Dawne rządy i rewolucya/Księga druga/Rozdział X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Alexis de Tocqueville
Tytuł Dawne rządy i rewolucya
Księga druga
Wydawca M. Arct
Data wyd. 1907
Druk M. Arct
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Władysław Mieczysław Kozłowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ROZDZIAŁ X.
Jakim sposobem zniesienie wolności politycznej i rozdział klas wytworzyły prawie wszystkie choroby społeczne, które zburzyły dawny ustrój.

Gdyby Anglicy utracili byli od czasów średniowiecznych wolność polityczną i swobody miejscowe, które bez niej istnieć nie mogą, rozmaite klasy, z których składa się arystokracya angielska, oddaliłyby się od siebie prawdopodobnie tak, jak to miało miejsce we Francyi i na lądzie Europy. Lecz wolność zmuszała je do trzymania się razem, aby módz porozumiewać się w razie potrzeby.
Artur Young, którego książka daje najbardziej pouczający obraz dawnej Francyi, opowiada, iż będąc raz u księcia Liancourt wynurzył życzenie rozmówić się z wybitniejszymi z rolników okolicznych. Książe polecił rządcy swemu przyprowadzić ich do Younga. Z tego powodu Anglik robi następującą uwagę: „U obywatela angielskiego zaproszonoby trzech lub czterech fermerów okolicznych, którzy siedliby do stołu razem z rodziną i paniami domu. Widziałem to przynajmniej sto razy na naszych wyspach. Lecz daremnem by było szukać czegoś podobnego we Francyi”. Niema wątpliwości, że arystokracya angielska była dawniejszą od francuskiej; lecz interes stanu zmuszał ją do zbliżania się z niższemi warstwami, a gotowa ona była na wszelkie ofiary dla utrzymania rządów. Od kilku stuleci niema w Anglii innych nierówności podatkowych, prócz tych, które wprowadzono na korzyść klas ubogich. W Anglii XVIII w. z przywilejów podatkowych korzysta ubogi, we Francyi zamożny.
W XIV w. zasada n’impose qui ne veut (Niech nie płaci podatków, kto nie bierze udziału w ich postanowieniu) była również utrwaloną we Francyi, jak i w Anglii. W tej dobie było wiele podobieństw między instytucyami politycznemi Anglii a Francyi, lecz im dalej, tem mniej. Można je porównać do dwóch linii, które wychodząc z punktów stykających się, oddalają się coraz bardziej od siebie.
Śmiem twierdzić, że w chwili, gdy naród znużony długotrwałym nierządem, który towarzyszył wzięciu do niewoli króla Jana i obłędowi Karola VI, pozwolił królom wprowadzić podatek ogólny bez jego udziału, i gdy szlachta popełniła nikczemność dopuszczając do opodatkowania trzeciego stanu, byle uwolnić się samej od podatku, rzucone zostały nasiona wszystkich wad i nadużyć, które stały się przyczyną upadku dawnych rządów.
Przyjrzyjmy się, jak rana ta rozszerzała się z biegiem lat.
W swoich Badaniach nad finansami Francyi Forbaunnet zaznacza, że królowie w ogóle utrzymywali się w wiekach średnich ze swoich domenów; ponieważ zaś nadzwyczajne potrzeby zaspakajały się drogą nadzwyczajnych podatków, ciężar ich spadał jednostajnie na duchowieństwo, szlachtę i lud.
Większa część podatków przyjętych przez stany w ciągu XIV w. miały istotnie taką cechę. Prawie wszystkie były uboczne; spadały więc na konsumentów niezależnie od ich stanu. Jeśli zaś wprowadza się niekiedy podatek prosty, spada on nie na własność, lecz na dochód, tak np. szlachta, duchowieństwo i mieszczanie zobowiązują się w ciągu roku spłacać królowi dziesiątą część dochodu. Wprawdzie podatek osobisty nigdy nie obciążał szlachcica; zwalniał go od niego obowiązek osobistego stawania do wojska.
Gdy król po raz pierwszy naznaczył podatki samowolnie, rozumiał, iż należy obrać takie, któreby nie spadały bezpośrednio na szlachtę, będącą wówczas niebezpiecznym rywalem królewskim. Dlatego też wybrał podatek osobisty, od którego szlachta była wolna. W ten sposób do nierówności poszczególnych przyłączyła się nierówność ogólna, potęgująca i popierająca wszystkie inne. Od tego czasu, w miarę wzrostu potrzeb, wszystkie nowe podatki zbierają się w tej formie.

Opowiadają, że Mazarini, potrzebując pieniędzy, chciał opodatkować ważniejsze domy Paryża; lecz napotkawszy na opór osób zainteresowanych, dopisał potrzebne mu 5 000.000 do ogólnej sumy podatku osobistego. Zamierzając opodatkować najzamożniejszych obywateli, skończył na tem, że obciążył najuboższych.
Dochód z podatków tak źle obmyślanych był ograniczony, a potrzeby królów rosły bezgranicznie. Nie chcieli wszakże oni zwoływać stanów dla uzyskania od nich zapomóg, ani też opodatkowywać szlachty, aby nie dać jej powodu do zażądania zwołania stanów; stąd owa potworna i szkodliwa pomysłowość finansowa, tak charakterystyczna dla ostatnich trzech wieków monarchii.
Potrzeba przestudyować szczegóły administracyjne i finansowe rządów przedrewolucyjnych, aby zrozumieć, do jakich środków gwałtownych i nieuczciwych może być doprowadzony rząd, pozbawiany kontroli, przez potrzebę pieniędzy, skoro tylko czas uświęcił jego władzę i uwolnił od obawy Rewolucyi, tej ostatniej ucieczki ludów. W historyi tej znajdujemy na każdym kroku wypadki, że majątki królewskie zostają sprzedane, a następnie odebrane, jako nie podlegające sprzedaży; ustawiczne pogwałcenie umów, nie uznanie praw nabytych, pokrzywdzenie kredytorów państwowych przy każdym kryzysie, ustawiczne nadużycia zaufania publicznego.
Przywileje oddane na wieczne czasy, zostają ustawicznie odbierane. Gdyby można było współczuć z przykrościami wywołanemi przez głupią próżność, litowalibyśmy się nad losem tej szlachty nowo-kreowanej, której przez całe XVII i XVIII st. każą od czasu do czasu kupować na nowo czcze odznaczenia lub niesprawiedliwe przywileje, za które już kilkakrotnie płacili. Tak Ludwik XIV ogłosił nieważność wszystkich tytułów szlacheckich nabytych od 90 lat, których większość sam nadał. Zachować je można było nie inaczej, jak płacąc ponownie. Ludwik XV naśladował ten przykład w 80 lat później.
Rząd zakazuje wyręczać się przez kogoś w pełnieniu służby wojskowej, z obawy, aby nie urosła cena na rekrutów. Miasta, gminy i szpitale zmuszane są do pogwałcenia zobowiązań, aby mogły pożyczać królowi. W parafjach nie dopuszczają do wykonania prac pożytecznych z obawy, aby nie ucierpiał na tem podatek.
Gdy powstał projekt zamiany robocizny drogowej na podatek pieniężny, autorowie jego cofnęli swój projekt z obawy, że rząd użyje zebrane pieniądze na swoje cele, opodatkowani zaś zmuszeni będą, obok podatku, spełniać robociznę.
W bardzo odległej epoce ustanowiono podatek pod nazwą droit de franc fief, podatek na nieszlachtę, posiadającą majątki szlacheckie. Wytwarzał on między posiadłościami takiż podział, jaki istniał pośród ludzi, a przez to potęgował rozdział klas. W Anglii, przeciwnie, nic nie przyśpieszyło w tej mierze zbliżenia klas, jak zniesienie w XVII w. wszystkich cech, wyróżniających posiadłość lenną od nieszlacheckiej.
W XIV w. droit de franc fief nie było uciążliwe i zbierało się w rzadkich odstępach czasu; w XVIII, gdy feodalizm jest prawie zniesiony, podatek ten pobiera się co 20 lat i wynosi cały dochód roczny.
Niesłusznie przypisują wiekom średnim złe, wytworzone przez korporacye przemysłowe. Cechy były jedynie tylko środkiem zbliżenia rzemieślników jednego zawodu i wytworzenia w jego obrębie wolnego zarządu, mającego na celu pomoc członkom i utrzymanie porządku. Więcej prawdopodobnie nie chciał od nich Ludwik Święty.
Dopiero w początku XVI stul., a więc w dobie odrodzenia, zaczęto uważać prawo do pracy, jako przywilej, który król mógł sprzedawać. Wówczas każda mała korporacya, uznana przez państwo, stała się drobną zamkniętą arystokracyą, a wreszcie ustaliły się owe monopole tak szkodliwe dla rozwoju rzemiosł, a które tak oburzały naszych przodków. Od Henryka III, który jeśli nie stworzył, to rozpowszechnił to złe, do Ludwika XVI, który je zniósł, nadużycia systematu cechów nie przestały wzmagać się, gdy jednocześnie postęp społeczeństwa czynił je coraz mniej znośnemi, a opinia potępiała coraz bardziej. Corocznie nowe zawody traciły wolność, a przywileje dawnych wzmagały się; najwyższego zaś stopnia dosięgnął rozwój cechów za Ludwika XIV, gdy rząd najwięcej potrzebował pieniędzy.
W roku 1755 Letronne mówi: „Państwo ustanowiło związki przemysłowe jedynie po to, aby ciągnąć z nich korzyść, bądź przez sprzedaż patentów, bądź przez nowe oficya, które cechy zmuszone są wykupywać. Edykt z r. 1673 wyciągnął ostatni wniosek z zasad Henryka III, zmuszając wszystkie związki do wykupienia patentów, a wszystkich rzemieślników, nie należących jeszcze, do przystąpienia do nich. Ta marna sprawa przyniosła skarbowi 300.000 liwrów“.
Widzieliśmy, że cały zarząd miejski został zburzony nie dla celów politycznych, lecz fiskalnych. Ta sama potrzeba pieniędzy wytworzyła sprzedaż urzędów. Dzięki temu wytworzyła się owa namiętność ku posadom rządowym, która się stała powodem rewolucji i niewoli. W miarę wzrostu kłopotów finansowych tworzono nowe posady. Colbert znalazł w r. 1674, że kapitały włożone w tę marną formę własności, wynosiły około 500 milionów; Richelieu zniósł, jak powiadają 100.000 urzędów. Za nieznaczną sumę pieniężną, rząd zrzekał się prawa kontrolowania swoich własnych agentów.
Można śmiało twierdzić, że żadna z tych nienawistnych instytucyi nie przetrwała by 20 lat, gdyby wolno było nad niemi dyskutować. Stany generalne, rzadko zwoływane w ostatnich stuleciach, nie przestawały ich wytykać. Niejednokrotnie wskazywano, że źródłem nadużyć jest przywłaszczone przez króla „prawo wzbogacania się kosztem ludu, bez zgody i bez dyskusyi ze strony trzech stanów”. Na każdej sesyi protestują przeciw nierówności podatków; kilkakrotnie powtarzają żądanie zniesienia cechów. W każdem stuleciu krytykują sprzedaż urzędów, twierdząc, że kto sprzedaje urząd, sprzedaje sprawiedliwość (Qui vend office, vend justice). Najlepsi królowie posługują się jednak tą metodą narówni z najgorszymi. Wprowadza ją ostatecznie Ludwik XII, a Henryk IV wprowadza dziedziczność.
Ta sama pobudka, niechęć do zwoływania stanów, stają się przyczyną, że większa część ich czynności politycznej zostaje przekazana parlamentom, co wplątało instytucye sądowe do administracyi, z wielką szkodą dla porządku spraw. Rząd chciał przekonać Francuzów, że daje im nowe rękojmie, zamiast tych, które odbierał.
Wreszcie obawa, że naród zażąda powrotu wolności w zamian za żądanie pieniędzy, pobudzało rząd do rozdzielania klas, aby nie mogły wspólnie działać. Ze wszystkich królów jeden tylko Ludwik XVI dążył do zbliżenia klas.
Ten rozdział klas był zbrodnią dawnej monarchii. Francya dała światu przykład pamiętny. Gdy rozmaite klasy, na które rozbite zostało społeczeństwo dawnej Francyi, zetknęły się ponownie w dobie Rewolucyi, po tak długim i głębokim rozdzieleniu, zetknęły się jedynie po to, by rozpocząć wojnę domową.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Alexis de Tocqueville i tłumacza: Władysław Mieczysław Kozłowski.