Chcecie piosenki, o bracia moi!
Jakąż szalony piosnkę wam da?
Rozpacz mi struny na lutni stroi!
Zanucić trudno, o bracia moi,
A pieśń rozpaczy na cóż się zda?
Słuchajcie... kiedy dziko, olbrzymio
Skały odrzucą piorunom wtór,
I wiatr obudzi głosy, co drzemią
W grobach, zwaliskach, i z pól, co dymią
Krwią, w jeden straszny przeszłości chór;
Tem chciałbym jedną zczarować strunę.
Drugą bym owił pęczkami róż:
I wszystkie żary, któremi płonę,
Miłość, tęsknota, bóle zniesione —
To druga struna przy strunie burz.
Trzecia... myśl rwie się, o wyrzec trudno!
Ja bym chciał całą harmonię sfer
Schwycić na strunę! Tonami ludno
Tak płynąc w nocy krainą cudną —
Myślom i gwiazdom nadając ster.
A z tych strun jeden, jak jedno życie,
Spłynąłby do was serdeczny śpiew;
Zbudzoną przeszłość i gromów bicie,
Miłość, tęsknotę i wianków wicie,
Owiałby pokój odwiecznych stref.