Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!/Jenerał Tabaka podaje ofertę na stanowisko gieneralissimusa armji francuskiej

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Szczypawka
Tytuł Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!
Rozdział Jenerał Tabaka podaje ofertę na stanowisko gieneralissimusa armji francuskiej
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1913
Druk Allied Printing Trade Council Union
Miejsce wyd. Chicago
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

JENERAŁ TABAKA PODAJE OFERTĘ NA
STANOWISKO GIENERALISMUSA
ARMJI FRANCUSKIEJ.

Pochwalony!...
Kumoter mój, Dzian Trąba, pułkownik od londowy marynarki, sto dwudziestygo cwartygo pułku, siódmygo bataljonu, wyślabizował kajś tam w jakiemś papirze, ze rempublika, frajcuska potrzebuje jednoralizmusa, abo takigo najstarsygo oficera, któren mo głos nad całuskom armijo, (ma sie wiedzieć, armijo frajcusko a nie jensom), wula tygo, co frajcuzy ciengiem myślo o oddaniu mniemcom tygo, co od nich dostali pod jakiemciś tam Sudanem.
Well, pomyślałem se, to je przecie orajt dziab i dlacegoby cłek ni mioł skozystać z okazyi? Przecie juz som tytuł „jednorolizmus“ coś znacy a i pejda tyz tam pewnikiem je lepsa, jak we fandrze, gdzie tero robie. Siur! dobra okazyja!
Rozmedytowałem se to wsyćko dokumentnie i posetem se, psieścirwo, jednygo wiecora do somsiada, Bartka Ruchały, kapitana od uzarów, piechoto chodzoncych, któren je zdziebko lepi odemnie hadukowany w kunście pisarskiem, jako ze w starych kontrach strózem przy urzendzie gminnem był i pedom do niego:
— Sej, Bartek! A nie chciałbyś ty wypić z pare kuflów piwa, dla dobra ojcyzny i wiary świenty?
— Siur! — mówi na to Bartek — jo dla dobra ojcyzny i wiary świenty gotów jezdem nawet cały kiek piwa wypić a nie coby parę kuflów!
— Tedy — bierz jatrament, pióro, ździebko papiru listowygo i pudż!
— A na co wom te przybory do pisania? — pyta sie Bartek. — Cóz to, chceta kumotrze, na stare lata jakie listy do dziewuchów posyłać, aboco? Oj, lukaut, bo w Hameryce taki byznes jest nieprzezpiecny!...
— Krejzy jezdeś! — pedom mu na to. — Zadne miłości mnie nie so w głowie ino miłość ojcyzny i wiary świenty przedewsyćkiem. A co jo mom do ciebie za byznes — to sie dowis puźni, a tero, pedom ci, bierz tulsa pisarskie i pudź, bo jo ci tak kaze, twój superjor oficer, rozumis, psieścirwo?
— Siur, ze rozumie! — rzekł na to Bartek i juz nie pytał sie wiency, jeno wzion kapelus, papir, jatrament i pióro i pośliwa do śtabu jeneralnygo, przy zalunie pułkownika Antałka. Usiedliśwa tam w oddzielnem bedrumie, potrytowałem najpirw Bartka wisko i “Manru” i kiedyźwa sie ździebko pokrzepili na duchu — pedom:
— No, Bartek psieścirwo, tero rozkładaj swoje tulsa pisarskie i pis!
— Co mom pisać? — pyto sie Bartek?
Podrapałem sie w głowe, golnułem jesce jeden kielisek raj wisky na odwagę i zaconem mu dychtować w te słowa:
“Do Jaśnie Wielmoznygo prezydenta Frajcuskich Kontrów.

we Francyi,
w Paryzu,
w Uropie.
Owerta.
Od jenerała Macieja Tabaki, głównygo dowódcy wojsków polskich w Hameryce Junajtet Śtejts.

Jaśnie Wielmozny Mister Prezydancie!
W pirsych słowach moigo listu przemawiam do wielmoznygo pana: niech bendzie pochwalony Jezus Chrystus a spodziewom sie, ze wielmozny pan odpowi mi na wieki wieków amen.
W dalsem ciongu moigo listu zawiadamiam wielmoznygo pana, co pise do pana wula tygo dziabu gieneralizmusa, któren ma być nad wsyćkiem frajcuskiem wojskiem najpirso osobo. Tedy w dalsem ciongu moigo listu zawiadomiom pana prezydenta, co jo jezdem redy do przyjencia tego dziabu, bo zolnirskie rzemiosło znom tak dobrze, kiej kuzden hamerykanin — śport i dziś jezdem najpirso osobo jeneralsko w wojsku polskiem w Hameryce Junajtet Śtejts, o cem może poświadcyć pod przysiengo zalunista, Kacper Antałek, jelebny ociec Bycek, mój probosc, kum Bartłomiej Ruchała, kapitan od uzarów i wiela jensych kumów i kumotrów.
Donose tyz jaśnie wielmoznemu panu o swoi wojskowy karyjerze. Otóz do 20 roku, pasałem trzode w Migdałowy Woli, a puźni wzieni mnie, psieścirwa mniemce do cysarski słuzby. W cysarski słuzbie słuzyłem całkie śtyry lata. Potem, kaj juz wypuścili mnie z kosiarów, wsiatem se na sif i przyjechałem do Hameryki. Tu sie cłekoju rozmaicie wiodło, az tero ostałem nacelnem jenorolem sławnych wojsków polskich.
W dalsem ciongu moigo listu donose, co odznacyłem sie wielce w bitwie roku pańskigo 1909, wtencas, kiej to najprzejelebniejsy biskup Rudy przyjechał z wizytacko do kościoła św. Grójcy w Chicago. Bo, oto wtedy, kiej rożne cywile zaceny wyśmiwać sie z nas, obrońców uciemienzony ojcyzny, zakumenderowałem: “śturaj bagnetem!” — i jeden z moich zołnirzy walecnie śturnoł dziewiencioletnigo bube w zadnio cenść ciała, co zostało urzendownie ogłosone.
Drugi roz sie odznacyłem roku pańskiego 1912, przy poświencaniu kamienia wengielnygo pod dom jelebnygo Zjednocenia. Wtedy pociongnołem se ździebko dla uccenia taki wielgi urocystości i kiej paradowałem na koniu, spadłem na bruk, alem wysedł walecnie z ty przygody, bo ino ździebko nos se o bruk podrapałem.
O jensych cynach i zasługach moich na polu rycerskiego onoru, moze sie pan zapytać zaluniste Antałka, kuma Ruchały i jensych, a oni wielmoznemu panu scyre prawde powiedzo.
W ostatnich słowach moigo listu, donose jaśnie wielmoznemu panu, co w kuzdem casie gotów jezdem jechać do frajcuskich kontrów, aby ino pejda była jak sie patrzy, przynajmni po pienć talarów dziennie, na tem dziabie jednoralizmusa.
Kłaniom sie pienknie do kolan jaśnie wielmoznemu panu prezydantowi i pokornie prose o prentki odpis.
A tera zyce panu, zeby pan Jezus i matka boska mieli pana w swoi opiece.

Gut baj,
Maciej Tabaka.
Nacelny jeneroł wojsków polskich w Hameryce.

— Tero stap! — pedom do Bartka po tych słowach.
Bartek przestał pisać.
— A tero weź koperte i list zaadresuj tak, jak było na pocontku.
Bartek zaadresował.
Tedy przyłozyłem za pienć-centy śtempsów i kazałem wrzucić Dziekowi Ruchałowemu do poćtowy baksy.
Wypiliźwa jesce z Bartkem po kilka kuflów i poślizwa spać.
Tero trza bendzie zaorderować sobie, psieścirwo, nowy mondur, bo lada godzina spodziwam sie odpowiedzi z Paryza.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Telesfor Chełchowski.