Dziady część III/Ustęp/Przegląd wojska

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Adam Mickiewicz
Tytuł Dziady część III
Redaktor Józef Kallenbach
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1920
Druk Druk. L. Anczyca i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
PRZEGLĄD WOJSKA[1]

Jest plac ogromny: jedni zowią szczwalnią;
Tam car psy wtrawia, nim puści na zwierza;
Drudzy plac zowią grzeczniéj gotowalnią:[2]
Tam car swe stroje próbuje, przymierza,[3]
       5 Nim w rury, w piki, w działa ustrojony,[4]
Wyjdzie odbierać monarchów pokłony. —[5]
Kokietka, idąc na bal do pałacu,
Nie tyle trawi przed zwierciadłem czasów,

Nie robi tyle umizgów, grymasów,
       10 Ile car codzień na tym swoim placu.
Inni w tym placu widzą saranczarnię:
Mówią, że car tam hoduje nasiona,
Chmury sarańczy, która wypasiona
Wyleci kiedyś i ziemię ogarnie.
       15 Są, co plac zowią toczydłem chirurga:
Bo tu car naprzód lancety szlifuje,
Nim, wyciągnąwszy rękę z Petersburga,
Tnie tak, że cała Europa poczuje;
Lecz nim wyśledzi, jak głęboka rana,
       10 Nim plastr obmyśli od nagłéj krwi straty,
Już car puls przetnie Szacha i Sułtana,
I krew wypuści z pod serca Sarmaty.
Plac różnych imion; lecz w języku rządów,
Zowie się placem wojskowych przeglądów.

       25 Dziesiąta, ranek: już przeglądów pora.
Już plac okrąża ludu zgraja cicha,[6]
Jako brzeg czarny białego jeziora;
Każdy się tłoczy, na środek popycha.[7]
Po placu, jako rybitwy nad wodą,[8]
       30 Zwija się kilku dońców i dragunów,
Ciekawsze głowy tylcem piki bodą,
Na bliższe karki sypią grad bizunów.
Kto wylazł naprzód, jak żaba z bagniska,
Ze łbem się cofa i kark w tłumy wciska.[9]
       35 Słychać grzmot zdala, głuchy, jednostajny,

Jak kucie młotów, lub młócenie cepów:
To bęben, półków przewodnik zwyczajny.
Za nim szeregi ciągną się wzdłuż stepów,
Mnogie i różne, lecz w jednym ubiorze,
       40 Zielone, w śniegu czernią się zdaleka;
I płynie każda kolumna jak rzeka,
I wszystkie w placu toną jak w jeziorze.[10]

Tu mi daj, muzo, usta stu Homerów,[11]
W każde wsadź ze sto paryskich języków,
       45 I daj mi pióra wszystkich buchhalterów,
Bym mógł wymienić owych półkowników,
I officerów i podofficerów,
I szeregowych zliczyć bohaterów.

Lecz bohatery tak podobne sobie!
       50 Tak jednostajne! Stoi chłop przy chłopie,
Jako rząd koni żujących przy żłobie,
Jak kłosy w jednym uwiązane snopie,
Jako zielone na polu konopie,[12]
Jak wiersze książki, jak skiby zagonów,
       55 Jak petersburskich rozmowy salonów.[13]
Tyle dostrzegłem, że jedni z moskalów,

Wyżsi od drugich na pięć lub sześć calów,
Mieli na czapkach mosiężne litery,
Jakby łysinki — to grenadyjery:
       60 I było takich trzy zgraje wąsalów;[14]
Za nimi niżsi stali w mnogich rzędach,
Jak pod liściami ogórki na grzędach.[15]
Żeby rozróżnić półki w tej piechocie,[16]
Trzeba mieć bystry wzrok naturalisty,
       65 Który przegląda wykopane w błocie[17]
I gatunkuje i nazywa glisty.

Zagrzmiały trąby — to konne orszaki,
I rozmaitsze, ułanów, huzarów,
Dragonów: czapki, kirysy, kołpaki;[18]
       70 Myślałbyś, że tu kapelusznik jaki
Rozłożył składy swych różnych towarów.
Wkońcu półk wjechał: chłopy, gdyby hlaki,[19]
Okute miedzią, jak rzęd samowarów,[20]
A spodem pyski końskie, jako haki.[21]
       75 Półki w tak różnych ubiorach i broniach[22]
Najlepiéj będzie rozróżnić po koniach:
Bo tak i nowa taktyka doradza,

I z obyczajem ruskim to się zgadza.[23]
Napisał wielki jenerał Żomini,[24]
       80 Że koń, nie człowiek, dobrą jazdę czyni;
Dawno już o tém wiedzieli Rusini:
Bo za dobrego konia gwardyjaka
Zakupisz u nich dobrych trzech żołnierzy;[25]
Officerskiego cena jest czworaka,
       85 I za takiego konia dać należy
Lutnistę, skoczka, albo też pisarza,
A w czasach drogich nawet i kucharza.
Skarbowe, chude, poderwane klacze,
Nawet te, które wożą lazarety,
       90 Jeśli je stawią w faraona gracze,
Liczą się zawsze: klacz za dwie kobiety.

Wróćmy do półków. Pierwszy wjechał kary;
Drugi też kary, lecz anglizowany,
Dwa było gniade, a piąty bułany,
       95 Siódmy znów gniady, ósmy jak mysz szary,
Dziewiąty rosły, dziesiąty mierzyna,
A potém znowu kary bez ogona,
U dwunastego na czole łysina,
A zaś ostatni wyglądał jak wrona.
       100 Harmat wjechało czterdzieści i osim,[26]
Jaszczyków więcéj niźli drugie tyle;[27]
Wszystkiego dwieście, jak po wierzchu wnosim.
Bo żeby dobrze zliczyć w jednę chwilę
Śród mnóstwa koni i ludzi motłochu,
       105 Trzeba mieć oko twe, Napoleonie,
Lub twoje, ruski intendencie prochul[28]

Ty, nie zważając na ludzi i konie,
Jaszczyków patrzysz, wnet liczbę ich zgadłeś.
Wiész, ile w każdym ładunków ukradłeś.

       110 Już plac okryły zielone mundury,
Jak trawy, w które ubiéra się łąka.
Gdzieniegdzie tylko wznosi się do góry
Jaszczyk, podobny do błotnego bąka,
Lub polnej pluskwy z zielonawym grzbietem,
       115 A przy nim działo ze swoim lawetem
Usiadło nakształt czarnego pająka.

Każdy ten pająk ma nóg przednich cztery,
I cztéry tylnych: zowią się te nogi
Kanonijery i bombardyjery.
       120 Jeżeli siedzi spokojnie śród drogi,
Noga się każda gdzieś daleko rucha:
Myślisz, że całkiem oddzielne od brzucha,
I brzuch jak balon w powietrzu ulata;
Lecz skoro cicha, drzemiąca harmata
       125 Nagle się zbudzi rozkazem wyzwana,
Jak tarantula, gdy jej kto w nos dmuchnie,[29]
Wnet ściągnie nogi, podchyla kolana,
I nim się nadmie, nim jady wybuchnie,
Zrazu przednimi kanonijerami
       130 Około pyska długo, szybko wije:
Jak mucha, co się w arszeniku splami,
Siadłszy, swój czarny pyszczek długo myje,
Potem dwie przednie nogi w tył wywróci,
Tylnemi kręci, potém kiwa zadem,
       135 Nareszcie wszystkie nogi w bok rozrzuci,
Chwilę spoczywa, wkońcu buchnie jadem.

Półki stanęły. Patrzą: car, car jedzie![30]
Tuż kilku starych, konnych admirałów,

Tłum adjutantów i ćma jenerałów,
       140 Z tyłu i z przodu, a car sam na przedzie.
Orszak dziwacznie pstry i centkowany,
Jak arlekiny: pełno na nich wstążek,[31]
Kluczyków, cyfer, portrecików, sprzążek;
Ten sino, tamten żółto przepasany,
       145 Na każdym gwiazdek, kółek i krzyżyków
Z przodu i z tyłu więcéj, niż guzików.
Świecą się wszyscy, lecz nie światłem własném:
Promienie na nich idą z oczu pańskich.
Każdy jenerał jest robaczkiem jasnym,
       150 Co błyszczy pięknie w nocach świętojańskich;
Lecz skoro przejdzie wiosna carskiéj łaski,
Nędzne robaczki tracą swoje blaski.
Żyją, do cudzych krajów nie ucieką,
Ale nikt nie wie, gdzie się w błocie wleką.
       155 Jenerał w ogień śmiałym idzie krokiem:
Kula go trafi, car się doń uśmiechnie;
Lecz gdy car strzeli niełaskawem okiem,
Jenerał bladnie, słabnie, często — zdechnie.
Śród dworzan prędzej znalazłbyś stoików:
       160 Wspaniałe dusze. — Choć gniew cara czują,
Ani się zarzną, ani zachorują;[32]
Wyjadą na wieś do swych pałacyków,
I piszą stamtąd: ten do szambellana,
Ów do metresy, ów do damy dworu,
       165 Liberalniejsi piszą do furmana.
I znowu zwolna wrócą do faworu. —
Tak z domu oknem zrzucony pies zdycha:
Kot miauknie tylko, lecz stanie na nogi,
I znowu szuka do powrotu drogi,
       170 I jakąś dziurą znowu wnidzie zcicha.
Nim stoik w służbę wróci tryjumfalnie,
Na wsi rozprawia cicho — liberalnie.

Car był w mundurze zielonym, z kołnierzem
Złotym Car nigdy nie zrzuca mundura;
       175 Mundur wojskowy jest to carska skóra:
Car rośnie, żyje, i — gnije żołnierzem.
Ledwie z kolebki dziecko wyjdzie carskie,
Zaraz do tronu zrodzony paniczyk
Ma za strój kurtki kozackie, huzarskie,
       180 A za zabawkę szabelkę i — biczyk.
Syllabizując, szabelką wywija
I nią wskazuje na książce litery;
Kiedy go tańczyć uczą guwernery,[33]
Biczykiem takty muzyki wybija.
       185 Dorosłszy, całą jest jego zabawą
Zbierać żołnierzy do swojej komnaty,
Komenderować na lewo, na prawo,
I wprawiać półki w musztrę — i pod baty.
Tak się car każdy do tronu sposobił,
       190 Stąd ich Europa boi się i chwali.
Słusznie z Krasickim starzy powiadali:
Mądry przegadał, ale głupi pobił.
Piotra Wielkiego niechaj pamięć żyje:
Pierwszy on odkrył tę Caropedyję.[34]
       195 Piotr wskazał carom do wielkości drogę:
Widział on mądre Europy narody,
I rzekł: Rossyję zeuropejczyć mogę,
Obetnę suknie i ogolę brody.
Rzekł — i wnet poły bojarów, kniazików
       200 Ścięto, jak szpaler francuskiego sadu!
Rzekł — i wnet brody kupców i muzyków
Sypią się chmurą, jak liście od gradu.
Piotr zaprowadził bębny i bagnety,
Postawił turmy, urządził kadety,
       105 Kazał na dworze tańczyć menuety,

I do towarzystw gwałtem wwiódł kobiety;
I na granicach poosadzal straże,
I łańcuchami pozamykał porty;
Utworzył senat, szpiegi, dygnitarze,
       210 Odkupy wódek, czyny i paszporty;
Ogolił, umył, i ustroił chłopa,
Dał mu broń w ręce, kieszeń narublował,[35]
I zadziwiona krzyknęła Europa:
Car Piotr Rossyją ucywilizował!
       215 Zostało tylko dla następnych carów:
Przyléwać kłamstwa w brudne gabinety,
Przysyłać w pomoc despotom bagnety,
Wyprawić kilka rzezi i pożarów,
Zagrabiać cudze dokoła dzierżawy,
       220 Skradać poddanych, płacić cudzoziemców,
By zyskać oklask Francuzów i Niemców,
Ujść za rząd silny, mądry i łaskawy.

Niemcy, Francuzi! zaczekajcie nieco!
Bo, gdy wam w uszy zabrzmi huk ukazów,
       225 Gdy knutów grady na karki wam zlecą,
Gdy was pożary waszych miast oświecą,
A wam natenczas zabraknie wyrazów:
Gdy car rozkaże ubóstwiać i sławić
Sybir, kibitki, ukazy i knuty: —
       230 Chyba będziecie cara pieśnią bawić,
Waryjowaną na dzisiejsze nóty.[36][37].

Car, jak kręgielna kula, między szyki
Wleciał i spytał o zdrowie gawiedzi.
»Zdrowia ci życzym« szepcą wojowniki.
       235 Ich szepty były jak mruk stu niedźwiedzi.
Dał rozkaz, — rozkaz wymknął się przez zęby
I wpadł jak piłka w usta komendanta,
A potém gnany od gęby do gęby
Na ostatniego upada sierżanta.[38]
       240 Jęknęły bronie, szczęknęły pałasze,
I wszystko było zmieszane w odmęcie.
Na linijowym kto widział okręcie
Ogromny kocioł, w którym robią kaszę,[39]
Kiedy weń woda z pompy jako z rzeczki
       245 Bucha, a w wodę sypie majtków rzesza
Za jednym razem krup ze cztery beczki,
Potém dziesiątkiem wioseł w kotle miesza;
Kto zna francuską izbę deputatów,[40]
Większą i stokroć burzliwszą od kotła,

       250 Kiedy w nię projekt komissyja wmiotła,
I już nadchodzi godzina debatów:
Cała Europa, czując zdawna głody,
Myśli, że dla niéj tam warzą swobody;[41]
Już liberalizm z ust jako z pomp bucha;
       255 Ktoś tam o wierze wspomniał na początku,
Izba się burzy, szumi i nie słucha;
Ktoś wspomniał wolność, lecz nie zrobił wrzątku;
Ktoś wreszcie wspomniał o królów zamiarach,
O biednych ludach, o despotach, carach:
       260 Izba znudzona krzyczy: »do porządku!«
Aż tu minister skarbu jakby z drągiem
Wbiega z ogromnym budżetu wyciągiem,
Zaczyna mieszać mową o procentach,
O cłach, opłatach, stęplach, remanentach;
       265 Izba wre, buczy i kipi i pryska,
I szumowiny aż pod niebo ciska;
Ludy się cieszą, gabinety straszą,
Aż się dowiedzą wszyscy na ostatku,
Że była mowa tylko — o podatku. —
       270 Kto tedy widział owy kocioł z kaszą,
Lub ową izbę — ten łatwo zrozumie,
Jaki gwar powstał w tylu półków tłumie,
Gdy rozkaz carski wleciał w środek kupy.
Wtem trzystu bębnów ozwały się huki,
       275 I jak lód Newy, gdy pryśnie na sztuki,
Piechota w długie porznęła się słupy;
Kolumny jedne za drugiemi dążą,
Przed każdą bęben i komendant woła.
Car stał jak słońce, a półki dokoła
       280 Jako planety toczą się i krążą.
Wtém car wypuścił stado adjutantów,
Jak wróble z klatki, albo psy ze smyczy:
Każdy z nich leci, jak szalony krzyczy —
Wrzask jenerałów, majorów, sierżantów,

       285 Huk tarabanów, piski muzykantów —
Nagle piechota, jak lina kotwicy,
Z kłębów rozwita, wyciąga się sznurem;
Ściany idącej półkami konnicy
Łączą się, wiążą, jednym stają murem.
       290 Jakie zaś daléj były tam obroty:[42]
Jak jazda rącza i niezwyciężona
Leciała obses na karki piechoty, —
Jak kundlów psiarnia, trąbą poduszczona,
Na związanego niedźwiedzia uderza,
       295 Widząc, że w kluby ujęto pysk zwierza;
Jak się piechota kupi, sciska, kurczy,
Nadstawia bronie jako igły jeża,
Który poczuje, że pies nad nim burczy;[43]
Jak wreszcie jazda w ostatnim poskoku,
       300 Targniona smyczą, powściągnęła kroku,
I jak harmaty w przód i w tył ciągano,[44]
Jak po francusku, po rusku łajano,
Jak w areszt brano, po karkach trzepano,[45]
Jak tam marzniono i z koni spadano,
       305 I jak carowi w końcu winszowano —[46]
Czuję tę wielkość, bogactwo przedmiotu![47]
Gdybym mógł opiąć, wsławiłbym me imie;[48]
Lecz muza moja, jak bomba, w pół lotu[49]

Spada i gaśnie w prozaicznym rymie,
       310 I śród głównego manewrów obrotu,
Jak Homer w walce bogów, ja — ah, drzémię![50]
Już przerobiono wojskiem wszystkie ruchy,
O których tylko car czytał lub słyszał;
Śród zgrai widzów już się gwar uciszał:
       315 Już i sukmany, delije, kożuchy,
Co się czerniły gęsto wkoło placu,[51]
Rozpełzały się każda w swoją stronę,[52]
I wszystko było zmarzłe i znudzone;
Już zastawiano śniadanie w pałacu.
       320 Ambassadory zagranicznych rządów,
Którzy, pomimo i mrozu i nudy,
Dla łaski carskiej nie chybią przeglądów,
I codzień krzyczą: o dziwy! o cudy!
Już powtórzyli raz tysiączny drugi
       325 Z nowym zapałem dawne komplementy,
Że car jest taktyk w planach niepojęty,[53]
Że wielkich wodzów ma na swe usługi,[54]
Że kto nie widział, nigdy nie uwierzy,[55]
Jaki tu zapał i męstwo żołnierzy.
       330 Nakoniec była rozmowa skończona[56]

Zwyczajnym śmiechem z głupstw Napoleona;
I na zegarek już każdy spozierał,
Bojąc się dalszych galopów i kłusów,[57]
Bo mróz dociskał dwudziestu gradusów.[58]
       335 Dusiła nuda i głód już doskwiérał.
Lecz car stał jeszcze i dawał rozkazy;
Swe półki siwe, kare i bułane[59]
Puszcza, wstrzymuje po dwadzieścia razy.
Znowu piechotę przedłuża jak ścianę,[60]
       340 Znowu ją ściska w czworobok zawarły,[61]
I znowu nakształt wachlarza roztacza;[62]
Jak stary szuler, choć już nie ma gracza,[63]
Miesza i zbiera i znów miesza karty;
Choć towarzystwo samego zostawi,[64]
       345 On się sam z sobą kartami zabawi.
Aż sam się znudził, konia nagle zwrócił
I w jenerałów ukrył się natłoku.
Wojsko tak stało, jak je car porzucił,
I długo z miejsca nie ruszyło kroku:
       350 Aż trąby, bębny dały znak nareszcie[65]
Jazda, piechota, długich kolumn dwieście
Płyną i toną w głębi ulic miejskich. —

Jakże zmienione, niepodobne wcale
Do owych bystrych potoków alpejskich,[66]
       355 Co rycząc mętne walą się po skale,
Aż w jezior jasném spotkają się łonie,[67]
I tam odpoczną i oczyszczą wody,
A potem zlekka nowemi wychody
Błyskają, tocząc szmaragdowe tonie. —
       360 Tu, półki weszły czerstwe, czyste, białe;[68]
Wyszły zziajane i oblane potem,
Roztopione, mi śniegi poczerniałe,[69]
Brudne z pod lodu wydeptaném błotem.[70]

Wszyscy odeszli: widze i aktory.
       365 Na placu pustym, samotnym, zostało
Dwadzieścia trupów: ten ubrany biało,
Żołnierz od jazdy; tamtego ubiory
Nie zgadniesz jakie, tak do śniegu wbity
I stratowany końskiemi kopyty;
       370 Ci zmarzli, stojąc przed frontem jak słupy,[71]
Wskazując półkom drogę i cel biegu;
Ten się zmyliwszy w piechoty szeregu,
Dostał w łeb kolbą i padł między trupy.
Biorą ich z ziemi policyjskie sługi
       375 I niosą chować martwych, rannych społem:
Jeden miał żebra złamane, a drugi

Był wpół harmatném przejechany kołem;
Wnętrzności ze krwią wypadły mu z brzucha,
Trzykroć okropnie z pod harmaty krzyknął,[72]
       380 Lecz major woła: milcz! bo car nas słucha;
Żołnierz tak słuchać majora przywyknął,
Że zęby zaciął. Nakryto co żywo
Rannego płaszczem. Bo gdy car przypadkiem
Z rana jest takiéj nagłéj śmierci świadkiem
       385 I widzi na czczo skrwawione mięsiwo,
Dworzanie czują w nim zmianę humoru:
Zły, opryskliwy powraca do dworu,
Tam go czekają z śniadaniem nakrytem,
A jeść nie może mięsa z apetytem.
       390 Ostatni ranny wszystkich bardzo zdziwił:
Grożono, bito; próżna groźba, kara,
Jenerałowi nawet się sprzeciwił
I jęczał głośno — klął samego cara!
Ludzie, niezwykłym przerażeni krzykiem,
       395 Zbiegli się nad tym parad męczennikiem. —
Mówią, że jechał z dowódzcy rozkazem,[73]
Wtém koń mu stanął jak gdyby zaklęty,
A z tyłu wleciał cały szwadron razem;
Złamano konia i żołnierz zepchnięty
       400 Leżał pod jazdą, płynącą korytem.
Ale od ludzi litościwsze konie:
Skakał przez niego szwadron po szwadronie.
Jeden koń tylko trafił weń kopytem[74]
I złamał ramie. Kość, nawpół rozpadła,
       405 Przedarła mundur i ostrzem stérczała
Z zielonéj sukni, strasznie, trupio biała;
I twarz żołnierza równie jak kość zbladła.
Lecz sił nie stracił: wznosił drugą rękę
To ku niebiosom, to widzów gromady

       410 Zdawał się wzywać i mimo swą mękę
Dawał im głośno, długo jakieś rady.
Jakie? nikt nie wié, nie mówią przed nikim.
Bojąc się szpiegów, słuchacze uciekli[75]
I tyle tylko pytającym rzekli,
       415 Że ranny mówił złym ruskim językiem;[76]
Kiedy niekiedy słychać było w gwarze:[77]
Car, cara, caru — coś mówił o carze.
Chodziły wieści, że żołnierz zdeptany
Był młodym chłopcem, rekrutem, Litwinem,[78]
       420 Wielkiego rodu, księcia, grafa synem;
Że ze szkół gwałtem w rekruty oddany,
I że dowódzca, nie lubiąc Polaka,
Dał mu umyślnie dzikiego rumaka,
Mówiąc: »niech skręci szyję lach, sobaka«.
       425 Kto był, nie wiedzą, i po tem zdarzeniu
Nikt nie posłyszał o jego imieniu.
Ach! kiedyś tego imienia, o carze!
Będą szukali po twojém sumnieniu;
Djabeł je pośród tysiąców ukaże,[79]
       430 Któreś ty w minach podziemnych osadził,[80]
Wrzucił pod konie, myśląc, żeś je zgładził.[81][82]

Nazajutrz, zdala za placem słyszano
Psa głuche wycie. — Czerni się coś w śniegu;

Przybiegli ludzie, trupa wygrzebano;[83]
       435 On po paradzie został na noclegu.
Trup napół chłopski, napoły wojskowy,
Z głową strzyżoną, ale z brodą długą,[84]
Miał czapkę z futrem i płaszcz mundurowy,
I był zapewne oficerskim sługą.
       440 Siedział na wielkiem futrze swego pana.
Tu zostawiony, tu rozkazu czekał[85]
I zmarzł i śniegu już miał za kolana.
Tu go pies wierny znalazł i oszczekał;
Zmarznął — a w futro nie okrył się ciepłe![86]
       445 Jedna źrenica śniegiem zasypana;
Lecz drugie oko otwarte, choć skrzepłe,
Na plac obrócił, czekał stamtąd pana!
Pan kazał siedzieć i sługa usiądzie;[87]
Kazał nie ruszać z miejsca, on nie ruszy
       450 I nie powstanie, aż na strasznym sądzie;
I dotąd wierny panu, choć bez duszy:
Bo dotąd ręką trzyma pańską szubę,
Pilnując, żeby jéj nie ukradziono.
Drugą chciał rękę ogrzać, ukryć w łono,
       455 Lecz już nie weszły pod płaszcz palce grube.
I pan go dotąd nie szukał, nie pytał!

Czy mało dbały, czy nadto ostróżny —[88]
Zgadują, że to officer podróżny,
Że do stolicy niedawno zawitał,
       460 Nie z powinności chodził na parady,
Lecz, by pokazać świeże epolety;[89]
Może z przeglądów poszedł na obiady,
Może na niego mrugnęły kobiety,
Może gdzie wstąpił do kollegi gracza
       465 I nad kartami — zapomniał brodacza;
Może się wyrzekł i futra i sługi,[90]
By nie rozgłosić, że miał szubę z sobą:[91]
Że nie mógł zimna wytrzymać, jak drugi,
Gdy je car carską wytrzymał osobą;[92]
       470 Boby mówiono: jeździ nieformalnie[93]
Na przegląd z szubą! — myśli liberalnie!
O biédny chłopie! Heroizm, śmierć taka,
Jest psu zasługą, człowiekowi grzechem![94]
Jak cię nagrodzą? Pan powie z uśmiechem,
       475 Żeś był do zgonu wierny — jak sobaka.
O biedny chłopie! Za cóż mi łza płynie[95]
I serce bije, myśląc o twym czynie?

Ach! żal mi ciebie, biedny Słowianinie!
Biédny narodzie! żal mi twojéj doli:
       480 Jeden znasz tylko heroizm — niewoli.





  1. Przegląd wojska. Nagłówka tego niema R1, jest natomiast w R2.
  2. w. 3 w R1: inni go grzeczniej zowią gotowalnią.
  3. Po w. 4 w R1 pierwotnie dwa wiersze przekreślone:
    (Dłużej i z większą pracą i wyborem
    Nizli kokietka przed modnym). Rozwinięte jako w. 7—10.
  4. w. 5 w R1: Nim w piki, w rury, w działo ustrojony.
  5. w. 6 monarchów ] od królów R1.
    Stosunek tekstu do R1: 7—10 = w R1 jako wiersze 9—11, w warjancie po w. 351. 11—14 = w R1 jako dopisek, uszkodzony dziś, po 342 w. 15—24 = 346—353.
    Cały ustęp brzmi tak w R1:
    Są co plac zowią toczydłem (barwierza) chirurga
    Bo tu car naprzód (swoj) lancety szlifuje,
    Nim wyciągnąwszy rękę s Petersburga
    Tnie po Europie..., nim ona poczuje,
    Nim przyjdzie kongres, nad chorym poszlocha,
    Już krew upuści s Turka albo Włocha.
    Warjant: Lecz nim wysiedzi jak głęboka rana
    Nim znajdzie leki od nagłej krwi straty,
    Już car puls przetnie szacha (lub) i sułtana
    Nim się nad chorym napłacze, nastracha
    Nim się umówi o leków zapłaty
    Już car puls przetnie sułtana i szacha
    Lub krew ostatnią wypuści s Sarmaty.
    Kokietka idąc na bal do pałacu
    Nie strawi tyle przed zwierciadłem czasów,
    Nie zrobi tyle uśmiechów, grymasów
    Ile car codzień na tym swoim placu.
    (Nim się do woli nad chorym) naszlocha
    (Nim się umówi o leków zapłaty)
    (Już car... krwi) przetnie p turka albo włocha
    (Albo odetnie) (odetnie jaką cze... sarmaty
    Plac rożnych imion, lecz w języku rządów
    Zowie się placem wojskowych przeglądów.
  6. w. 26—27 w R1 pierwotnie:
    Już plac w około ludu zgraja cicha,
    (Objęła czarno) objęła w koło jak progi jeziora
    na marginesie warjant:
    Już plac otacza ludu zgraja cicha,
    Jako brzeg czarny białego jeziora
  7. w. 28 w R1: Ściska się tłoczy ku środkowi wpycha.
  8. w. 29 rybitwy, ptaki wodne, jak rybołów i t. p.
  9. w. 34 w R1: Chowa łeb nazad i w tłumy się wciska; poczem warjant jak w tekście.
  10. po w. 42 w wydaniach odstęp, którego niema w R1.
  11. w. 43—48 w R1:Gdybym miał usta razem stu Homerów
    A w każdej wszystkie paryskie języki
    Nie mógłbym zliczyć wszystkich bogaterow
    potem próby i warjanty:
    (Ledwie policzysz i rozróżnisz szyki)
    Tak mnogie czarne przyciągnęły szyki.
    (Tak jednostajne)(Lecz bohatery tak)
    Tu mi daj muzo usta stu homerów
    Abym mógł (zliczyć) opisać i półki i szyki,
    Zliczyć imiona wszystkich bohaterów
    Którzy z Kaukazu z Chiwy z.... z Litwy
    Przyszli przed carem wydać (obraz bitwy) pokazać cień bitwy.
  12. w. 53 niema w R1.
  13. po w. 55 w R1 zaznaczony jest odstęp.
  14. w. 60 zgraje ] półki R1.
  15. w. 62 R1: Zieloni jako ogórki na grzędach.
  16. w. 63 Żeby ] Lecz by R1.
  17. w. 65 przegląda ] rozróżnia R1.
  18. w. 69—71 niema w R1.
  19. w. 72 hlaki. Hl’ak i hl’ok po białorusku tyle, co dzban gliniany z wąskiem gardłem.
  20. w. 73 Okute miedzią ] W końcu lud w miedzi R1.
  21. w. 74 w R1: A pyski końskie jako haki.
  22. w. 75—76 pierwotnie w R1:
    Lecz tyle pułków w rożnych zbrojach, broniach
    (Ze je najłatwiej rozróżnić po koniach)
    Mozna je łatwiej rozroznić po koniach,
    Lecz półki konne w rożnych strojach, broniach
    Najłatwiej mozna rozroznić po koniach.
    w R2 pierwotnie:
    Pułki tak dziwnych ubiorów i broni
    Najlepiej będzie różnić według koni.
  23. w. 77—289) niema w R1.
  24. w. 79 Jomini (1779—1869), szwajcarski wojskowy, autor dzieł z zakresu wojskowości.
  25. w. 83 ob. Objaśnienia Poety.
  26. w. 100 osim, zam. osiem, tak w wymowie Polaków na Litwie.
  27. w. 101 Jaszczyki, wozy z nabojami.
  28. w. 106 intendent — dostawca; dostawcy wojskowi słyną ze złodziejstwa.
  29. w. 126 tarantula, ob. Objaśnienia Poety.
  30. w. 137 w R2 pierwotnie: Wjechali, stoją, patrzą.
  31. w. 142 ob. Objaśnienia Poety.
  32. w. 161 ob. Objaśnienia Poety.
  33. w. 183 ob. Objaśnienia Poety.
  34. w. 194 Caropedja — żartobliwe przekręcenie Cyropedji, w której Ksenofont usiłował odmalować ideał panującego.
  35. w. 212 Kieszeń narublował = napchał rublami; w R2 mamy: plecy napałkował.
  36. w. 231 waryjowaną ] Narymowaną R2
  37. po w. 231 następowały w R2 wiersze:
    Pan Chateaubriand, mówca i poeta,
    Był w Jeruzalem, na Golgocie siadał,
    Chwalił Chrystusa w państwie Mahometa,
    O męczennikachMęczennicy, (Les Martyres) — słynny utwór Chateaubrianda. bardzo pięknie gadał.
    Lecz gdy go wielkim ministrem zrobiono,
    Kiedy się wcisnął między królów grono,
    Wnet Aleksandra pokochał szalenie:
    Już go i z gazet i z trybuny wieńczy,
    Już męczenników puścił w zapomnienie,
    I będzie sławił cara, co nas dręczy.
    Niemcy skromniejsi i nie dbają wcale
    O ministerstwa i o przyjaźń królów:
    Dość, że im przyślą orderzyk Moskale
    I dadzą tytuł poważny »konsulów«,
    I profesora, co był szewca synem,
    Zrobią szlachcicem, ruskim dworzaninem;
    On przez dzień cały chodzi po spacerach,
    Albo przy piwie zasiada w orderach,
    A w wieczór pisze, cara sławiąc, póki
    Wystarczą lipskie bibuły i druki.
  38. Między w. 239 a 240 w R2:
    A jak głaz z góry, i z większym pośpiechem
    I z częstszem coraz odzywa się echem.
  39. w. 243 robią ] warzą R1.
  40. ww. 248—269 Jest to znakomite oddanie osobistych wrażeń Poety z paryskiej Izby Posłów z lat 1831—32; warto porównać pełen zjadliwej ironji artykuł Mickiewicza Nowe zatwierdzenie. Alien-Biln we Francji, drukowany W Pielgrzymie Polskim z d. 5 kwietnia 1833 r.
  41. w. 253 tam warzą ] gotują R2.
  42. w. 290 Jakie zaś ] A jakie R1.
  43. w. 298 Który ] Kiedy R1.
  44. w. 301 w R1: I jak tam z harmat co chwila strzelano.
  45. w. 303 w R1: (Jak tam po karkach i) bito po łbach, po karkach trzepano.
  46. Po w. 305 następuje w R1 wiersz 336 i następne.
  47. w. 306 w R1: Czuję tę mnogość tę wielkość przedmiotów.
  48. w. 307 Gdybym mógł opiać ] Gdybym je opiał R1.
  49. w. 308—311 brzmią w R1:
    Coz kiedy muza jako bomba s pół lotów
    Spada i (znikła) i pękła w moim ziemskim rymie.
    I ja czynownik ruski cara śpiewać gotów
    Srod najpiękniejszych wojennych obrotów
    Jak Homer posrod niebianów (już) ach drzymię.
  50. Między w. 311 a 312 w R2:
    Wam to zostawiam opiewać, Francuzy!
    Wyście przybyli aż do Moskwy grodu,
    Na wyłamane waszą ręką gruzy,
    Po świeżych trupach waszego narodu,
    Byście koronę cara opiewali,
    Sławili mądrość i łaskawość rządów,
    Których nie sławił jeszcze nikt z Moskali!
    Wy urodzeni wieszcze uczt, namaszczeń,
    Rzezi, zaborów, niewoli, przywłaszczeń,
    Wy narodowych nie znacie przesądów:
    Wam być wieszczami wojskowych przeglądów!
  51. w. 316 gęsto wkoło ] dookoła R1.
  52. w. 317 Rozpełzały się ] Pełzły powoli R1.
  53. w. 326 Że car jest ] Jaki car R1.
  54. w. 327 w R1: I jakich wybrał wodzów do posługi.
  55. w. 328 Że ] Ach R1.
  56. w. 330 Nakoniec ] Nareście R1.
  57. w. 333 Bojąc się ] Lękał się R1.
  58. w. 334 dwudziestu ] piętnastu R1 szesnastu R2.
    Ciąg dalszy inny jest w druku a inny w R1: 336—455 = R1 415—530; 456—471 = R1 543—559; 472—480 = R1 533—542.
  59. w. 337—338 w R1: Mieszał szwadrony, rozbierał zmieszane
    Ściskał, rozwijał po dwadziescie razy
    Warjant: te konie siwe, kare i bułane
    Puszczał, wstrzymywał po dwadziescie razy.
  60. w. 339 przedłuża ] wyciągnął R1.
  61. w. 340 ściska ] scisnął R1.
  62. w. 341 nakształt wachlarza ] długiemi sznurami R1.
  63. w. 342 już nie ma ] (niema) wyglądają R1.
  64. w. 344—345 w R1: I chociaż widze znudzą się ciekawi,
    On się noc całą sam s sobą zabawi.
  65. w. 350—352 w R1:
    Narescie z bramy podjęto łańcuchy
    (Z wolna) Piechota jazda, długich kolumn dwieście
    Warjant: Stoją aż bębnem dano znak narescie
    I wylewa się długich kolumn dwieście
    Ciągną się płyną powolnemi ruchy
    (I toną) (toną w ulicach, rozlały się w mieście)
    Płyną i toną w głębi ulic miejskich.
  66. w. 354—359 mamy tu wyraźne przypomnienie wrażeń szwajcarskich z lata 1830 r., zwłaszcza Rodanu i jeziora genewskiego.
  67. w. 356 jasném spotkają się ] jasnych ukryją się R1.
  68. w. 360 Tu półki weszły ] Tu szyki weszły (sklniące się i białe) R1.
  69. w. 362 Roztopionemi śniegi ] I rostopionym śniegiem R1.
  70. w. 363 lodu ] śniegu R1.
  71. w. 370—371 w R1: Ci zmarzłszy s koni pospadali w biegu
    I..... prosto nieruchome słupy
  72. w. 379 w R1; Mówią że żołnierz srod manewrów krzyknął
  73. w. 396 Mówią ] Słyszą R1.
  74. w. 403 tylko ] w końcu R1.
  75. w. 413 w R1; Boją się szpiegów, ze strachem uciekli.
  76. w. 415 mówił złym ruskim ] obcym przemawiał R1.
  77. w. 416 w R1: I tylko słychać było w (głuch) cichém gwarze.
  78. w. 419 młodym ] małym R1.
  79. w. 429 pośród tysiąców ] między tysiące R1.
  80. w. 430—431 w R1 pierwotnie:
    (Których zabiłeś słałeś w)
    (Których zabiwszy, w kraj pchnąwszy daleki)
    (Myślałeś że już zginęły na wieki).
  81. w. 431 myśląc, żeś je ] i myśli że R1.
  82. Po w. 431 w R1: Już (śnieg tu) na tym placu sniegi zamiatały
    Kopyt wyciski i piechoty slady
    Już noc zapadła (wszedł pozny dzień biały)
    Ostatni pomnik wczorajszej parady.
  83. w. 434 wygrzebano ] tam zdybano R1.
  84. w. 437 w R1: Z goloną (głową) brodą lecz s czupryną długą.
  85. w. 441 roskazu ] powrotu R1.
  86. w. 444 zmarznął, a w futro ] Zmarzł ale w futro R1.
  87. ww. 448—456 pierwotnie w R1 w odmiennym tekście i porządku: (= R1 525—532).
    Kazał tu siedzieć i czekać na siebie,
    Nie ruszać z miejsca; on z miejsca nie ruszy,
    I nie powstanie; iż go śnieg w pół grzebie.
    I Pan nie przyjdzie trupa nie wygrzebie
    A jeszcze wierny, chociaż już bez duszy,
    Jedną chciał rękę ogrzać, ukryć w łono
    (Lecz) Choć już nie weszły (w suknie) pod płaszcz palce grube
    (Lecz) a drugą ręką trzymał pańską szubę,
    Pilnując żeby jej nie ukradziono!
  88. w. 457 nadto ] może R1.
  89. w. 461 świeże ] swoje R1.
  90. w. 466 Może się wyrzekł ] Wyrzekł się potem R1.
  91. w. 467 w R1: Boby mowiono że miał futro s sobą.
  92. w. 469 w R1: Gdy wytrzymał sam car (swoją) swą osobą;
    carską ] cesarską O1.
  93. w. 470—471 w R1:
    Ze i na parady jezdzi nie formalnie
    (Na mroz się skarzy — myśli libera)
    (Zapomina) (Na mroz się skarzy myśli liberalnie)
    Wiatrów się boi — myśli liberalnie.
  94. w. 473 psu ] psią R1.
  95. w. 476—480 w R1:
    Za coż o tobie słysząc łza mi płynie
    I serce bije jak słysząc czyn świetny,
    I żal mi ciebie (bie) moj biedny rusinie,
    Pany twe podłe — lecz tyś był szlachetny.
    Podły (kraino) narodzie! złorzeczę twej doli!
    Jeden znasz tylko heroizm — niewoli.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Adam Mickiewicz.