Amyntas (Tasso, 1883)/Prolog

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Torquato Tasso
Tytuł Amyntas
Podtytuł Komedya pasterska
Pochodzenie Poezye oryginalne i tłomaczone
Wydawca Nakładem S. Lewentala
Data wyd. 1883
Druk S. Lewental
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Jan Andrzej Morsztyn
Źródło Skany na Commons
Inne Cała komedia
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

PROLOG.

Cupido (po pastersku).

Ktoby rzekł, żeby pod człowieczym[1] strojem
I pod wieśniackim wystrychnioną krojem
Pasterską płachtą, miałby być bóg jaki,
A bóg nie leśny, bóg nie ladajaki,
Albo z tych bożków porządku niższego;
Ale niebieski, i ten, nad którego

Słuszniejszego-byś snadź nie znalazł[2] w niebie.
Który Marsowi krwawéj po potrzebie
Wydziera pałasz, widły Neptunowi,
Co ziemią wstrząsa, nawet Jowiszowi
Wielkiemu śmiele piorun z ręku bierze[3].
W takiéj postaci i w takim ubierze
Z wielką-by swego[4] poznała trudnością
Syna bogini, co włada miłością.
Ja-m od niéj uciekł, i musząc uchodzić
Tak[5] się ukrywam; bo téż chce przewodzić
I do tego mnie ciągnie i niewoli,
Żebym swą bronią władał po jéj woli.
A jak to płocha górnomyślna żona,
Kiedy ja niżéj pocznę patrzać, ona
Tylko mię w pyszne pałace, w korony
Wpycha i w dwory, i tam niedoświadczony
Kunszt méj potęgi[6] pokazować radzi;
A w młodszéj braciéj mojéj i czeladzi
Dozwala lasów, i nad pasterskiemi
Pastwić się sercy niepolerownemi.
Jażem nie dziecię, ani żaczek prawy,
Chociaż mam i twarz dziecinną i[7] sprawy!
Chcę sobą rządzić i iść po swéj woli,
Bo mnie, nie onéj, co ją pawnie boli,
Łuk złoty za część działu przysądzono,
I wszechmocnéj się pochodnie zwierzono.
Dlategoż często, nie przed jéj rządami,
Bo tych nie słucham, ale przed prośbami,
Które u syna siła wywódz mogą,
Nieraz uciekam[8], i często w ubogą
Uchodzę chatkę, i często się lasem
Gęstym ukradam[9], a ona tymczasem
Szpieguje pilno, i z wielkiéj tesknice
Woła, zwabiając na swe obietnice:

Dam temu, kto mi syna wyda mego
Pocałowanie, abo coś milszego.
Jakobym ja téż za taką wygodę,
Że mię zamilczy, nie mógł dać w nagrodę
Pocałowania, abo coś milszego.
To wiem przynajmniéj, że dziewczęta z mego
Pocałowania doznają lubości
Więcéj, jeśli się ja znam na miłości,
Który-m jest miłość; i tak po próżnicy
Szuka chytrego[10] w cudzéj tajemnicy.
Ażeby się jéj prace tym przydało
I by mię znamię jakie nie wydało,
Po który m-by mię mogła zejść[11] w téj zgubie,
Złożyłem łuczek, skrzydełka[12] i łubie.
Alem tu przecie nie przyszedł bez broni;
Pochodnią-m zmienił w laskę: téj nie schroni
Nikt się wyrytym[13] płomieniom ognistym.
A taż strzała jest, chociaż nie złocistym
Błyska żeleścem, hartu niebieskiego,
I miłość zaraz wprowadza w rannego[14].
To ja dziś zranię niezleczoną raną
Serce złéj dziewki[15], nad którą z Dyaną
Snadź okrutniejsza żadna[16] nie poluje.
I niemniejszy mi[17] postrzał dziś poczuje
Sylvia (takie imię jest téj panny),
Niż ten, którym jest[18] nie dopiéro ranny
Amyntas w ten czas, gdy młodzi oboje
Spólnie przechadzki, spólnie łowy swoje
Odprawowali. Ażeby mi była
Zacniejsza[19]) sprawa, chcę, żeby[20] zmiękczyła

Litość to serce, w którym się zamknęła
Ostra poczciwość i mróz, którym zdjęła[21]
Srogość te piersi[22] i panieńska pycha.
Dopiéro w ten czas rzucę strzałę z cicha!
Więc, zebym więcéj miał czasu do tego,
Wmieszam się w tańce koła[23] pasterskiego,
Których tam widzę siła powieńczonych
I na doroczny kiermasz zgromadzonych.
I tam wyprawię dzieło tak subtelne,
Że go i oko nie dojrzy śmiertelne.
Dzisiaj w nowy kształt, w nowe obyczaje
Będą te prawić o miłości gaje.
I znać to będzie, że ja bóstwo swoje
Sam-em tu przyniósł, nie przez sługi moje.
Niewyćwiczone ponapełniam[24] głowy
Nieznajomemi dowcipy, a słowy
Gładkiemi dźwięk ich języko osłodzę.
Bo ja jednako, gdzieżkolwiek przychodzę,
Wszędzie-m jest miłość, jako miedzy pany
Tak i przy trzodzie[25] i miedzy łachmany,
I rożość osób, bogactw, urodzenia[26]
Zrównywam według mego rozumienia.
To to najwyższa[27] sława, te są cuda
Namilsze[28] moje, gdy tak wdzięcznie duda
Wiejski z łaski méj zagra na multankach,
Jako ćwiczony lutnista przy pankach.
Jeśliże matka (która, że tu błądzę,
Gniéwa się) tego nie widzi, tak sądzę,
Że ona ślepa a nie ja, którego
Ślepy niesłusznie lud ma za ślepego.




  1. W wyd. pozn. śmiertelnym.
  2. W wyd. pozn. Możniejszegoć snadź nie nalazłbyś.
  3. W wyd. pozn. Wielkiemu piorunk z ręku, gdy chce, bierze.
  4. W wyd. pozn. Z wielką-by pewnie.
  5. W wyd. pozn. Tu.
  6. W wyd. pozn. Mocy méj fortel.
  7. W wyd. pozn. i twarz i dziecinne.
  8. W wyd. pozn. Uciekać muszę.
  9. W wyd. pozn. ukrywam.
  10. W wyd. pozn. skrytego.
  11. W wyd. pozn. dojść.
  12. W wyd. pozn. skrzydła, pochodnią,.
  13. W wyd. pozn. ukrytym.
  14. W wyd. pozn. samego.
  15. W wyd. pozn. odporną dziewkę,
  16. W wyd. pozn. Żadna na kniejach twardsza.
  17. W wyd. pozn. stąd.
  18. W wyd. berl. który raz.
  19. W wyd. pozn. Łacniejsza.
  20. W wyd. pozn. by wprzód.
  21. W wyd. pozn. zdzięła.
  22. W wyd. pozn. Surowość serca.
  23. W wyd. pozn. w koło tańca.
  24. W wyd. berl. ponapełnie.
  25. W wyd. pozn. między trzodą.
  26. W wyd. poza. i dobrego mienia.
  27. W wyd. pozn. To jest największa.
  28. W wyd. pozn. Najwyższe.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Torquato Tasso i tłumacza: Jan Andrzej Morsztyn.