Dwie uwagi w sprawie każenia języka

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Józef Majer
Tytuł Dwie uwagi w sprawie każenia języka
Pochodzenie Upominek. Książka zbiorowa na cześć Elizy Orzeszkowej (1866-1891)
Wydawca G. Gebethner i Spółka, Br. Rymowicz
Data wyd. 1893
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Kraków – Petersburg
Źródło Skany na Commons
Inne Cała część II
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DWIE UWAGI W SPRAWIE KAŻENIA JĘZYKA.



Wielokrotnie zwracano na to uwagę, jak dalece język nasz zeszpeca się i wyradza, bądź skutkiem obcych wpływów, bądź własnej naszej nieuwagi. Przestrogi czynione w tej mierze pochodziły od prawdziwych miłośników języka, mających poczucie jego właściwości, ile mi jednak wiadomo, nie oddających się jego umiejętnemu badaniu, będącemu zadaniem lingwistów z zawodu. Cześć wszelka tym ostatnim, jak każdemu sumiennemu w ścisłych naukach badaczowi! Niemniej jednak słuszne uznanie zasługi tych, którzy, acz nie zapuszczają się w subtelności budowy języka, zwracają uwagę na to, co mu nadaje cechę tak dalece obcą, że już dziś w wielu razach robi go dla Polaka niezrozumiałym. Uchybienia pod pierwszym względem potępia nauka; wszakże pod drugim, szkodliwość ich występuje widoczniej, bo, że tak powiem, w praktyce codziennej. Źle np. pod względem djalektologicznym, gdy kto nie rozróżnia a otwartego i pochylonego, czy jednak napisze pan czy pán, to póki starczy języka polskiego, każdy zrozumie, co ten wyraz znaczy; jeżeli jednak napotkam np. wyrażenie: „poświęcony we wszystkie sprawy“, to już nie po stu latach, lecz dziś, nie wiem czy setny odgadnie, że to ma znaczyć: wtajemniczony! Nie wszystkie wprawdzie skazy języka są do tego stopnia niedorzeczne, wszystkie jednak mniej więcej przyczyniają się do pozbawiania go właściwego charakteru a nadawania tak dalece obcego, że nieraz, chcąc wyrozumieć o co chodzi, trzeba szukać pomocy w języku innym, a nadewszystko w niemieckim, albo francuskim.
Tego to rodzaju uchybień, mniej więcej dla języka szkodliwych, zebrano już pokaźne wiązanki. Wszakże pomimo przestróg szerzą się one jak gdyby zaraza, a co gorsza, niemal z każdym dniem przybywają nowe.
Nie jest tu moim zamiarem rozbierać je systematycznie, ani poprostu wyliczać lęgnące się codzień szkodliwe dla języka mikroby. Ograniczony miejscem, zwracam się tylko do nowego, bo ledwie kilka lat liczącego wynalazku dwóch znakomitych przymiotników: życiowy i narodowościowy.
Temu, kto wynalazł przymiotnik „życiowy“ musiało się wydawać, że albo w głowach ludzkich nie było dotąd odpowiedniego temu wyrażeniu pojęcia, albo też, że pojęciu temu brakowało dotąd odpowiedniego wyrażenia, bo inaczej na cóż byłby potrzebny jego wynalazek? Ponieważ przymiotnik „żywotny“ dawno był w użyciu, przypuszczam zatem, że mógł się zdarzyć przypadek, w którym do wyrażenia pewnej myśli, niezupełnie się nadawał. Krótka więc była rada; skoro nie nadaje się „żywotny“ niech go zastąpi „życiowy“. Wszakże godziło się pamiętać o tem, że gdzie z jakiego bądź powodu nie nadaje się przymiotnik, tam, w miejsce tworzenia dziwoląga, można go zastąpić drugim przypadkiem odpowiedniego rzeczownika. Jest naprzykład w Krakowie ulica Florjańska, Mikołajska, ale jest też ulica Ś. Anny, Ś. Ducha. Cóż więc było prostszego jak gdyby ten, co np. uskarżał się na „zawody życiowe“ był wyrzekał na „zawody życia“; kto pisał o „warunkach życiowych“, był to wyraził przez „warunki życia? Ale byłoby to wyrażenie stare, za proste, nie uderzające nowością pomysłu, wobec którego przymiotnik „żywotny“, dziś prawie zapomniany, mógłby odzyskać prawo bytu w właściwym zakresie.
Jeżeli wreszcie twórcy przymiotnika „życiowy“ i jego bezmyślnych naśladowców nie raziło podobieństwo brzmienia z innym, zupełnie prawidłowym, ale wcale nie estetycznym przymiotnikiem, to dziwna, że im nie przyszło do głowy, jakby też wyglądały utworzone na obraz i podobieństwo życiowego, przymiotniki: myciowy, szyciowy i inne tym podobne? Popuśćmy tylko wodze dowolności, a może i tego rychło się doczekamy i będzie się to nazywało wzbogaceniem języka. Taką zasługę może sobie też przypisać i ten, który, jak to świeżo czytać mi się zdarzyło użył wyrażenia: „przedsiębiorca ogłoszeniowy! a za którem rychło pójdzie przedsiębiorca „czyszczeniowy“ miasta!
Gorszym jednak, bo nielogiczniejszym, jest przymiotnik narodowościowy. Wszak narodowość jest rzeczownikiem przymiotnym, wskazującym w oderwaniu ogół cech właściwych jakiemuś narodowi; więc przymiotnik narodowościowy, miałby takie prawo bytu, jak każdy inny, utworzony w ten sposób z rzeczowników na ość, jak np. wojskowościowy, pięknościowy i t. p. Jak tu oderwanym pojęciom: wojskowość, piękność, odpowiadają w zastosowaniu: wojskowy, piękny, tak tam nie może być co innego, jak tylko: narodowy. Największa więc nielogiczność w wyrażeniu: opór narodowościowy; bo skoro narodowość nie jest sama narodem lecz zbiorem cech jemu właściwych, to więc nie ludy stanowiące naród, lecz ich właściwości, spierałyby się tu ze sobą. Spierają się o swoje prawa narody nie narodowości, a więc są spory narodowe, nie narodowościowe, tak jak np. byłyby zatargi „wojskowe“, a nie „wojskowościowe“.

Kraków.Dr. Józef Majer.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Józef Majer.