Artur (Sue)/Tom IV/Rozdział piętnasty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Artur
Wydawca B. Lessman
Data wyd. 1845
Druk J. Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Arthur
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom IV
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Rozdział 15.
ODJAZD. ―
Serval 10 Marca 18**

Znajdę znowu ten dziennik przerwany już blisko od trzech miesięcy.
Chcę napisać datę, ostatnią kartę, tutaj, w Serval w tym biednym starym ojcowskim zamku, który opuszczam może na zawsze...
Dziwaczna styczność! Tutaj miłość moja ku Helenie zaczęła moje życie światowe...
Tutaj moje życie światowe skończy się moja miłością ku Maryi...
Odtąd, ona i ja, powinniśmy żyć w jak największéj samotności... O! bez wątpienia, jeśli się ziści, przyszłość ta będzie czarodziejską!...
Lecz iluż to okrutnemi zmartwieniami będzie okupiona!...
Od trzech miesięcy ileż to łez Marya wylała potajemnie; lecz zwolna wpływ mój przezwyciężył jej opór...
Zezwala wreście towarzyszyć mi...
A potém nieśmie, niemoże tutaj zostać... jest matką.. A potém, mój wierny Jerzy, którego posłałem potajemnie do Nantes, aby miał baczne oko na Duvallona, pisze mi dziś rano iż człowiek, którego niemogę z opisu niepoznać, że Belmont przybył w nocy do byłego korsarza.
Nie ukryłem jego powrotu przed Maryą.... jest zdecydowana...
Jakżeby ośmieliła się ukazać oczom swojego męża?... Jakże, późniéj... zniosłaby spojrzenia swej ciotki?...
Jutrzejszéj nocy wyjeżdżamy potajemnie.
Aby nic niezapomniéć, zakonotujmy sobie co pozostaje głównie do rozporządzenia.
Posłać własne przeprzęgowe konie, aby dojechać aż do*** manowcami, i nie zostawić tropu po sobie: skrócimy sobie tym sposobem drogę o dwadzieścia pięć mil.
Wziąść pocztę w***: za trzydzieści godzin jesteśmy już na granicy...
Gdy tam już staniemy, gdy pierwszy rozgłos o tém porwaniu ucichnie... będziemy czekać jak się obrócą wypadki... może powrócimy do Francyi... może Belmont będzie pochwycony...

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .



Słodki-Spoczynek, Wrzesień, 18**[1]

Prosiłaś mnie Maryo, abym ci opowiedział całe moje życie.
„Na zawsze zerwaliśmy stosunki ze światem. Schronieni tutaj, w tém spokojném i roskoszném siedlisku, z naszém dziecięciem, od dwóch lat żyjemy na łonie najwyższéj szczęśliwości.
„Jesteś moim aniołem, moją miłością, moim jedynym skarbem, gdy połączasz w sobie wszystkie skarby duszy, serca i rozumu.
„Wśród głębokiej naszéj samotności, każdy dzień sprowadza nową radość, która cię czyni jeszcze droższą mojemu sercu.
Podobnie perły morskie winne są, jak mówią, swój blask niezaginiony i coraz to bardziéj świetny, kosztownym odcieniom, które im każda fala przynosi.
„Powiadasz mi często. Maryo, że mój charakter jest szlachetny, wspaniały, a nadewszystko dobry aż do zbytku.
„Gdy usłyszysz moje życie, Maryo, moja piękna i łagodna Maryo, zobaczysz że niestety! nieraz byłem... okrutny i zły...
„Ta dobroć z któréj mnie chwalisz... tobie więc jestem ją winien!
„Pod twym błogim wpływem, piękny mój aniele opiekuńczy, wszystkie moje złe dążności zniknęły, wszystkie moje wzniosłe uczucia bardziéj się jeszcze wzniosły... słowem, kochałem cię... kocham cię jak zasługujesz być kochaną.
„Tak cię kochać, i być tak kochanym od ciebie jak mnie kochasz, Maryo... jestto czuć się pierwszym pomiędzy wszystkiemi ludźmi... jest to mieć prawo pogardzać wszystkie, sławę, dumę, majątek.
„Jestto przekroczyć granicę szczęścia jakiego tylko doznać podobna...
„To szczęście nadludzkie przestraszałoby mnie, gdybyśmy je nieskupili przez twe obawy, przez twe zgryzoty biedna kobiéto!...
„Te zgryzoty były, i są jeszcze niekiedy twojém jedyném zmartwieniem: nadeszła chwila aby cię od nich oswobodzić.
„Dowiesz się kto jest ten; którego zostałaś żoną, a którego od lat dwóch sądzisz skazanego na wieczne więzienie za występek polityczny.
„Póżniéj także dowiesz się dla czego aż dotąd ukrywałem przed tobą tę tajemnicę.
„Te wiersze które teraz piszę w tym dzienniku: skreślającym prawie wszystkie wypadki mego życia, aż do chwili w któréj opuściliśmy Serrval, będą ostatnie które w nim napiszę...
„Na cóż się teraz przydadzą te zimne zwierzenia!...
„W twoje to anielskie serce, Maryo, będę odtąd przelewał wszystkie moje wrażenia... lub raczéj jedyne i zachwycające wrażenie upajającego szczęścia które ci winien jestem.
„Ty czytać będziesz ten dziennik, Maryo; zobaczysz że jeśli bardzo zawiniłem, wiele też ucierpiałem...
„Zobaczysz opowiadane pierwsze wzruszenia naszéj miłości...
„Od czasu naszego wyjazdu z Serval przerwałem ten dziennik... Cóżbym był mógł napisać? To com ci powiedział o przyszłości, Maryo, powinno się także zastosować do upłynionych lat przy tobie.
„Nieznajdziesz tam ani daty urodzenia naszego Artura... naszego dziecięcia... największéj szczęśliwości jakiéj kiedykolwiek w życiu doznałem... ani daty tego dnia okropnego, w którym omało ciebie nieutraciłem... tutaj... była to najstraszliwsza boleść jakiéj kiedykolwiek wżyciu doznałem...
„Dopóki trwało uniesienia, paroksyzm téj radości nieznanéj, tego zmartwienia nieznanego... niemyślałem, niezastanawiałem się, niedziałałem, nieżyłem...
„Gdy człowiek widzi się cierpiącym, gdy się widzi być szczęśliwym, nieszczęście ani szczęście niedoszły jeszcze do swego ostatecznego kresu...
„Aż dotąd okropnie cierpiałem, doznawałem radości bardzo mocnych... lecz nie byłem tak wyłącznie w nich zatopiony, aby mi władza zastanawiania się niepozostawała.
„Mówiłem o szczęściu nieznaném... Maryo, a jednakże data dnia zachwycającego w którym niewątpiłem już o twojéj miłości znajduje się w tym dzienniku... gdy tymczasem data urodzenia naszego Artura nieznajduje się w nim...
„Dusza twoja tak delikatna, zrozumie oceni, nieprawdaż? tę różnicę tak głęboką...
„Co do naszego dziecięcia, Maryo, do naszego pięknego i uwielbionego dziecięcia, pomyślemy o jego przyszłości, i......

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Te słowa są ostatniemi słowami dziennika nieznajomego.
Zastosowawszy daty i objaśnienia udzielone przez Proboszcza wioski***, w pierwszym tomie, widać że te ostatnie, ustępy musiały być napisane tego samego dnia lub w wigilię potrójnego zabójstwa, popełnionego na Hrabi, Maryi i ich dziecięciu, przez Belmonta; morskiego rozbójnika z Porquerolles, który dokazał uciec z więzienia, i dowiedziawszy się o schronieniu hrabiego, chciał na nim wywrzéć straszliwą zemstę nim opuści na zawsze Francyę.

KONIEC.




  1. Widać z téj daty że dziennik jest przerwany od lat trzech, i że te ostatnie kilka linij są tylko przypiskiem napisanym przez Hrabiego powierzając swój rękopism Maryi mieszkającéj wtedy wraz z nim w wioseczce leżącéj na południe. (Zobacz Tom 1.)





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.