Boska Komedia (Stanisławski)/Raj - Pieśń I

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Czyściec Boska Komedia • Raj • Dante Alighieri Pieśń II
Czyściec Boska Komedia
Raj
Dante Alighieri
Pieśń II
Przekład: Antoni Robert Stanisławski.

PIEŚŃ PIERWSZA.

Blask chwały Tego, co wszystko porusza,
Przenika wszechświat; lecz w jednej dzielnicy
Jaśnieje mocniej, w drugiej zasię słabiej.
Byłem ja w niebie, które światła Jego
Najwięcej chłonie, i widziałem rzeczy,
Których, ktokolwiek z tej wyżyny schodzi,
Powiadać ludziom nie umie, nie może.
Albowiem duch nasz, kiedy się przybliża
Do żądz swych celu, tak się w nim zatapia,
Że wstecz się cofać pamięcią nie zdoła.
Wszakże, o ile myśl ma była w stanie,
Uzbierać skarbów w tem królestwie świętem,
Będzie to ninie treścią mojej pieśni.

O dobry Febie! w tej ostatniej pracy,
Zrób mnie naczyniem mocy twojej pełnem,
Jakiem wymagasz aby się stał każdy,
Któremu dać masz laur swój ukochany.
Dotąd mi starczył jeden szczyt Parnasu;
Lecz dzisiaj obu potrzebować będę,

Kiedy mam wstąpić w te ostatnie szranki.[1]
Wnijdź do mej piersi i natchnij mnie sobą,
Jakim sam byłeś, kiedy Marsijasza
Wydobywałeś z członków jego pochwy.[2]
O mocy boska, jeśli mnie na tyle
Obdarzysz sobą, bym wyryte w głowie
Objawił państwa świętego zarysy;
Naonczas liściem miłego ci drzewa
Przyjdę się wieńczyć, bo mnie tej nagrody
I przedmiot pieśni i ty zrobisz godnym.
Tak rzadko, ojcze, uszczknąć się dziś zdarza
Gałąź na tryumf wieszcza lub cezara,
(Wstyd to i wina złych człowieka żądzy),
Że to by winno Delfickiemu Bóstwu
Sprawiać wesele, jeżeli kto w sobie
Pragnienie budzi Penejskiej zieleni.[3]
Za małą iskrą wielki płomień dąży:
Może ktoś po mnie, w udatniejszej mowie,
Wybłaga Cyrry odpowiedź przychylną.[4]
Dla śmiertelników w różnej świta bramie
Kaganiec świata; ale gdzie trzy krzyże
Wiążą się w jedno ze czterma kręgami,
W lepszych gwiazd gronie i raźniej wychodzi,
Przeto wosk ziemi na swe podobieństwo
Udatniej kształci i pieczęcią znaczy.[5]
Przez tę więc bramę, tam już ranek prawie
A tu był wieczór, i półkula tamta
Już całkiem białą, ta zaś była czarną,

Gdym zauważył, że się Beatricze
Zwróciła w lewo i patrzała w słońce —
A nigdy orzeł tak nie patrzał bystro.
A jak się zwykle z pierwszego promienia
Dobywa drugi i w górę odstrzela,
Jak pielgrzym chęcią naglony powrotu;
Tak jej postawa, która mi przez oczy
Wlała się w duszę, wnet stała się moją,
I w słońcu oczy me utkwiłem pilnie,
Więcej niżeli to nam jest zwyczajne.[6]
Wieleć tam wolno, co się władzom naszym
Niegodzi tutaj; a to miejsca sprawą,
Które stworzono dla ludzkiego rodu.
Niedługo wprawdzie blask znosiłem jego;
Lecz nie tak krótko, bym nie zauważył,
Że się iskrzyło w koło jak żelazo
Kiedy się z ognia wydobywa wrzące.
Nagle dzień, zda się, dniem rozbłysnął nowym,
Właśnie, jak gdyby ten co wszystko może
Niebiosa drugiem przyozdobił słońcem.
Z okiem utkwionem w wiekuiste koła
Stała Beatrix, a źrenice moje,
Wróciwszy z wyżyn, utkwiły się na niej,
I na jej widok uczułem się takim,
Jakim był Glaukus, gdy skosztował ziela,
Co go z morskiemi zespoliło bogi.[7]
Przeistoczenie boskie niepodobna
Wyrazić słowach; niech więc przykład starczy

Jeżeli komu łaska Boża zdarzy
Sprawdzić to kiedy doświadczeniem własnem.
Miłości boska, która rządzisz niebem,
Ty, coś mnie tutaj wzniosła światłem swojem,
Jakim stworzyłaś mnie w ostatniej chwili.[8]
Gdy wiekuiście ku Tobie spragnione,
Niebieskie kręgi baczność mą zwróciły,
Harmonją, którą obmyślasz i godzisz;[9]
Ujrzałem — płonął taki obszar nieba
W płomieniach słońca, że deszcze i rzeki
Nigdy się w szersze nie zlały jezioro.
Niezwykłość dźwięków i ta jasność wielka
Zatliły we mnie ich przyczyny żądzę,
Że nigdy ostrza jej nie czułem tyle.
Więc ona, która tak widziała we mnie,
Jak ja sam w sobie, nim zapytać śmiałem,
Pragnąc ukoić duch mój poruszony,
Otwarła usta i rzekła: „Sam sobie
Zaciemniasz umysł wyobraźnią mylną,
Tak, że nie widzisz, co byś widział pewnie,
Gdybyś był w stanie otrząść się z ułudy.
Nie jesteś przecie, jak mniemasz na ziemi:
Piorun, uchodząc ze swojej siedziby,
Nie mknie tak chyżo, jak ty, co tam wracasz.“
Jeżelim zbył się pierwszej wątpliwości
Przez jej króciuchne, uśmiechnięte słowa,
Tem bardziej w nowej wikłałem się sidła.
Rzekłem więc: Otom z wielkiego zdziwienia

Rad już wypoczął, lecz się dziwię znowu
Jak się ja wznoszę nad te lekkie ciała?[10]
A na to ona, westchnąwszy litośnie,
Zwróciła na mnie oczy swe z wyrazem
Matki patrzącej na syna w gorączce,
I tak poczęła: „Wszystkie rzeczy z sobą
Porządek wiąże, co jest właśnie formą,
Przez którą świat jest podobieństwem Boga.[11]
Stworzenia wyższe ślad w tem upatrują
Przedwiecznej mocy, co sama jest celem,
Ustanowienia wspomnionego prawa.
Wszystkie jestestwa, różnem przeznaczeniem
Bliższe lub dalsze od początku swego,
Kłonić się muszą do tego porządku.
Dla tego każde przez instynkt wrodzony
Po niezmierzonym oceanie bytu,
Dąży koniecznie do różnej przystani.
On to unosi ogień do księżyca;
On to porusza śmiertelników serca;
On ziemię ściska i w całość jednoczy.
Nietylko w twory z rozumu wyzute
Łuk ten zwykł godzić, ale i w istoty,
Co miłość mają i rozumu władzę.[12]
Opatrzność, która ład urządza taki,
Światłem swem daje wieczny spokój niebu,
Pod którem inne najskorsze wiruje.[13]
Owoż ku niemu nas teraz unosi,
Jako do miejsca nam przeznaczonego,

Moc tej cięciwy, która strzały swojé,
Kieruje zwykle do błogiego celu.[14]
Wprawdzie — jak często widzieć się to zdarza,
Że forma z myślą mistrza się nie godzi,
Bo na odpowiedź materja jest głucha;
Tak też istota, choć tamtędy gnana,
Jeżeli możność zbaczania posiada,
Nieraz od tego uchyla się biegu,
Ilekroć tylko pęd jej początkowy
Zwodnicza roskosz nawróci ku ziemi:
Tak ogień z chmury na dół spadać może.[15]
Nie masz się tedy dziwić, jako mniemam,
Wznoszeniu swemu, równie jak i temu
Że potok z góry do stóp jej upada.
Byłoby dziwnem, gdybyś uwolniony
Od wszelkich zawad, zasiadł tam na dole,
Jakby do ziemi przylgnął ogień żywy.[16]
Potem znów oczy zwróciła ku niebu.







  1. Poeta, wyrażając się przenośnie, chce powiedzieć, że dotąd dość mu było pomocy Muz, które miały siedlisko swoje na jednym ze szczytów Parnasu (Cyteronie); ale teraz przystępując do opiewania cudów widzianych w Raju, potrzeba mu jeszcze pomocy samego Feba, czyli Appolina, którego przybytkiem był drugi szczyt Parnasu (Helikon).
  2. To jest: daj mi natchnienie takie jakiem sam byłeś ożywiony, kiedyś zwyciężał zuchwałego Marsjasza, który cię wyzwał do walki w śpiewie, a który za karę zuchwalstwa swego obdartym został ze skóry.
  3. Delfickie bóstwo — to Apollo, ojciec poetów. Penejską zielenią nazywa Dante liście lauru, drzewa ukochanego przez Apollina, bo Dafne, córka Peneusza, ścigana przez zakochanego Apollina, przeistoczyła się w drzewo laurowe.
  4. Cyrra — miasto u stóp Parnasu, poświęcone Apollinowi.
  5. Dante w dziele swojem Convito mówi, że gwiazdy skuteczniej wpływają na ziemię, im więcej zbliżone są do równika. A więc w tem miejscu i w tej chwili, kiedy cztery kręgi (horyzontu, zodjaku, równika i kolurusa, czyli koła wrębnego), przecinają się nawzajem, w czasie wiosennego porównania dnia z nocą i formują trzy krzyże, (słońce, kaganiec świata), znajdując się pod znakiem Barana, najskuteczniej dział na ziemię ożywczem światłem swojem.
  6. Dante chce powiedzieć, że on pomimo woli przybra postawę Beatriczy, patrzącej w słońce; podobnie jak promień odbicia jest koniecznym skutkiem promienia padającego.
  7. Glaukus, rybak, widąc razu jednego, że ryby przez niego złowione ożywały nagle za dotknięciem pewnego ziela, skosztował tego ziela i wnet, przeistoczony w morskiego boga, skoczył do wody.
  8. Ostatnim aktem tworzenia, względem człowieka, jak widzieliśmy w pieśni XXV. Czyśca, jest to, że skoro u ludzkiego płodu Mózgowa tkanka jest już wykończona, Najwyższy Twórca zwraca się radośny Ku arcydziełu natury i ducha tchnie w nie nowego... i staje się wonczas dusza jedyna. Dante, wznosząc się ku niebieskim sferom, sam nie wie, czy duch jego jeszcze jest w połączeniu z ciałem, czy też wolny już od więzów jego.
  9. Największa miłość, czyli Bóg (Mówi Dante w Convito), przebywa w nieruchomem empirejskim niebie, które ogarnia wszystkie inne, a pod niem bezpośrednio znajduje się Primum mobile, którego każda cząstka pała najgorętszą żądzą połączenia się z niebem empirejskiem; dla tego to równie Primum mobile, jak i inne nieba w ciągłym są ruchu, a wirując bezprzestanku wydają harmonję, którą słyszeli Orfeusz, Plato, Cycero.
  10. To jest, jak ja, obciążony ciałem, wznosić się mogę nad ciała lekkie, jakiemi są powietrze i ogień?
  11. Następujące rozumowanie Beatriczy ma na celu objaśnić Dantemu powyższą wątpliwość: Każda rzecz stworzona dąży do jakiegoś wyznaczonego jej kresu; takim kresem dla człowieka jest Bóg; jest więc rzeczą naturalną, że człowiek, wolny od wszelkich zawad ziemskich, wznosi się niebu empirejskiemu, kędy przebywa Bóg, jak płomień z natury swojej wzbija się do góry.
  12. Instynkt wrodzony pędzi do wyznaczonego kresu, nietylko istoty nierozumne — zwierzęta, ale i ludzi.
  13. Niebo wieczne spokojne, to Empireum; niebo najchyżej wirujące — to Primum mobile.
  14. Instynkt zwykle dobrze kieruje istoty nim obdarzone.
  15. Istoty mające wolną wolę zbaczać mogą ze wskazanej drogi.
  16. Dante wznosił się ku niebu, wolny już od ziemskich namiętności i z grzechów oczyszczony.