Dzień jak codzień/światło popołudniu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Czechowicz
Tytuł Dzień jak codzień
Wydawca F. Hoesick
Data wyd. 1930
Miejsce wyd. Warszawa
Indeks stron

światło popołudniu


stań w zatoce posłuchaj woda śpiewa
pierś marynarza wypukła jest jak i morze same
ponad masztów pionami za chmur szarą bramą
słońce złotym sztandarem powiewa

no a barki zrozumiawszy ten sygnał
kołyszą chudemi rej ramionami
i ja wiem otulił się snów maligną
dnia lazurowy kamień

tragarz pasiasty jak bąk fajkę pali
stóp ciemnych mu dotyka zwinięte skrzydło fali
cień leje się na bulwar fjoletem i ciszą
tylko dźwigi parowe jak suchotnik dyszą
tylko gwiżdże ten malarz na boku fregaty
zawieszony malując liter smutne kwiaty
tylko ty mocną rękę zwijając jak linę
przeciągasz się dziwaczną rzucasz w lazur linję

strzeż się
drogi strzeliste i ostre jak promień
echem dzwonią z dalekości
żagli trójkąty strome
ciche są jak pościg

strzeż się
słuchaj zatoki

popołudnie w światłach nie śpi
w lenistwie tak słonecznem idą czyjeś kroki
strzeż się
tajemnicze a rześkie


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Czechowicz.