Boska Komedia (Stanisławski)/Czyściec - Pieśń XXIV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
PIEŚŃ
DWUDZIESTA CZWARTA.

Rozmowa chodu, ani chód rozmowy
Nieopóźniały, owszem, rozmawiając,
Szliśmy jak okręt dobrym wiatrem gnany.
A cienie, niby podwakroć umarłe,
Przez jamy oczu zdziwienie wydały,
Gdy we mnie życia rozpoznały znaki.
Ja, ciągnąc dalej rzecz poczętą, rzekłem:
Cudzej on pewnie dogadzając chęci
Powolniej kroczy, niżby sobie życzył.[1]
Lecz, gdy wiesz, powiedz: kędy jest Piccarda?[2]
Pomiędzy tłumem, co tak na mnie patrzy,
Widzę li kogo godnego uwagi? —
— „Siostra ma, która, nie umiem powiedzieć,
Czy więcej piękna, czy też dobrą była,
Już na Olympie koroną się cieszy.[3]
To rzekłszy dodał: „Nie wzbrania się tutaj
Zwać po imieniu, ponieważ do szczętu
Głód podobieństwo zniszczył naszych twarzy,
Oto jest — mówił — Buonagiunta z Lukki[4]

(I wskazał palcem); ten, co dalej za nim
Z twarzą nad inne udręczoną chodzi,
W ramionach swoich dzierżył Kościół Święty,
Rodem był z Turu, dziś opłaca głodem
Warzone w winie węgorze Bolseny.[5]
Wielu też innych z koleji mi wskazał,
A każdy, zda się, był zadowolony
I niedojrzałem w nich wyrazu smutku.
Widziałem z głodu żuł próżnię zębami
Ubaldyn Pilla i ten Bonifacy,
Co pastorałem pasał rzesze liczne.[6]
Markiza'm widział, który niegdyś w Forli
Pijać miał pole mniej oschłą gardzielą,
A przecież nigdy nie czuł się być sytym.[7]
A jak ten, który rozpatrując w tłumie,
Jednego potem nad innych przekłada,
Tak ja wybrałem tego co był z Lukki,
Bo on mnie poznać chciał zda się najwięcej.
On mruknął: imie nieznanej Dżentukki
Słyszeć się dało tam, gdzie go najmocniej
Sprawiedliwości dojmowały rany,
Które tak z ciała obdzierają duchy.[8]
— O duszo, rzekłem, co tak zdasz się żądną
Rozmawiać ze mną, spraw bym cię zrozumiał,
I mnie i siebie zaspokój swą mową.
— „Już się kobieta, odrzekł, narodziła,
Lecz jeszcze zasłon niewieścich nie nosi,
Przez którą w mieście mem podobasz sobie,

Jakkolwiek jemu ten i ów przygania.[9]
Z tą przepowiednią odejdziesz; a jeśli
W obłęd cię moje wprawiło mruczenie,
To rzeczywistość później ci wyjaśni.
Lecz chciej powiedzieć, czy widzę przed sobą
Tego co na świat wydał rymy nowe:
O Panie, które miłość pojmujecie?[10]
A ja mu na to: Jestem ten, co kiedy
Miłość tchnie na mnie i jak we mnie mówi,
Uważam pilnie i spisuję wiernie. —
— „Bracie, odpowie, widzę teraz więzy,
Które Gwitona, mnie i Notarjusza
Trzymały zewsze zdala od słodyczy
Nowego stylu, o jakim dziś słyszę.[11]
Widzę ja dobrze, jako pióra wasze
Dyktującego trzymają się ściśle,
A to się naszym nietrafiało nigdy;[12]
A im kto wyżej wznieść się usiłował,
Stylu od stylu nieodróżniał wcale.“
I zamilkł, jako człek zaspokojony. —
Jak ptaki, które zimują nad Nilem,
Częstokroć w gęste gromadzą się chmury,
A potem chyżo odlatują sznurem;
Tak dusz gromada, która tutaj była,
Lekka i żądzą, i swem wychudzeniem,
Krok przyspieszała, twarz ku nam zwracając.
A jako człowiek podróżą znużony,
Puszczając naprzód swoich towarzyszy,

Zwalnia krok, piersi folgując zdyszanej;
Tak świętą rzeszę wypuszczając przodem,
Foreze ztyłu szedł ze mną i mówił:
„Kiedyż cię znowu obaczę, mój bracie?“
— Nie wiem, odrzekłem, jak żyć będę długo,
Ale mój powrót nie tak będzie prędki,
By mnie w tym kraju chęć niepoprzedziła.
Albowiem miejsce kędy mi żyć dano,
Z dnia na dzień więcej z dobra się wyzuwa
I do smutnego upadku się kłoni.[13]
— „Idźże w pokoju, odrzecze, bo widzę
Jak tego, na kim największa jest wina,
Zwierz u ogona wlecze ku dolinie,
Kędy już nie masz grzechów odpuszczenia.
Za każdym krokiem zwierz chyżej pomyka,
Wciąż pęd swój wzmaga, w końcu go uderza
I trup ohydnie rozbity porzuca.
Niedługo będą wirować te koła
(I spojrzał w niebo), gdy ci się wyjaśni
To czego jaśniej wysłowić nie mogę.[14]
Żegnam cię teraz, bo czas nam jest drogi
W tem tu królestwie; zanadto go tracę
Kiedy narówni postępuję z tobą.“ —
Jak nieraz bywa, że z jazdy szeregów
Rycerz się naprzód czwałując pomyka,
Aby mieć zaszczyt pierwszego spotkania;
Tak cień sporszemi odszedł od nas stopy,
A jam wśród drogi został z tymi dwoma,

Co byli światu wielkiemi mistrzami.[15]
A gdy przed nami był już tak daleko,
Że ledwo za nim mogłem śledzić okiem,
Jak pierwej myślą za jego słowami;[16]
Innej jabłoni, owocem ciężarne
Jędrne gałęzie ujrzałem w pobliżu,
Bo właśnie w tamtę zwróciłem się stronę.
Pod nią tłum duchów ręce wznosił w górę
I coś ku liściom, nie wiem, wykrzykiwał,
Właśnie jak dzieci puste, a łakome,
Gdy kogoś proszą, ten nie odpowiada,
Lecz by tem więcej zaostrzyć ich chęci
Niekryjąc, przedmiot żądz wysoko trzyma.
Tłum się oddalił, doznawszy zawodu,
A myśmy przyszli ku wielkiemu drzewu,
Które łez tyle i modłów odrzuca.
— „Mijajcie, lecz się nie zbliżajcie wcale!
Wyżej jest drzewo, którego owocu
Zakosztowała uwiedziona Ewa,
A krzew ten szczepem jest tamtego drzewa!“
Z pomiędzy liści ktoś wyrzekł te słowa;
Więc ja, Wirgili i Staciusz razem
Poszliśmy dalej wzdłuż wyniosłej ściany.
„Wspomnijcie, wołał głos, na tych przeklętych,
Poczętych z chmury, którzy się opiwszy
Podwójną piersią walczyli z Tezejem;[17]
I na Hebreów, którzy miękkość swoją
Zdradzili w piciu, tak że ich Gedeon

Towarzyszami nie chciał mieć swoimi,
Gdy z gór się zpuszczał na Madijanitów,[18]
Tak o występkach żarłoctwa słuchając
I o ich nędznych skutkach, szliśmy dalej,
Tuląc się ciągle do jednego brzegu;
Potem zaś wolną, lecz samotną drogą
Uszliśmy z tysiąc, albo więcej kroków,
Każdy myślący i w rozmysłach cały. —
— „Przecz tak idziecie we trzech zamyśleni?“
Głos zabrzmiał nagle, więc ja się wzdrygnąłem,
Jak przestraszone, a lękliwe zwierzę.
Podniosłem głowę, chcąc widzieć kto mówił:
Nigdym nie widział ni szkła, ni metali
Co by tak w piecu błyszczały czerwono,
Jak obaczyłem kogoś, który mówił:
Jeżeli macie chęć wstąpić na górę, —
Tu wam należy zawracać, bo tędy
Przechodzić musi, kto szuka pokoju.“
Sam widok jego pozbawił mnie wzroku;
Więc wstecz wracając za mistrzami szedłem,
Jak ten co idzie, kędy go słuch wiedzie.[19]
A jako zorzy zwiastujący przyjście
Majowy wietrzyk porusza się wonny,
Cały nasiękły i trawą i kwieciem;
Podobny wietrzyk musnął mi po czole
I czułem dobrze poruszenie skrzydła,
Co mi wionęło ambrozji tchnieniem.
I posłyszałem głos: „Błogosławieni,

W których tak Łaska promienieje Boża,
Że miłość jadła w piersi ich nie dymi
Zbyteczną żądzą, i dla tego zawsze
Łakną li tylko ile słuszność każe.[20]







  1. W końcu poprzedzającej pieśni Dante począł mówić Forezemu o Stacjuszu, teraz dodaje że Stacjusz przez wzgląd zapewne dla Wirgiljusza tylko idzie tak powolnie, kiedy chciałby jak najprędzej dostać się do nieba.
  2. Piccarda, siostra Forese i Corso Donati, zakonnica Śtej Klary, spotkamy ją w Raju.
  3. Olymp oznacza tu oczywiście niebo.
  4. Buonaginuta degli Orbisani, z Lukki, niezły rymotwórca swojego czasu, lecz styl jego był zaniedbany.
  5. Jest to Papież Marcin IV., rodem z miasta francuzkiego Tours, sławny smakosz, który węgorze poławiane w jeziorze Bolsena, dla nadania im wykwintniejszego smaku gotować kazał w winie krajowem, zwanem vernaccia. Marcin IV. panował od 1281 do 1284.
  6. Ubaldyn Pilla, obywatel Florencji; Bonifacy Fieschi di Lavagna — Arcybiskup Raweński, który dochody arcybiskupie obracał na wspaniale uczty.
  7. Marchese de'Rigogliosi di Forli — sławny opój.
  8. To jest: z ust Buonagiunty, palonych głodem i pragnieniem, słyszeć się dało imie Gentucca. Jest to imie młodej dziewczyny z miasta Lukki, w której Dante kochał się, kiedy tułając się jako wygnaniec, czas jakiś mieszkał w tem mieście, w r. 1314.
  9. Buonagiunta, mówiąc że kobieta, w której Dante ma się zakochać, nie nosi jeszcze zasłon niewieścich, daje do zrozumienia że nie jest jeszcze ona zamężną: bo tylko zamężne kobiety i wdowy nosiły zwykle zasłony, czyli rąbki, które się nazywały benda.
  10. Donne, ch'avete intelletto d'amore. Od tych słów zaczyna się jedna z najpiękniejszych pieśni Dantego, umieszczona w dziele pod tytułem Vita nuova.
  11. To jest: rozumiem, powiada Buonagiunta, dla czego ani ja, ani inni poeci nie mogliśmy dojść do takiego stylu, jaki mają pisma twoje (Dantego): dla tego, że brak nam było uczucia i natchnienia. — Guitone d'Arezzo i Jacopo da Lentino, przezwany Notarjuszem (Notaio), byli współcześni prawie Dantemu, mierni wierszopisowie.
  12. Buonagiunta, mówiąc: pióra wasze, rozumie zapewne pióra Dantego, Gwidona Cavalcanti i Cino da Pistoia, jako celniejszych poetów owego czasu, — Dyktowoła im miłość, czyli natchnienie.
  13. Dante daje do zrozumienia, że chciałby umrzeć jak najprędzej, ażeby nie widzieć zepsucia i upadku ojczyzny swojej Florencji.
  14. Forese, który należał do Białych, przyczyną wszelkiego złego we Florezcji uznaje brata swego Corso Donati, który stał na czele Czarnych. Ścigany od pospólstwa Corso spadł z konia, a uwiązłszy jedną nogą w strzemieniu wlókł się czas jakiś za rozhukanem zwierzęciem, aż dopadli go nieprzyjaciele i zamordowali. Stało się to 15. Września 1308 r. — Dante poetyzując, wyobraża, że koń zabił Corso kopytami i rzucił trup oszpecony, a duszę powlókł tam, kędy niemasz grzechów odpuszczenia — to jest do Piekła.
  15. Dante uznaje Wirgiljusza i Stacjusza, jako poetów epicznych, mistrzami świata.
  16. To jest, niewyraźnie.
  17. Głos rozlegający się z pomiędzy gałęzi drzewa przypomina przykłady nieumiarkowania i smutnych następstw jego. — Centaury, potwory łączące w sobie naturę ludzką i końską, były płodem zetknięcia się Ixiona z chmurą, mającą postać Junony. Zaproszeni na gody weselne przez Pirytousa, Centaurowie, objadłszy się i opiwszy się, chcieli porwać żonę jego Hypodamję; wszczęła się bójka, w której Centaurowie pokonani zostali przez Tezeusza i Herkulesa.
  18. Gedeon, idąc przeciw Madjanitom, nie chciał brać z sobą tych, którzy zatrzymawszy się nad potokiem Harod, pokładli się nad brzegiem jego i pili jak bydlęta; zabrał on z sobą tylko tych, którzy z godnością i umiarkowaniem czerpali ręką wodę i nieśli ją do ust. Takich umiarkowanych znalazło się tylko 300; ale oni zwyciężyli Madjanitów. (Księgi Sędziów R. VII.)
  19. To jest, jako ślepy.
  20. Ostatnie cztery wiersze tej Pieśni przypomnieniem są słów Chrystusa: „Błogosławieni którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni będą nasyceni.“ (Ew. Mateusza R. V., w. 6.)