Artur (Sue)/Tom III/Rozdział trzynasty

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Eugène Sue
Tytuł Artur
Wydawca B. Lessman
Data wyd. 1845
Druk J. Jaworski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz anonimowy
Tytuł orygin. Arthur
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom III
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Rozdział 13.
DNI SŁONECZNE.
ROMAJKA. ―

Słyszę śmiéchy łagodne i srebrzyste, i widzę ukazujące się po nad ostatniemi stopniami schodów, których rozciągłość ukrywa je aż po ramiona, wesołe twarze kilku z pomiędzy niewolnic które zakupiłem:
Kąpią się w rzece.
Jedne, wznosząc piękne swe ramiona aż po nad głowy, wyciskają swe długie i czarne warkocze, i sączą z nich rosę pereł przezroczystych, tocząca się po ich piersiach i plecach nagich, jędrnych i gładkich.
Inne, trzymając się w pół, zdają się postępować nieśmiałą nogą po piaskach jeziora; gdyż spuszczają głowę i zdają się lękać.
Ni rozkoszniejszego jak ich profil czysty i delikatny, który zupełnie wpół cieniu podobny jest do alabastru, i odbija na promienném tle horyzontu, jak matowa białość kamea na swéj przezroczystej podkładce.
Włosy ich, zaokrąglone w opaski, są splecione bardzo nisko w tyle ich głowy, i dozwalają dostrzedz małe uszko, szyję elegancką i okrąglutką.
Nieopodal od téj zachwycającej gruppy, depcząc trawnik drobniutki i krótki, który rozciąga się od strony lasku aż po brzegi kanału, ubrane w powabny kostium wyspy Kios, Noemi i Anastazja tańczą romajkę, przy odgłosie albańskiéj lutni Dafny.
Pół-kole zieloności, o którém wspomniałem, chroni je przed proumeniami słońca, coraz to bardziéj ukośnemi; wielkie kępy róż, lewkonii Mahońskich, bzu Perskiego i tuberozów, otaczają tę salę zieloności.
Z tych koszów kwiatowych przychodzą co chwilą zbiérać łupy miryady motyli najwyższo-farbnych, tu Ulisses o skrzydłach jasno-zielonych z odcieniem glasowanym ametystem, tam Marsyasz błękitno — miedzianawy, lub Danae brunatno-aksamitna w perłowe paski.
Wesołe dziewczęta, jakże tańczą przy odgłosie lutni Dafny! jednéj z onych trzech niewolnic do przyjemności, jak mówił renegat.
Dafna porwana została z Lesbos przez Turków. Szlachetne kształty tej Lesbianki, twarz jéj tchnąca surową pięknością, przypominają szczytny pierwowzór Wenery Milońskiéj.
Siedzi na ławie ze mchu usntéj; płeć jéj jest biało-różowawa; oczy jéj, brwi i włosy czarne jak heban; wąska opaska, zrobiona z małych pieniążków złotych, zgina się na jéj śmiałém czole, i połączą się z gęstą plecianką, okręcającą się w tyle jéj głowy.
Dafna, nieco pochylona, ubrana w tiunikę żółto-słomianego koloru i białą spódniczkę, zaokrągla wdzięcznie swe piękne ręce, gołe aż po łokcie, i gra na lutni albańskiéj, którą opiera o swe kolana. Jedna z jéj nóg, bardziej wyciągnięta niż druga, dozwala dostrzedz powabnéj stopki, obutéj w jasno-różową jedwabną pończoszkę, wdzianą na wyspie, i mały pantofelek z czarnego safianu haftowany srebrem.
Wedle zwyczaju tegoczesnych Greków, Dafna śpiewała akompaniując sobie, a dwie młode dziewczyny, które tańczyły przy odgłosie jéj lutni, powtarzały po kolei każdą jej zwrotke.
Oto tłómaczenie słów ich piosenki; niema w nich nic godnego uwagi, a jednakże dreszcz mnie przejmuje na dźwięk namiętnéj omdlałości, z jakim słyszę że je Dafa śpiéwa; zdaje mi się że to młody oblubieniec tak przemawia do swéj oblubienicy.
»Zraniony jestem twoją miłością, niestety. Ach! młoda dziewico! młoda dziewico! miłość twoja trawi mnie, ugodziłaś mnie w samo serce. Pozwól mi niech wdzięki twoje posiędę, a płomienie niechaj pochłoną twój posag. O młoda dziewico, ukochałem cię całą moją duszą, a tyś mnie opuściła jak drzewo uwiedłe.“
Noemi i Anastazja zdają się odgrywać słowa tej piosenki, swemi pełnemi wyrazu pantomimami.
Taniec brunetki Noemi, która odgrywa rolę zakochanego, jest męzki i śmiały, gdy tymczasem pozycye Anastazy!, płowo-włoséj oblubienicy, są nieśmiałe, błagające i wstydliwe, ja zwykle młodéj dziewicy, która chroni się lub lęka pieszczot kochanka.
Noemi jest wysoka i szczupła.
Włosy jéj są ciemno-bląd ze złotawym połyskiem, brwi i rzęsy bardzo gęste i czarne jak krucze pióra; oczy ma popielato-błękitne.
Nic rozkoszniejszego jak wyraz tych oczu nadzwyczajnie wielkich, pływających prawie zawsze, jeśli tak powiedziéć podobna, pod wilgotnawym płomieniem; śniada jéj płeć może jest nieco zanadto rumianą; usta jéj drwiące i oddychające zmysłowością, mają szkarłat może nieco zamocny, tak żywa i krwista ich purpura bardzo odbija od emalii jéj zębów; uśmiéch jéj, który wznosi kąty ust mocno ocienionych brunatnawym puszkiem, ma niekiedy cóś zanadto namiętnego, zanadto gwałtownego; prócz tego, przez dziwnie styczny układ, nozdrza jéj bardzo różowe i rozdęte, zdają się bardziéj jeszcze rozdymać za każdém poruszeniem co wznosi jéj łono pod ciasnym yellekem czyli stanikiem, z wiśniowéj jedwabnéj materyi, który je do połowy zakrywa, dwa gęste i długie warkocze, przeplecione wstążkami wiśniowemi, wydobywają się z pod fezu, zrobionego z atłasu tego samego koloru, który okrywa wierzch jéj głowy, i spadają poniżej jéj kibici giętkiéj, okrąglutkiéj, która przy rozłożystych biodrach Noemi wydaje się jeszcze delikatniejszą pod jéj pomarańczową spódniczką. Nakoniec nic zwinniejszego, nic silniejszego zarazem, jak jéj drobne nóżki, obute w pantofelki z ponsowego safianu, haftowane złotem.
Aunastazya przeciwnie, jest niskiego wzrostu; jéj śliczne ciemno-bląd włosy, które jéj każę pleść i spuszczać wzdłuż jéj policzków świeżych i rumianych jak policzki dziecięcia, do zachwycenia otaczają jéj śnieżne czoło; płeć jéj rażącego jest blasku, a jéj łagodne błękitne oczy, pod swemi długiemi rzęsy, zdają się odbijać cały lazur nieba Jońskicgo.
Skoro gorejąca Noemi, śpiewająca rolę oblubieńca w miłosnéj rozpaczy, zbliża się do niéj z miną błagającą i namiętną, małe usteczka Anastazyi, rumiane jak wisienka, stają się nagle poważne, i przybierają skromny i zachwycający wyraz wstydliwości zatrwożonéj; z przerażeniem to prawie cofając się wolnemi kroki... składa swe śliczne rączki, którebyś sądził zrobione z najczystszéj kości słoniowéj.
Anastazja jest zupełnie biało ubrana... Marzyłem nieraz o sylfidzie dotykającéj się zaledwie trawnika końcami swych delikatnych nóżek. Taką jest Anastazja, któréj drobniutkie kształty tchną najwytworniejszą elegancją.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nigdy natura nie połączyła przed niemi oczyma bogactw tak urozmaiconych... Moja fantazja przewodniczyła temu układowi tak najzupełniejszemu, który niejako zamykał w sobie wszystkie skarby całego stworzenia.
Byłem młody, wszystko to do mnie należało; życie moje przepędzałem naprzemian na rozkoszach zmysłowych i zachwyceniach umysłu.
O jakiémże inném szczęściu mogłem marzyć, jak o szczęściu życia na zawsze w téj krainie czarodziejskiéj, w zapomnienia przeszłości, i nadziei przyszłości, która, dla mnie, zawsze będzie takąż samą; gdyż na całe moje życie złoto miało mi zapewnić posiadanie dóbr najwyższych które miałem przed oczyma.
Znajduję siebie tak głęboko szczęśliwym, że czuję niejako lubą potrzebę złożenia dzięków najwyższéj potędze, która nieskąpi dla mnie tylu szczęśliwości....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Eugène Sue i tłumacza: anonimowy.