O mój Józefie, z twéj szorstkiéj ręki Co pługiem wiedzie po roli,
Dziś otrzymałem dar ten maleńki Grosz wdowi — grosz dobréj woli....
O mój Józefie, dar ten tak mały Jak ziarnko w skibę rzucone,
Przed Polską wzrośnie jak dąb wspaniały Nad skarby blaskiem widome —
A wy wśród ludu, co ciemny, głuchy, Przez wroga tu zbydlęcony,
Staliście w pośród ducha posuchy Jak biedny rybak znużony —
Znajdzież, że z ludu Bóg apostoły I z ludu wybrał rodzice,
Pobłogosławi wasze stodoły I łaską spromieni lice!
A kiedyś błyśnie wieków godzina
Gdzie lud oświecon, u proga
Świątyni dziejów — jako rodzina Poczuje — czém jarzmo wroga!
O dzień to wielki będzie! dzień chwały! Wielki — jak sądu ostatni —
Jako cud Boga jasny — wspaniały Jednością społeczną bratni!..
A wtedy waszych prawnucząt wianki Na waszéj klękną mogile,
I rzucą wianki wam z macierzanki I długie przemyślą chwile —
I będą harde, że w dniu ciemnoty Ich dziadek — widział wśród ludu,
Choć nie znał pisma, z serdecznéj cnoty Przeczuł dzień jasny — dzień cudu!
O kiedyś na tym cichym smętarzu Wiejskim — nad starym o! stawem,
Kędy się słońce jak na ołtarzu, Kielich krwi schyla snem łzawym,
Kędy dąb szumi, dąb nasz prastary I bujne szumią o! zioła,
I stare grusze jako sztandary Stargane od kul do koła...
Tam ponad cichą waszą mogiłą We łzach się rzucą wnuczęta,
I wielką kochać będą was siłą I wołać — „o Polsko święta!...święta!...“
A przelatując anioł nad niemi, Pobłogosławi orlęta
I pieśnią myśl ich wzniesie od ziemi Wołając! „O Polsko święta!...“