Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!/Wojsko polskie dzielnie pracuje dla ojczyzny i wiary świętej

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Szczypawka
Tytuł Baczność! Jenerał Tabaka ma głos!
Wydawca Nakładem autora
Data wyd. 1913
Druk Allied Printing Trade Council Union
Miejsce wyd. Chicago
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
WOJSKO POLSKIE DZIELNIE PRACUJE DLA OJCZYZNY I WIARY ŚWIĘTEJ.

Pochwalony!...
Pedom wom, bracia rodaki, wierne krześcijany, co jako świat światem nie było i nie bendzie takiego chwackigo narodu, jak my, Polaki, wierne krześcijany! Bo pedom wom, ze Polak to je wej psieścirwo do wsyćkiego — i do siabli i do wypitki i do wybitki. A już ekstra co się tycy wypitki — to pedom wom, bracia rodaki, wierne krześcijany, jezdeśwa zawse góro i nimo drugigo takigo narodu, którenby nom, Polakom katolikom — a w osobliwości — rycerzom — dorównać potrafił abo nas miał zbitować. Ho, ho! Niedocekanie zadnych tam lutrów, ajrysiów i taljanów, coby nom mieli dorównać w opróżnianiu kielisków i kuflów.
Nie chwaloncy sie, zdobyliśwa tyz rekord na tem punkcie i na nasem rycerskiem pikniku w niedziele. Oj, oj, pedom wom rodaki, wierne krześcijany, co sesćset kieków piwa i tysionc galonów wisky, to posło, jeno mig, nawet nie zdonzyliśma mrugnonć ocami! A ze nie było wiency zapasu, trza było posyłać do miasta po nowy zapas, składajoncy sie z dwuchset becek piwa i trzechset galonów wisky! Dziwowali sie tyz psieścirwa mniemce, co to mieli zaro obok nas w drugiem ogrodzie piknik, jak my mogliśwa wychlać tylo trunkowości.
— A widzita śwaby — pędom, ujowsy sie pod boki — kto je wyzy: wy, mniemce, lutry cy my, Polaki, wierne krześcijany?
— Dumm Matchek! — pedo na to jeden grubośny mniemiec.
— Siur, ze dumny, śwabie, bo je i z cego być dumnem! — pedom mu na to. — A ile wyśta, psie ścirwo mniemce, wypili kieków piwa?
— Drei.
— O pluderskie nasienie — pedom mu na to — taj z wami wstyd i obraza boska nawet w gadke wchodzić dla prawdziwygo Polaka, krześcijanina! Tfu!
Nie dziwota, ze po taki wypitce, pienknie sie wsyćko bawiło na tem pikniku, ze pewnikiem i pan Jezus miłem okiem spoziroł na takie zabawe. A nawaliła się kupa rozmaitygo rycerstwa i cywilów, niewiast i dziewiców z bractwów świentych i jensych jensości. Był nawet i som jelebny ociec Bycek ze swojo gospodynio, jelebno panno Katarzyno, bez co nie byle jaki onor spadł na całkie rycerstwo polskie. A ogród był fajny, pełniuśko wsendzie genstych krzaków i dołów, taj tyz wiecorkiem wsyćkie rycerze rozsypały sie po ogrodzie w tyralirkę z niewiastami i dziewicami różańca świentygo, wula tygo, coby jem wykładać tajemnice kunśtu rycerskigo.
Fajnie sie wsyćko skońcyło, jeno było ździebko trublu z jelebnem ojcem Byckiem, bo zacon wykładać wiecorkiem tajemnice wiary świenny jedny nieśpetny niewiaście rózańcowy, co gdy ujrzoł chłop ty baby, skocył, kiejby przez niecyste siły opentany i lunął drongiem po jelebnem zadzie jelebnego ojca Bycka, az mu kość pacierzowo przetroncił. Olaboga rety, co tyz to było! Jelebny ociec Bycek tak głośno zacon ryceć, ze az chyba w niebie było słychać.
— Kasiu-u!... Ka-a-siu!... Ka-siu-u-niu! A chodź ze no prendko, chodź!
Ale jelebna pani gospodyni jakoś sie gdziesik zapodziała i dopiro po długiem casie wylazła z krzaków, mówionc, co sie ździebko zdrzymnena.
Ot, rodaki, wierne krześcijany, cysta to juz Stodola i Komora na świecie boskiem nastaje, kiej rycerz krześcijański, polak z dziada i pradziada, na poświencane osobę renke swoje podnosi!... Ze to tyz pan Jezus miłosierny ty garści mu nie utronciuł! Toć przecie taki eretyk, powinien jesce po rencach jelebnygo ojca wycałować za to, ze ten nie załuje pracy, aby ino naucyć jego baby tajemniców nasy świenty wiary, a nie podnosić świentokrackie łape na duchowne osobe! Dostał on tyz psieścirwo od nas, kiej sie patrzy! Zbiliśwa go na kwaśne jabłko i zeby nie dwa duce policmanów, które wpadły pomiendzy nas i zaceny walić bez kozyry pałkami po łbach — ten psieścirwo eretyk nie wydostałby sie z nasych ronk zywcem! Zaro na drugi dzień, na mietyngu śtabu gieneralnygo, wyrzuciliśwa tyz tygo psieścirwo eretyka prec z polski armii, coby nie kalał onoru rycerstwa polskiego.
Siur! Bo onor w nasy armii zawse na pirsem planie być musi!


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Telesfor Chełchowski.