Sprzykrzywszy sobie Rózię i Andzię i Lodkę.
Pan Symforyan polubił zwinną, czarną kotkę. Śliczne to było stworzenie, A figlarne nieskończenie.
Zaledwie dzień się robi, od samego rana,
Już kotka swemu panu skacze na kolana, Już się przymila, mruczy, figluje I pan Symforyan szczęśliwym się czuje; Puszystą kotkę ręką czule gładzi, Myśląc, ta zawsze wierna i nie zdradzi.
Przyszedł marzec, śnieg jeszcze padać nie przestawał,
Na dachach już się koci rozpoczął karnawał,
Pan Symforyan jest smutny, nie ma czarnej kotki,
Bo stałość u płci pięknej to wierutne plotki.