Długonogi Iks/List 87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jean Webster
Tytuł Długonogi Iks
Wydawca Bibljoteka Dzieł Wyborowych
Data wyd. 1926
Druk Sp. Akc. Zakł. Graf. „Drukarnia Polska“
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Róża Centnerszwerowa
Tytuł orygin. Daddy-Long-Legs
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

Wierzbinki, 4-go kwietnia.

Drogi Ojczulku.
Zauważył pan stempel pocztowy? Sallie i ja uświetniamy Wierzbinki przez czas ferji wielkanocnych naszą obecnością. Doszłyśmy do wniosku, że najlepiej wykorzystamy nasze dziesięć dni wakacji, jeśli spędzimy je w cichym jakimś zakątku. Nerwy nasze doszły do takiego stanu, że nie mogłyby znieść jednego chociażby jeszcze obiadu w Fergusson. Obiadowanie w jednej sali z czterema setkami dziewcząt jest prawdziwą katuszą dla przemęczonych nerwów. Taki jest hałas, że niepodobna usłyszeć, co mówi sąsiadka z przeciwnej strony stołu, chyba, że zrobi z ręki trąbkę i będzie wrzeszczała przez nią na cały głos. Niech pan nie myśli, że to przesada.
Wałęsamy się tutaj po pagórkach, czytamy, piszemy i zażywamy odpoczynku. Wgramoliłyśmy się dzisiaj na szczyt Niebosiężny, — tam, gdzie „panicz Jerry“ i ja gotowaliśmy wieczerzę. Nie chce się wierzyć, że minęło już od tego czasu prawie dwa lata. Miejsce, gdzie dym naszego ogniska okopcił skałę, było jeszcze wyraźnie widocznie. Dziwne to, jak widok miejsc związany jest nieodłącznie z osobami działającemi w nich, tak, że niepodobna oglądać pierwszych bez wspominania drugich. Czułam się bez niego dziwnie osamotnioną przez dwie minuty.
Niech pan zgadnie, Ojczulku, czem jestem zajęta ostatnio? Napewno pomyśli pan, że jestem niepoprawna. — Piszę książkę. Zaczęłam pisać przed trzema tygodniami i pochłaniam ją ogromnemi porcjami. Odkryłam nareszcie sekret. „Panicz Jerry“ i ów redaktor mieli rację — najniechybniej trafia się do duszy czytelnika, pisząc o tem, co się zna dobrze. Proszę zgadnąć, gdzie odbywa się akcja? W domu Wychowawczym. Książka jest dobra, Ojczulku! Widzę naprawdę, że jest dobra. Tematem jej są drobne, zwykłe wydarzenia codzienne. Jestem teraz realistką. Pożegnałam się na razie z romantyzmem; może kiedyś, w przyszłości, powrócę do niego, jak rozpocznę moje własne życie, pełne przygód niezwykłych.
Ta nowa książka musi być skończona i wydrukowana! Przekona się pan, że będzie. Jeśli się czegoś bardzo gorąco pragnie, nie ustając w usiłowaniach osiągnięcia upragnionego celu, osiąga się go w końcu. Przez całe cztery lata pragnęłam i usiłowałam dostać list od pana — i jeszcze nie dałam za wygranę.
Dobranoc, Ojczyku ojczysty!
(„Ojczyku ojczysty!“ — podoba się panu taka aliteracja? Prawda, że ładnie brzmi?).

Całem sercem oddana panu,
Aga.

P. S. Zapomniałam opowiedzieć panu o nowinach folwarcznych. Niestety, są bardzo smutne. Niech pan nie czyta tego przypisku, jeśli nie chce pan narazić na szwank swojej wrażliwości.
Biedny stary bułanek zdechł. Tak osłabł, że nie mógł już żuć i musiano go zastrzelić.
Dziewięcioro kurcząt udusiła łasica czy kuna, a może po prostu szczur.
Jedna z kur zachorowała; musieliśmy sprowadzić do niej weterynarza z Bonnyrigg. Andrzej czuwał przy niej całą noc, żeby wlewać jej w gardło olej lniany i wódkę. Mamy jednak poważne przypuszczenia, że biedna chora jałosia dostała tylko olej lniany.
Sentymentalny Tommy (z sierścią mieniącą, jak szyldret) zginął; jest obawa, czy nie wpadł w zasadzkę.
Ach, tyle jest utrapień na świecie!






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Jean Webster i tłumacza: Róża Centnerszwerowa.