Błogosławione Dianna, Cecylia i Amanda/V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Siedlecki
Tytuł Błogosławione Dianna, Cecylia i Amanda duchowne córki świętego Dominika
Wydawca ks. Jan Siedlecki
Data wyd. 1893
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.
Święte radości na ziemi; pragnienia szczęścia nieskończonego. Śmierć droga.

W 1233 r. Kapituła jeneralna odbywająca się co dwa lata w Bolonii, tym razem przybrała szczególniejszą świetność. Bracia prosili Najwyższego pasterza o pozwolenie przeniesienia drogich szczątek swego Założyciela do grobu odpowiedniejszego Jego świętości. Było to właśnie podczas oktawy Zielonych Świątek. Arcybiskup z Rawenny posłuszny rozkazowi Papieża, Biskupi z Bolonii, z Brescyi, z Modeny, z Tournay byli obecni. Przeszło trzystu zakonników przybyło z rozmaitych stron, cała ludność zostawała w oczekiwaniu w monasterze św. Agnieszki, błogosławione Dianna, Cecylia i Amanda i wszystkie ich siostry zakonne, podzielały głęboką trwogę zakonników. Synowie i córki św. Dominika boją się, iżby ciało ich ukochanego Ojca długo wystawione na deszcz i gorąca, w lichym grobie nie okazało się roztoczone od robactwa i nie wydało wyziewu zepsucia, co zmniejsza opinię świętości.
24 maja, przed wschodem słońca, Arcybiskup z Rawenny i Biskupi, Mistrz Jeneralny z Definitorami Kapituły, przedniejsi panowie i obywatele z Bolonii i z miast sąsiednich, otoczyli z pochodniami w ręku ubogi grobowiec okrywający od dwunastu lat szczątki św. Dominika. Zaledwie podniesiono kamień, wdzięczna woń dała się uczuć. Wszyscy obecni padli na kolana płacząc i wielbiąc Pana nad pany. Wieść tak cudownego faktu prędko się rozchodzi; uwesela wszystkie serca katolickie i napełnia niewypowiedzianą wdzięcznością siostry z Bolonii, upajając ich duszę zapachem jeszcze przyjemniejszym, niż tym, którym oddychano przy świętych zwłokach. Serce Dianny wezbrane zostało św. radością, kiedy słyszała z ust bł. Jordana, o tych niebiańskich łaskach.
Następującego roku odbyła się kanonizacya św. Patryarchy. Dianna chciała być pierwszą w uwiadomieniu o tem bł. Jordana, który jej odpowiada: „Oznajmiłaś mi, najdroższa w liście twoim rozkoszną nowinę, kanonizacyę naszego bł. Ojca. Cieszysz się w Bogu i ja też cieszę się z tobą i składam dzięki Miłosierdziu Jego... Ponieważ już pierwej byliśmy uwiadomieni, obchodziliśmy tę uroczystość z wielką radością, dziękując Jezusowi Chrystusowi, zawsze przedziwnemu w Świętych Swoich i we wszystkich dziełach Swoich... Wyjeżdżam do Lombardyi, spodziewam się, że z łaską Bożą w krótce zobaczę się z Tobą. Dowiedziałem się, żeś sobie skaleczyła nogę, biorę udział w cierpieniu twojem i upominam, żebyś odtąd była roztropniejszą i baczniejszą pod względem zdrowia swego. Pozdrów wszystkie siostry moje. Życzę im odczytywać bez uprzykrzenia, stósownie do poleceń św. Augustyna Ojca naszego, Przykazania Pańskie, ćwiczyć się w nich i według nich postępować; poprawiać z łaską Bożą, co znajdą w sobie zdrożnego, zachować co jest dobrego, podtrzymywać co jest zdrowego, wzmacniać co jest słabego; a przedewszystkiem przestrzegać to, co się podoba Synowi Bożemu, Najśw. Oblubieńcowi naszemu na wieki wieków“.
Dianna zawsze ćwiczyła się w tych duchownych przepisach, zawsze poprawiała i udoskonalała, a dusza jej, jak owoc dojrzały, zmierzała do rozłączenia się z śmiertelnem ciałem. Godzina zbliżała się, kiedy miłość, mocniejsza niż śmierć, miała przerwać więzy zatrzymujące ją na ziemi. „O Diano, pisał do niej wtedy jej ojciec i przyjaciel, o Dianno, jak jesteśmy pełni żalu, nie możemy się kochać bez cierpienia; zaiste, ty cierpisz, ty się smucisz, że nie jest w możności naszej widzieć się z sobą bezustannie i ja się smucę i ja cierpię, że tak rzadko mogę być w obecności twojej. Ach, któż nas wprowadzi do tego przybytku Pana Zastępów, Stworzyciela nieba i ziemi, gdzie już nie będziemy wzdychać i tęsknić zdala od Niego i zdala od siebie? Tutaj codzień jakaś nowa boleść rani i rozdziera serca nasze, a znajomość własnych ułomności naszych zniewala nas do tego żałosnego jęku: „Któż nas wyzwoli z więzów tego śmiertelnego ciała....“
Te prorocze życzenia miały się ziścić niebawem. P. Bóg zlitował się nad temi dwoma duszami, nie chciał przedłużać ich smutków ziemskiego wygnania i rozłączenia. Dianna umarła 10 czerwca 1236 r., a Jordan następnego roku 13 lutego. Siostra Dianna, przeżywszy trzynaście lat w klasztorze św. Agnieszki, pełna cnót zasnęła w Panu. Śmierć jej wywołała żal w całem mieście; a cóż powiedzieć mamy o łzach i boleści braci i sióstr? Po uroczystem odprawieniu żałobnego nabożeństwa, złożono jej drogie zwłoki ze czcią należną w trumnie drewnianej obok ołtarza św. Agnieszki. Ta błogosławiona dziewica odznaczała się rzadką pięknością, wysoką mądrością, a przedewszystkiem cnotami, które ją czyniły miłą w oczach wszystkich. Tak była uważną i skupioną podczas mszy św., rozmyślania i godzin kapłańskich, że sam jej widok pobudzał siostry do pobożności. Miłowała Zakon i Braci miłością świętą, pełną ofiarności w każdem ich doświadczeniu. Przyozdobiła klasztor, którego była fundatorką, cnotami i zasługami, przyświecając wszystkim głęboką pokorą, zamiłowaniem ubóstwa, ścisłą obserwancyą reguły i ustaw zakonnych; a nietylko sama wierną była tej św. powinności, ale także starała się o postęp drugich. Słowem — żyła i umarła jak święta — dla tego zakonnice z klasztoru św. Agnieszki zaraz po jej śmierci obrały ją sobie za patronkę i opiekunkę mając jej grób w wielkiem poszanowaniu. W 17 lat później przeniosły jej ciało do kościoła nowego klasztoru także pod wezwaniem św. Agnieszki i umieściły pod wielkim ołtarzem, gdzie czytać można następujące słowa: „Tutaj spoczywa bł. Dianna Andolô, która w ręce św. Dominika złożywszy śluby zakonne, wystawiła klasztor św. Agnieszki, a w nim przeżywszy świątobliwie lat 13, pospieszyła do Pana nad pany po wiekuistą nagrodę 1236 r.“





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Siedlecki.