Bilard (Grochowiak, 1978)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Stanisław Grochowiak
Tytuł Bilard
Pochodzenie Wiersze wybrane
Wydawca Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik”
Data wyd. 1978
Druk Zakłady Graficzne „Dom Słowa Polskiego”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Bilard


...Zieleń sukna bilardowego, zwłaszcza jak ta — na starym
Bilardzie typu karambol —
Tu i ówdzie rozbielona plamami calvadosu, w gruzach
Brunatnych od cygar, kwaśno pachnąca
Potem mężczyzn, kapiącym wprost spod pachy,
Pastwisko małych kropelek śliny suchotniczej, wydęta
Podłużnymi fałdami, które od lat zniwelować pragną pracowite kciuki,
Zieleń sukna bilardowego — kotlina

...Jej intensywność i boleść można uzmysłowić sobie mechanicznie,
Naciskając rozstawionymi palcami
Powieki zaciśnięte na gałkach ocznych, to będzie czerwień,
Ale i siostra jej najbliższa: taką oleistą purpurę
Niósł synek rybaka w zardzewiałej puszce, biegnąc poprzez plażę
Naprzeciw ojcu, który czekał z pędzlem
Przy burcie łodzi, złuszczonej chemicznymi solami morza,
Siostra takiej czerwieni —

...Udręczenie jej — i rozkosz, znużone zawstydzenie i wyuzdanie
W pokusie, pracowitość robotniczą i kurewskie rozespanie,
Poddańczość na samczą ohydę mężczyzn, a także i mściwość
Herodiady, albo — co mówią — tej brudnej Małej, której trzeba płacić
Coraz więcej i więcej, narażając się przy tym na sprośne uwagi,
Całą tę psychologię, psychomachię, psychodewiację

Przechowuje doskonale dyskretna
Bila —

...Delikatna w swej żółtości jak zęby umarłego, chłodna
Nieco odstręczającym ziąbem hotelowego prześcieradła, a jednak
Budząca sympatię swym twardym pancerzem, wysokośpiewnym dźwiękiem
Przy zwarciu, kokieteryjnym kolebaniem biodrami
Przed zejściem w głąb czeluści.
Jest bilardowa kula świadkiem najbieglejszym
Sukiennej zieleni —

...Ale i ten lekko zmaltretowany żakiecik kelnera, zawsze
Z wysadzoną na wierzch grzybnią nici zamiast środkowego guzika; i ten
Sinoseledynowy słój po ogórkach, głęboko karbowany u kołnierza; ale
I fajka z oślinionym ustnikiem (ledwo co się wysmyknęła
Z mięsistych warg clocharda, przychodzącego tutaj na nocleg, pomimo
Huku wody spuszczonej w klozecie); ale i ten
Nekrolog rozlepiony dzisiaj na wszystkich białych murach Arles: ale i
Degas w miękkim berecie i jedwabnej kamizelce na okrągłym brzuszku:
„Arlezjanki proszę zostawić dla mnie”, ale i tyle rzeczy
Ta zieleń sukna —

...Myślał to wszystko uciążliwe, ukryty czujnie
Za plecami Gauguina, wygiętymi w pałąk urzędniczego garbu; patrzył,
Jak on łatwo kładzie
Te swoje ugry i sieny palone, nie pędzlem,
Lecz szpachlą.
Boże miłosierny —





Tekst udostępniony jest na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska.