Przejdź do zawartości

Bajki ucieszne/Dyjamenty podczas głodu

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jerzy Bandrowski
Tytuł Dyjamenty podczas głodu
Pochodzenie Bajki ucieszne
Wydawca Nakładem L. Chmielewskiego
Data wyd. 1910
Druk I. Jaegera
Miejsce wyd. Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
DYJAMENTY PODCZAS GŁODU.

Na pewien kraj nadeszły okropne dni głodu.
Nie trzeba wcale dowodu,
Że to możliwem było w owym czasie,
Bowiem i u nas łatwo dostrzec da się,
Że gdy ta chwila nadejdzie nań licha
I najbujniejszy człek też z głodu zdycha.
Więc naród tego kraju ogłupiały z nędzy,
Szukał sposobów, jakby tu coprędzej
Zginąć, bo samobójstwo nietylko człowieka
Jednego przywilejem. Prawda to od wieka,
Że ludy, niczem stada bawołów bezradne,

Na łeb w otchłanie zguby same skaczą zdradne,
Gdy oszalałe z frasunku
Znikąd nie widzą ratunku.
Tak ów naród, przekląwszy zbawienia nadzieję,
Marnieć począł. Prym wiedli bandyci, złodzieje,
Kryminaliści do sądów usiedli,
A zaś kretyni sąd publiczny wiedli,
Gdy kobiety uczciwe domowej samoty
Nie opuszczały, śmiało i wszędzie kokoty
Wdzierały się, zgorszenie tu budząc, tam zamęt -
Na opisanie klęsk tych nie starczy atrament.
Dość powiedzieć, że każdy, poniekąd uczciwszy,
Dawno w kąt wszelkie staranie rzuciwszy,
By jakoś spłoszyć pełen troski humor,
Rozpijał się na umor,
I wówczas to powstało zdanie nie wiem czyje:
— Szuja, kto dzisiaj nie pije.
Wraz ktoś z pomocą famy stugębnej obwieszcza,
Że jego idea wieszcza
Znalazła środek cudowny, zbawienny,
Prawie bezcenny,
I że, jak wszystko przypuszczać pozwoli,
Koniec już nieszczęsnej doli.
Każdy bieży co płuca mu starczą i nogi,
Bogaty, młody, stary i ubogi,
Aż gdy się wreszcie zgromadziły rzesze,

Wystąpi zbawca: Wnet was tu pocieszę:
Oto trud twórczy i dar ducha święty
Wskazał mi drogę, jakby dyjamenty
Wytwarzać sztuczne, dyjamenty duże,
Ot, wprost, niczem jaja kurze —
Nikt tego nie wynalazł, myśmy jedni górą
Fałszywemi brylanty i naszą kulturą...
Tłum milczy. Tu wieszcz w tłumie wzrok utkwiwszy bystry:
Myślałem, żeście ludzie — rzecze — wy, filistry!
Ani krztyny w was niema proroczego żaru!
Twórczego ducha jeszcze nie godniście żaru.
Wtem ktoś rzecze: Zapewne, żeśmy go niegodni!
Wszak chodzimy bez spodni!
Chcesz żaru? Nam żar głodu głośno w brzuchu burczy!
Jak chleb wyrabiać sztucznie, powiedz, duchu twórczy!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jerzy Bandrowski.