Boska Komedia (Stanisławski)/Raj - Pieśń XXXIII

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Pieśń XXXII Boska Komedia • Raj • Dante Alighieri
Pieśń XXXII Boska Komedia
Raj
Dante Alighieri
Przekład: Antoni Robert Stanisławski.

PIEŚŃ
TRZYDZIESTA TRZECIA.

Dziewico Matko, córko Syna twego,
Korna i wyższa nad stworzenie wszelkie,
Przedwiecznej myśli niewzruszony celu!
Tyś to jest, któraś tak uszlachetniła
Naturę ludzką, że najwyższy Twórca
Sam nie pogardził zostać jej utworem.
W żywocie twoim znowu się zatliła
Miłość, pod której żarem się rozwinął
Kwiat ten tak cudny w tym pokoju wiecznym.[1]
Ty miłosierdzia południowem słońcem
Jesteś tu dla nas, a dla śmiertelników
Jesteś tam żywą nadzieji krynicą.
Niewiasto! jesteś tak wielka, tak można,
Że ten, kto Łaski pragnie, a do ciebie
Się nie ucieka, ten, zaiste, pragnie
By żądza jego bez skrzydeł latała.
Łaskawość twoja nie tylko wspomaga
Tego kto prosi; lecz niejednokrotnie

Uprzedza prośby wspaniale i hojnie.
W tobie się litość, w tobie miłosierdzie,
W tobie wspaniałość, w tobie dobroć wszelka
Jaka być może w stworzeniu, jednoczy, —
Oto ten, który aż na te wyżyny,
Z najgłębszej świata wznosząc się otchłani,
Widział z koleji różne duchów życie,
Łaski twej błaga, abyś mu raczyła
Dać tyle mocy, iżby mógł oczyma
Do Najwyższego podnieść się Zbawienia.[2]
A ja, com nigdy dla samego siebie
Nie gorzał takim widzenia zapałem,
Jak dziś dla niego, wszystkie me błagania
Niosę ci, prosząc by nie były marne.
Obyś prośbami rozproszyła swemi
Śmiertelnej jego krewkości pomrokę,
By mu się Miłość Najwyższa odkryła! —
Jeszcze cię błagam, Pani, która wszystko
Co chcesz to możesz, byś po tem widzeniu,
W nim uczuć władze przechowała zdrowe.
Zwalcz w nim popędy ludzkie swą opieką.
Patrz, za mą prośbą, ręce do cię składa
Beatrix, łącznie z tylu świętych gronem.“
Oczy, co Bóg je uczcił i ukochał;
W błagającego utkwione, znać dały,
Ile jej miłe są pokorne modły.
Potem na wieczne światło się zwróciły,
W którem, zaiste, wierzyć niepodobna,

By się tak jasny nurzał wzrok stworzenia.
A ja, com teraz zbliżał się do celu
Wszystkich mych życzeń, jak powinien byłem,
Zapał mej żądzy poskromiłem w sobie.
Bernard z uśmiechem zachęcał mnie znakiem,
Bym patrzał wgórę; ale już sam przez się
Byłem ja takim, jak on sobie życzył;
Albowiem wzrok mój, czyściejszym się stając,
Więcej i więcej przenikał w promienie
Szczytnego światła, co jest prawdą samą. —
Odtąd już wzrok mój był nad mowę naszą,
Która przed takiem korzy się widzeniem,
Korzy się pamięć przed bezmiarem takim! —

Jak temu, który we śnie o czemś marzy,
Po śnie zostaje uczucia wrażenie,
I nic innego na myśl nie przychodzi;
Tak dziś jest ze mną; bo widzenie moje
Znikło już prawie, a jeszcze mi w serce
Sączy się słodycz, z niego tam zrodzona.
Tak śnieg pod okiem słońca się rozpływa;
Tak z tchnieniem wiatru, wyrocznie Sybilli,
Na wiotkich listkach spisane, ginęły.[3]

Światło Najwyższe, które tak niezmiernie
Nad śmiertelników wznosisz się pojęcia,
Duchowi memu użycz cząstkę małą
Tego, co mi się wonczas okazało;
I mowę moją uczyń tak potężną,

Aby iskierkę jednę Twojej Chwały,
Przekazać mogła przyszłym pokoleniom.
Bo gdy się w mojej odbije pamięci,
I zabrzmi nieco w pieśni mojej rymach,
Tryumf Twój łacniej zrozumianym będzie.

Uczuwszy ostrze żywego promienia,
Sądzę, że byłbym pozostał olśniony,
Gdybym od niego oczy me odwrócił;
I przypominam, że tem ośmielony,
Mężniej znosiłem blask ów, aż nareszcie
Wzrok mój stopiłem z Nieskończoną Mocą,
O Łasko hojna, z której pochop wziąłem
W Jasności Wiecznej utkwić me spojrzenie,
Tak żem dokonał w niej widzenia mego! —
W jej głębokości widziałem spojone
Miłości węzłem w jednę księgę wielką
Wszystko, co w kartach świata rozproszone:
Istność, przypadek, ich własności wszelkie, —
Wszystko się razem zlało w taki sposób,
Że, co tu mówię, — jest odblaskiem słabym.
Nawet ogólną węzła tego formę
Sądzę żem widział; bo kiedy to mówię
Pełniejszą roskosz w duszy mojej czuję.[4]

Jedna tu chwila większe zapomnienie
Sprowadza, niźli dwadzieścia pięć wieków
Względem wyprawy, gdy Neptun zdziwiony
Widział cień pierwszej Agronautów nawy.[5]

Podobnie duch mój, zdumieniem przejęty,
Nieporuszony wpatrywał się pilnie
I pałał coraz gorętszem pragnieniem;
A owe światło stawało się takiem,
Że niepodobna aby ktoś od niego
Chciał się ku innym odwrócić widokom.
Albowiem dobro — przedmiot naszych chęci —
W niem się jednoczy, i nazewnątrz jego
Wszystko ułomne, co w niem doskonałe.

Teraz, już nawet na to, co wspominam,
Słowa me będą słabsze, niż dziecięcia,
Co jeszcze język zrasza piersi mlekiem;
Nie że rozliczny pozór w sobie miała
Ta jasność żywa, na którą patrzałem,
Bo jest niezmiennie, jaką zawsze była;
Ale, że wzrok mój coraz więcej mocy
Nabierał, patrząc, — obraz ten jedyny,
Ze zmianą we mnie, dla mnie się rozwijał.

Owoż, w głębokiej, a przezornej treści
Górnego światła, ujrzałem trzy kręgi
Trojakiej barwy, a jednakiej miary.
Jeden się zdaje, jako tęcza z tęczy,
Odbił z drugiego; trzeci zdał się ogniem,
Tchnącym z niego i z tamtego razem.[6]
O, jakże słabe, jak mdłe słowa moje
W stosunku myśli, która względem tego,
Co tam widziałem, tak jest niedołężną,

Iż nie dość o niej wyrzec, że jest małą. —
Jasności wieczna, która sama w sobie
Przebywasz, sama li pojmujesz siebie,
A pojmująca i przez się pojęta,
Kochasz się w sobie i do się uśmiechasz!
Obwód, co z ciebie zdawał się poczęty
Właśnie jak światło od światła odbite,
Kiedym go memi przebiegał oczyma,
We wnętrzu swojem, własną barwą swoją
Odmalowany obraz nasz ukazał;
Przeto w nim całkiem wzrok mój się zanurzył.[7]
Jak geometra, zatopiony cały
W mierzeniu koła, myśląc, nie znajduje
Zasady, której potrzebuje żądnie;[8]
Takim ja byłem na ten widok nowy:
Pragnąłem bowiem widzieć jak przystaje
Obraz do koła i jak się w niem mieści;
Lecz na nic tutaj były skrzydła własne;
Jeno myśl moją jakiś blask uderzył,
W którym się zadość stało jej życzeniu![9]

Tu sił zabrakło wyobraźni szczytnej;...
Lecz, jak toczone jednostajnie koło,
Już potoczyła żądzę mą i wolę
Miłość, co słońce porusza i gwiazdy.[10]







  1. Przez wcielenie się Słowa Bożego w żywocie Maryi, roznieconą została na nowo miłość Boga dla rodu ludzkiego — miłość zgaszona przez grzech Adama, a w promieniach tej miłości rozwinął się kwiat rajski — Róża mistyczna.
  2. Dante z najgłębszej otchłani piekieł, która środek ziemi zajmuje, wznosił się kolejno przez wszystkie stopnie czyśca i przez wszystkie sfery niebieskie, aż do Empireum.
  3. Wirgiljusz opiewa, że wyrocznie Sybilli Kumejskiej spisywane były na liściach drzew, rosnących u jej groty, i że je wiater rozpraszał. (Aeneid. III.).
  4. W głębi Przedwiecznej Jasności, Dante dostrzegł zjednoczone wszystkie żywioły, z których się składają niezliczone utwory i cząsteczki składowe wszechświata: widział on tam nietylko treść wszystkich rzeczy, wieczną, że tak powiem, materją wszelkiego bytu, ale jeszcze widział rozmaite jej własności, prawa którym ulega, i sam nawet przypadek (accidente) dojrzał w liczbie tych żywiołów.
  5. To jest: Kiedy widzenie moje ustało, po chwili, bardziej już ono wyszło mi z pamięci, aniżeli wyprawa Argonautów, która miała miejsce przed 2500 lat. — Neptun dziwował się, ujrzawszy na wodach swoich nawę Argonautów płynących do Kolchos, po złote runo.
  6. Te trzy kręgi wyrażają Trójcę Świętą: drugi, pochodzący od pierwszego, jest to Syn Boży idący od Ojca; trzeci ognisty, wionący z obu pierwszych — to Duch Sty, pochodzący od Ojca i Syna.
  7. Obraz ludzi narysowany w obwodzie drugiego kręgu oznacza wcielenie się Słowa Bożego.
  8. Napomyka tu widocznie Poeta na bezskuteczne zawsze zaciekania się geometrów nad kwadraturą koła.
  9. To jest nie byłem w stanie o własnych siłach zrozumieć tajemnicę wcielenia Boga, ale mi ją dał pojąć blask Łaski Bożej.
  10. Kiedy nastała chwila, w której widzenie moje ustać miało, wyobraźnia moja nagle upadła na sile, i w tejże chwili, Bóg, który nadaje ruch słońcu i gwiazdom, wolę moją i chęci pchnął na zwyczajny tor ich, to jest przywrócił do naturalnego stanu.