Do Polaków zagranicą (Szenwald, 1944)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Lucjan Szenwald
Tytuł Do Polaków zagranicą
Pochodzenie Z ziemi gościnnej do Polski
Wydawca Związek Patriotów Polskich w ZSRR
Data wyd. 1944
Druk „Iskra Rewolucji“
Miejsce wyd. Moskwa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DO POLAKÓW ZAGRANICĄ
I

Jest taka siła, która wroga zmiecie:
Imię jej — jedność. Pewnik wiecznie nowy!
Bracia! rozsiani po całej planecie,
Coście z pożaru ocalili głowy:
Wierzę — że i Wy do Polski przyjdziecie,
Z nami podzielić szczęście odbudowy.
Wierz, że Wam, i nam, i tym, co w kraju,
Wspólny dzień błyśnie, gdy wrócim z wyraju.

II

Jest taka siła, która wroga zgnębi,
Która przemoże lęki i przesądy,
I cały naród prześwietli do głębi.
To nic, że dzielą nas morza i lądy.
Dal mgłą oplącze, a serc nie wyziębi,
I poprzez Moskwę, Nowy York i Londyn
Jest niewidzialna wstęga rozciągnięta:
Czerwona — bo przez krew, biała — bo święta.

III

Więc kędykolwiek szlakiem wojny szliście,
Przez fiordy, piaski, sztormy i samumy,
Przez delt namuły, tęczujące szkliście,
W gajów attyckich nieprzebrane szumy —

Wszędzie zerwane przez Was lauru liście
Zdobiły bukiet narodowej dumy,
I rosły groby, i wrzos na nich krwawy,
I wszystkie drogi wiodły do Warszawy.

IV

W poranków letnich niebie bladosinem,
W bezgwiezdnych nocy smolistej topieli,
Rozbitej drżącym reflektorów klinem,
W fontannie złoto-różowych szrapneli,
Ponad Hamburgiem, Kolonją, Berlinem
Ciężko huczący rój bombowych trzmieli,
To Wyście byli — Wasze grzmiało słowo.
A jeśli upadł chorągwią ogniową

V

Samolot Wasz na nienawistne gruzy,
To poto, aby je podpalić. Znają
Świst Waszych torped echa Lampeduzy,
Kiedy walczyliście z podwodną zgrają
Włoskich rekinów pancernych. I muzy
Oceaniczne pean sławy grają,
Bo każda smuga skał, wzniesiona nad te
Fale — to dla Was była — Westerplatte.

VI

Cóż się więc stało, o gromadko blada,
Że czoła wasze dziś brózda przecina,
A głowa zwiędła na piersi opada?
Cóż posmętniała sokola drużyna?
Alarm, Polacy! Krzyczcie: „Zdrada! Zdrada!”
Spod stosu kości wypełzła gadzina!
Ożyły mroczne sarkofagów kąty
I znów rok patrzy trzydziesty dziewiąty.

VII

O, krzyczcie „Zdrada!” Ciemne duchy września,
Łodzi rozbitej przeklęci sternicy,
Tak wspominani w narodowych pieśniach,
Jak się wspomina datę Targowicy,
Którym w olśnieniu sen się ucieleśnia —
Sen nie o szpadzie, lecz o szubienicy —
Uśmiechający się wtedy najmilej,
Gdy myślą honor sprzedać za przywilej.

VIII

Błazny, kupczące Polską — znów u steru!
O! krzyczcie „Zdrada!” Niech Wasz głos przepłynie
Po wszystkich iskrach ziemskiego eteru,
Niech dudni w morza skrwawionej głębinie,
Gdzie ośmiornice wypatrują żeru,
I niechaj wstrząśnie krzesłami w Londynie.
Niech w brzegi fala Tamizy żelazna
Uderzy, i niech z krzesła strąci błazna!

IX

My, wśród gościnnych krajobrazów Rosji,
Do Was, o bracia dalecy, tęsknimy,
Bracia z Tobruku, o żołnierze prości
Ze Szkocji i spod bram Jerozolimy!
Myśmy się z krajem, niby z kłączem, zrośli,
I my mamy głos — my nie po-zwo-li-my!
Broń nasza — lśniąca, hartowana krwawo
Dwuletnią z bykiem niemieckim rozprawą!

X

Nie będzie Niemiec ziemi naszej korzył,
Nie będzie Polak z tym Niemcem paktował,
Nie będzie w Polsce „nocy długich noży”
I nikt nie będzie szubienic budował.

Poleci w słońce białopióry orzeł,
Dom stanie w światłach od podłóg do pował,
Sojusz połączy dwie strony rubieży:
Wojna poczęła go, pokój rozszerzy.

XI

W pasie strzeleckim, w zielonym mundurze
Stoję — i owoc mam kamienny w dłoni,
Granat z nasieniem wolności. Gdzieś w górze
Lecą żórawie — oko ich nie zgoni.
Za chwilę trąbki głos obwieści burzę.
Pójdę — w piorunów i kopyt pogoni,
Pójdę — wyrąbać tor oddziałów bryłom.
Piechota, konie, czołgi runą w wyłom.

XII

Nad las się wzbiją strzałki samolotów
I zatoczywszy łuk, spadną na wroga —
Wielkie i lśniące. Z armatnich wylotów
Wystrzeli na świat groza i pożoga.
Dym będzie płynął wśród leśnych wykrotów,
Niby po ziemi włócząca się noga
Olbrzymiej chmury, co skryła niebiosy,
I będzie serc ofiara — będą stosy.

XIII

We krwi będziemy brnąć — krew nie zamaże
Naszej czystości, ból nie złamie woli,
I życie swoje tak oddamy w darze,
Jako się bratu daje garstkę soli.
Polsko! widziana przez marzeń witraże!
Wolna — bo my zburzymy gmach niewoli,
Silna — bo w boju przyjaciele z nami —
Witaj się, matko, z swoimi synami.

Dywizja, sierpień 1943 r.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Lucjan Szenwald.