Antyfona (Lemański, 1906)

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Jan Lemański
Tytuł Antyfona
Pochodzenie Nowenna
Wydawca Książnica Polska
Data wyd. 1906
Druk Piotr Laskauer i Sp.
Miejsce wyd. Warszawa — Lwów
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ANTYFONA





Dziewięćdziesiąt dziewięcioro
Pieśni — strof po ośmnaścioro
Niech się zlecą, niech się zbiorą!

Jedne, jak żałobne kiry;
A inne, jak śmiech satyry;
A inne, jak dźwięczne liry.

Proste, szczere i dwójznaczne;
Najwzorowsze i dziwaczne,
I przewrotne, i opaczne.

Jedna z piosnek tych wydarta,
Zda się, z pamiętników czarta;
W drugiej się anielskość warta.

Zatrute miłosnym jadem;
Migocą skier miriadem —
Oto je przed wami kładę.

Sarkał w nich autor, szyderca;
Wiązał ironiczne scherz‘a,
Lecz i płakał w głębiach serca.




I.



Precz pęta z nóg i rąk!
W godowy stańmy krąg!
Zadzwonił szczęścia gong!

Hej na rozstajny trakt!
Zawrzyjmy z czartem pakt!
A bogi w kąt — do akt!

Człek rodzi się, by zmarł.
Hej w tan! Szukajmy par!
Niech kipi życia war!

Dość umartwienia, dość!
Hejże w rozkoszy włość!
Rzucona losu kość.

Trącił o struny smyk.
Cień wątpliwości znikł.
Hej, marsz w taneczny szyk!

Dziewoję ujmuj w pas!
Do taktu: raz, dwa, raz,
Gra wiolin, wtórzy bas.



II.



Dość pokut, żalów, skruch!
Puść koło życia w ruch
I kręć je, kręć za dwuch!

Wżeraj się w szczęścia kloc,
Jak robak, w dzień, i w noc:
To cała twórcza moc!

Życiowej miazgi biel,
Jak czerw, na próchno miel:
To cały twórczy cel!

Do knajp uczęszczaj, w tłok:
Gdy cię rozmarzy grog,
Biermädchen w usta — cmok!

Wdziej frak i śpiesz na bal!
Do dam cholewki smal!
A resztę — licho pal!

Co? Nie chcesz? Więc, monchère,
Addio! Skręcam ster
W l‘infini de la chair.



III.



Nieskończoności chciej
Dociekać w pięknej płci:
To szczęście, mówię ci.

W zapachu żeńskich stad
Masz używania szmat:
Jak bratu, mówię brat.

Która piękniejszą płeć
Wydaje ci się mieć,
Imaj ją w sztuki sieć.

I takbyś rzec jej mógł:
Płeć piękną stworzył Bóg,
By była sztuką sztuk.

Ach, moją sztuką tyś,
Na moich ustach wiś,
Wszak żyjem tylko dziś!

Do zaświatowych met,
Gdy umrzem, zdążym wnet,
A dzisiaj — tête à tête!



IV.



Ty się w ułudach kąp;
Ja wolę — do stu bomb! —
Ciała kobiecą głąb.

Ty się z abstrakcyą czul.
Dla mnie — do kroćset kul! —
Wszelka abstrakcya — nul.

Wżeraj się w idej świat:
Jam się w realność wjadł.
No, kto z nas większy chwat?

Tyś objął czczość, ja — biust.
Mar szukasz, a ja — ust.
No, kto ma lepszy gust?

Tyś chory, a mnie nic.
Ty schniesz, jam zdrów, jak rydz.
No, powiedz, kto z nas fryc?

Tyś już się duchem stał.
Ja żyję, jak sto ciał.
No, czyjże lepszy dział?



V.



Ogródek. Gra wiolonczela.
Zdrój wódek. Szampan gdzieś strzela.
Używa ludek wesela.

Z wiela kojczyków­‑przegródek
Wydziela dżum się zaródek.
W oskrzela wsiąka dym, smródek.

Lecz w tłumie życia wre jubel.
Szumię, jazgoczę, jak wróbel.
Do stu mnie dyabłów ton nobel?

Pod skóbel zawrzeć się? w trumnie?
Gdy rubel toczy się ku mnie?
Dubelt się żyje, mój kumie.

Ma się przy ciele bliziutko
Madmuazelę ładniutką.
To cel nad cele, jagódko.

Smutkom, piołunom w udziele
Tyś dał wszyściutko, aniele:
Ja — piję z wódką to ziele.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Lemański.