Dziennik Serafiny/Dnia 2. kwietnia

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 2. kwietnia
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Dnia 2. kwietnia.

Miss Bomburry nie przyjedzie aż za tydzień... Wychowywała ona księżniczkę S... i dlatego samo to, że u nas będzie, uważa Mama za szczęśliwe zrządzenie, cela pose bien la maison.
Wszystko to bardzo dobrze, tylko jeżeli sądzi, że ja jak dziesięcioletnia dziewczyna, dam się zawojować i sobą rządzić, bardzo się myli.
Co ja się od tej Pilskiej podowiadywałam!! Zaklina mnie tylko, ażebym się ani wygadała, ani poznać dała po sobie, iż się czegokolwiek domyślam... Ja historji tej biednej Mamy i Ojca nie znałam wcale, oprócz że ich poswatano dla konwenansu... Niekochali się nic a nic, a wprędce Mamie pożycie się stało nieznośnem... Papa podobno życie wesołe nadto lubił, dużo tracił, dom opuszczał, a był nieznośnie zazdrośnym... Dosyć że podobno o kuzyna Barona zrobił mamie awanturę okropną, tak że o mało z nim do pojedynku nie przyszło i poszli do separacji. A co biedna Mamcia wprzódy wycierpieć miała, Pilska powiada, że tego opisać niepodobna... Kantorki i szkatułki rozbijano, szukając jakichś listów... Z baronem Hermanem najokropniej się rozeszli... ale to go nie zraziło od Mamy, której jako kuzyn bliski, pozostał wiernym...
Z oczów Pilskiej widzę, że Mama go kochała... Ale cóż w tem znowu tak zdrożnego, jeśli papa był taki nieznośny... Trudno się zamknąć w klasztorze i oczy wypłakiwać. Tego tylko nierozumiem, jak Ojciec się może tak zamaskować, bo gdy go widywałam, zawszem go znajdowała tak dobrym, łagodnym, miłym...
Baronowi Mama winna, jak mówi Pilska, bardzo wiele, bo jest jej opiekunem i bratem... Z pewnych wygadań domyślam się, iż nasze interesa nie dobrze stoją... na Sulimowie są długi, a Ojciec temu ma być winien... Szczęściem Baron zamożny, kawaler, majątek jego obok i on nas ratuje... Pilska się domyśla, że pewnie swoje Dydki i Żebrze mnie zapisze, albo Mamie... Dobrze by zrobił, bo ani ja, ani Mama w niedostatku byśmy żyć nie potrafiły... Drzę na samo wspomnienie ubóstwa... Możeż być okropniejsze nieszczęście, nad suknię starą, ubranie niemodne... złe towarzystwo, niewygody i przymus do pracy jakiejś!!! Słyszałam to stokroć od Mamy, że gdyby jej życie zmienić przyszło... umarłaby... Ależ to przecie niepodobieństwo abyśmy my... my mogły kiedykolwiek... Takie familje jak nasza, nigdy nie upadają...
I tak już żyjemy tu bardzo skromnie, niema więcej nad jeden cug poszóstny na stajni i czwórka małych koników do spaceru... Kamerdyner i to... stary taki... niepoczesny, dwóch lokajów...
Mebli od lat sześciu nie odświeżano, Mama z każdym groszem się liczy, i teraz we Lwowie więcej nad cztery suknie i jedną narzutkę koronkową kupić nie mogła.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.