Rzeka ciągle, choć powoli, Wpada w sine morze;
Szuka Kozak swojej doli, A znaleźć nie może.
Szedł, gdzie wicher go powionie, Gdzie poniosą oczy,
Rozgrało się serce w łonie, Szeptał duch proroczy:
Poco gonisz się za marą, Gdzie cię oczy wiodą?
Rzucasz ojca, matkę starą I dziewczynę młodą.
W cudzej stronie — cudzy wszędzie Wiarą i językiem;
Tam zapłakać z kim nie będzie I pogwarzyć z nikim. —
Fale morskie! płyńcie w pole I brzegami trzęście:
Kozak marzył spotkać dolę, A spotkał nieszczęście.
Już żórawie powracały, W domu wytchnąć mogą;