Dziennik Serafiny/Dnia 15. Maja

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Ignacy Kraszewski
Tytuł Dziennik Serafiny
Rozdział Dnia 15. Maja
Wydawca Księgarnia Gubrynowicza i Schmidta
Data wyd. 1876
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Dnia 15. Maja.

Pan Opaliński dziś jedzie z Radzcą do Lwowa, dla uregulowania moich interesów... Oskarowi dają zaledwie kilka tygodni życia... Niewstaje już z fotelu... mówi coraz niezrozumialej... Muszę się nieustannie dzielić, pomiędzy nim a Stasiem... którego płacz słyszę z trzeciego pokoju... Żal mi tego nieszczęśliwego, dogorywającego, ale daleko większe mam obowiązki dla mojego Stasia, który życie dopiero poczyna; którego oczki czarne, śmieją się do wiosny, do słońca, do mnie... do przyszłości...
Czasem się lękam zdusić go w uścisku, zjeść go pocałowaniami, wyssać z niego duszyczkę... Gdy śpi, siedzę nad kolebką i patrzę, patrzę... tak jak niegdyś patrzałam na morze w Castellamare... Tylko że morze, nie mówiło nic do mnie, a twarzyczka mojego Stasia... cuda mi rozpowiada... Nie mogę się oddalić od niego... przyrosłam do kolebki... Gdy go obca kobieta chce wziąć na ręce, zazdroszczę, drżę, boję się i gniewam...
O ty szczęście moje... Gdybyś ty wiedział, spiąc, jak gorące łzy spadają na ciebie... i — jak drogo okupiłam uśmiech twój, dziecino moja...
Przerwać musiałam dziennik, aby ich pożegnać... Dałam mu cały długi rejestr różnych rzeczy, koniecznych dla Stasia... Mnóstwo mu braknie zabawek... na wypadek, gdyby zażądał już się bawić... wszystko musi czekać na niego — aby ani chwilki nie pożądał — nie tęsknił... Niech będzie szczęśliwy...
Opaliński wstąpi do Mamy, aby jej ustnie opowiedział o Stasiu... On to potrafi najlepiej...
Przyszedł na pożegnanie, zastał mnie zapromienioną... Staś się właśnie obudził. Leżał w kolebce, rączki i nóżki podniósłszy do góry, dwa różowe kułaczki wyciągnął ku mnie i śmiał się. Uklękłam nad nim... On stał chmurny, smutny, ponury, jakby chciał mi struć szczęście moje... Jak to można patrzeć na Stasia i niebyć szczęśliwym, i niezapomnieć o wszystkiem... ja tego nie rozumiem! To grzech!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Ignacy Kraszewski.