Czerwone i czarne (Stendhal, 1932)/Tom I/XX

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stendhal
Tytuł Czerwone i czarne
Wydawca Bibljoteka Boya
Data wyd. 1932
Druk Drukarnia Zakładów Wydawniczych
M. Arct S. A.
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Tytuł orygin. Le Rouge et le Noir
Podtytuł oryginalny Chronique du XIXe siècle
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom I
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
XX. ANONIMY.

Do not give d’alliance,
Too much the rein, the strongest oaths are straw,
To the fire i’the blood.
Tempest.

Opuszczając salon koło północy, Juljan zdołał szepnąć kochance:
— Nie przychodź do mnie dziś w nocy, mąż podejrzewa nas; przysiągłbym że ten duży list, który czytał z tak chmurną miną, to anonim.
Szczęściem, Juljan zamykał się na klucz. Pani de Rênal powzięła szaloną myśl, że ta przestroga była jedynie pozorem dla uniknięcia schadzki. Straciła zupełnie głowę; o zwykłej porze, przyszła pod drzwi. Słysząc hałas w kurytarzu, Juljan zgasił natychmiast lampę. Ktoś silił się otworzyć drzwi: pani de Rênal, czy zazdrosny mąż?
Nazajutrz, bardzo wcześnie, kucharka, życzliwa Juljanowi, przyniosła mu książkę: na okładce widniało co następuje, skreślone po włosku: Guardate alla pagina 130.
Juljan zadrżał na widok tej nieostrożności, otworzył na wskazanej stronicy i znalazł przypięty szpilką list, pisany w pośpiechu, oblany łzami i pełen ortograficznych błędów. Zazwyczaj, pani de Rênal pisała bardzo poprawnie; wzruszony tym szczegółem, Juljan zapomniał nieco o jej strasznej nierozwadze.
„Nie chciałeś mnie wpuścić tej nocy? Bywają chwile, w których zdaje mi się że nie zdołam nigdy zajrzeć w głąb twej duszy. Spojrzenia twoje przerażają mnie. Boję się ciebie. Wielki Boże! Możeś ty mnie nigdy nie kochał? W takim razie, niech mąż dowie się o naszym stosunku, niech mnie zamknie w więzieniu, na wsi, zdala od dzieci. Może Bóg tak chce. Umrę rychło; ale ty będziesz potworem.
„Nie kochasz mnie? znużony jesteś mem szaleństwem, memi wyrzutami, ty, bezbożny? Chcesz mnie zgubić? dam ci łatwy sposób. Pokaż ten list w całem Verrières, albo raczej tylko panu Valenod. Powiedz mu że cię kocham; ale nie, nie wymawiaj takiego bluźnierstwa; powiedz mu że cię ubóstwiam, że życie zaczęło się dla mnie dopiero od dnia gdy cię ujrzałam; że, w najszaleńszych pragnieniach młodości, nie śniłam nawet o szczęściu jakie ci zawdzięczam; że poświęciłam ci życie, duszę. Wiesz, że poświęcam ci daleko więcej.
„Ale czy ten człowiek wie, co to poświęcenie? Powiedz mu, powiedz, aby go podrażnić, że ja gardzę ludzką złośliwością, że istnieje dla mnie na świecie jedno tylko nieszczęście; stracić serce jedynego człowieka, który mnie trzyma przy życiu. Cóż za szczęściem byłoby dla mnie stracić to życie, złożyć je w ofierze i nie drżeć już o dzieci.
„Bądź pewny, jedyny mój, jeśli był jaki anonim, pochodzi on od tego wstrętnego człowieka, który przez sześć lat prześladował mnie swoim grubym głosem, przechwałkami z jazdy konnej, swą głupią i nadętą zarozumiałością!
„Czy był jaki anonim? ty niedobry, o tem właśnie chciałam mówić z tobą; ale nie, dobrze zrobiłeś. Tuląc cię w ramionach, może ostatni raz, nie byłabym zdolna do chłodnego zastanowienia, na jakie zdobyłam się w samotności. Od tej chwili, szczęście nasze nie będzie już tak łatwe. Czy to będzie przykrość dla ciebie? Może; w dni, w których nie dostaniesz od pana Fouqué jakiej ciekawej książki. Zdobyłam się na poświęcenie; jutro, czy istnieje anonim czy nie, ja też powiem mężowi że otrzymałam anonim, i że trzeba natychmiast wynagrodzić cię hojnie, znaleźć przyzwoity pozór, i odesłać bezzwłocznie do rodziców.
„Ach, jedyny mój, rozstaniemy się na dwa tygodnie, miesiąc może! Och! wierzę, chcę wierzyć, że będziesz cierpiał tyle co ja. Ale to jedyny sposób, aby sparaliżować ów anonim; nie pierwszy-to jaki mąż otrzymał o mnie. Ach, dawniej śmiałam się z tego!
„Plan mój ma jeden tylko cel; przekonać męża, że list pochodzi od Valenoda; nie wątpię zresztą że tak jest w istocie. Skoro opuścisz dom, udaj się do Verrières; postaram się, aby i mąż wybrał się tam na jakie dwa tygodnie, by dowieść głupcom że nic nie zaszło między tobą a nim. Znalazłszy się w Verrières, nawiąż stosunki ze wszystkimi, nawet z liberałami; wiem że kobiety będą cię rozrywały.
„Nie szukaj zwady z Valenodem; ani nie myśl o żadnem obcinaniu uszu, jak się odgrażałeś kiedyś; owszem, bądź dlań najuprzejmieszy. Trzeba aby gadano w Verrières że masz wstąpić do Valenodów, lub do innego domu, jako preceptor“.
„Tego mąż nie zniesie. A gdyby nawet się z tem pogodził, będziesz mieszkał w Verrières, chłopcy moi, którzy cię tak kochają, będą cię odwiedzali od czasu do czasu. Boże wielki! czuję że bardziej kocham swoje dzieci, dlatego że one ciebie kochają. Co za męka! jak się to wszystko skończy?... Zmysły tracę... słowem, wiesz jak postępować; bądź miły, grzeczny, uprzejmy dla tych chamów, błagam cię na kolanach: w ich rękach będzie nasz los. Bądź przekonany, że w postępowaniu z tobą mąż nagnie się do tego co mu każe opinja publiczna.
Ty masz mi dostarczyć anonimu: uzbrój się w cierpliwość i nożyczki. Powykrawaj z książki słowa które ci nakreślę; naklej je potem na arkuszu sinego papieru który dołączam; mam go od pana Valenod. Bądź przygotowany na rewizję; spal resztę książki z której powycinasz słowa. Jeśli nie znajdziesz całych słów, miej cierpliwość złożyć je litera po literze. Aby ci umniejszyć trudu, ułożyłam list aż nazbyt krótki. Ach, jeśli mnie już nie kochasz — a obawiam się tego, — jakże długi wyda ci się mój własny.

ANONIM.

Pani!
Wszystkie twoje intryżki są znane; ale uprzedzono już osoby, które powołane są aby je poskromić. Przez resztkę przyjaźni dla pani, wzywam cię abyś zerwała z tym parobczakiem. Jeżeli zdobędziesz się na ten rozsądny krok, mąż pomyśli iż ostrzeżenie które otrzymał jest fałszem, i nikt nie wyprowadzi go z błędu. Pomnij, że mam twoją tajemnicę; drżyj, nieszczęśliwa; odtąd, będziesz tak tańczyć jak ja ci zagram.
„Skoro skończysz naklejać ten list (czy poznajesz styl dyrektora?) wyjdź z domu, postaram się spotkać z tobą.
„Udam się w stronę wsi i wrócę niby zmęczona: ach, i będę w istocie! Wielki Boże! na co ja się narażam, a wszystko tylko dlatego, że, jak ci się zdaje, ów list to był anonim! Wzruszona, oburzona, oddam mężowi ten list, wręczony mi rzekomo przez nieznajomego. Ty wybierz się z dziećmi do lasu i nie wracaj aż na obiad.
„Z wysokości skał, możesz dostrzec wieżę gołębnika. Jeśli sprawy obrócą się dobrze, wywieszę białą chustkę; w przeciwnymi razie, nie będzie nic.
„Czy serce twoje, niewdzięczny, nie znajdzie przed tą przechadzką sposobu powiedzenia mi że mnie kochasz? Cobądź się zdarzy, bądź pewien jednego: nie przeżyję ani o dzień naszej ostatecznej rozłąki. Och! zła matka ze mnie; ale te dwa słowa są dla mnie tylko czczym dźwiękiem, drogi Juljanie. Nie czuję ich, jedynie o tobie mogę myśleć w tej chwili, napisałam je jedynie abyś mnie nie potępiał. Teraz, kiedy za chwilę mogę cię stracić, pocóż udawać? Tak, choćby dusza moja miała ci się wydać ohydna, nie chcę kłamać przed człowiekiem którego ubóstwiam. Zawiele już oszukiwałam w życiu. Jeśli mnie już nie kochasz, przebaczam ci. Nie mam czasu odczytać listu. Nic to dla mnie opłacić życiem szczęsne dni spędzone w twych ramionach. Wiesz, że będę mnie kosztowały więcej“.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Stendhal i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.