Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Ignacy Domejko

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Henryk Galle
Tytuł Ignacy Domejko
Pochodzenie Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX
Wydawca Marya Chełmońska
Data wyd. 1901
Druk P. Laskauer i W. Babicki
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tom pierwszy
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Ignacy Domejko.
* 1802 † 1889.
separator poziomy
K

Któż nie zna pełnej staropolskiego humoru opowieści Wojskiego, tego niewyczerpanego gawędziarza, z IV księgi «Pana Tadeusza» o sporze Domejki i Dowejki, sporze, który rozpoczął się pod tak groźną wróżbą, a zakończył w sposób tak pokojowy? Któż nie rozkoszował się tą gawędą szlachecką, tak piękną w swej prostocie i wdzięku naiwności?

Znamy ją wszyscy. Ale nie wszyscy wiedzą zapewne, skąd wziął wielki Adam Mickiewicz pomysł do tej gawędy; nie wszyscy wiedzą, że jeden z jej bohaterów nosi nazwisko serdecznego druha poety z ławy szkolnej, Ignacego Domejki.


Z Domejką, w stosunkach przyjacielskich zwanym Żegotą, spotykamy się nieraz w poezyi jego genialnego przyjaciela. Jego to pod imieniem Żegoty przedstawił Mickiewicz w I scenie III części Dziadów» w gronie kolegów, chwalącego się swemi postępami w dziedzinie agronomii bo choć pierwej nie wiedział, «co owies, co słoma,» teraz ma sławę najlepszego w Litwie ekonoma; on to w tejże scenie pociesza przyjaciół, przytaczając i znaną bajeczkę Goreckiego o Bogu, dyable i zbożu. Imię Żegoty figuruje w jednym z waryantów «Pana Tadeusza;» on wreszcie dał myśl twórcy «Dziadów» do wyżej wymienionej gawędy.
A stało się to tak. Domejko w jednej ze swych książek szkolnych położył dwuwiersz własnej kompozycyi: «Z tej książki uczył się Ignacy Domejko, a po nim bracia jego kolejką,» chwaląc się, że drugiego rymu do jego nazwiska nie dobrać. Mickiewicz, chcąc dowieść swemu przyjacielowi, że ma o wiele większe zdolności do nauk przyrodniczych, niż do poezyi, na nazwisku jego osnuł żartobliwą opowieść, rymując w niej cały szereg wyrazów: Domeyko — Dowejko — Rapejko — Wilejką — taradejką, i Domejki — kierejki.
Ignacy Domejko przyszedł na świat 22 sierpnia 1802 roku, we wsi Niedźwiadce, nad rzeką Uszą, w powiecie Nowogródzkim. Wszystkie powyższe nazwy nie są nam całkiem obce: znamy je z ust Wojskiego, unieśmiertelnione przez wielkiego poetę. Syn Hipolita, prezesa sądów ziemskich nowogródzkich, i Karoliny Ancutówny, kształcił się nasz Ignacy zrazu w domu, potem zaś, w roku 1810, oddano go do szkoły podwydziałowej OO. Pijarów w Szczuczynie litewskim, gdzie jednym z jego nauczycieli był upamiętniony w «Dziadach» ks. Lwowicz.
W 6 lat później widzimy Domejkę w Wilnie, pełnemi dłoniami czerpiącego wiedzę i oddającego się z całem zamiłowaniem i z całym zapałem młodzieńczym ulubionym studyom przyrodniczym pod okiem takich mistrzów, jak Jędrzej Śniadecki, Jundził, ks. Filip Golański i inni. Że tacy ludzie mogli rozbudzić żądzę wiedzy i poświęcenia dla nauki, o tem wątpić nie wolno.
Prócz profesorów i koledzy na rozwój duchowy Żegoty okazali wpływ nielada. Domejko należał do wszystkich ówczesnych stowarzyszeń studenckich: Filomatów, Promienistych i Filaretów. On był jednym z tych, do których wołał poeta: «Razem młodzi przyjaciele!» i wołał nie napróżno. Jak wielkie wrażenie otoczenie koleżeńskie musiało wywierać na przyszłego profesora sant jago-ańskiego, o tem świadczy jego «List o Filaretach i Filomatach,» spisany w pół wieku później, a pomimo to pełen jak najżywszych i jak najbardziej szczegółowych wspomnień.
W roku 1822 opuszcza Domejko ławę uniwersytecką ze stopniem magistra filozofii i osiada na czas dłuższy w rodzinnym Zapolu, w powiecie Lidzkim, hodując «merynosy, woły» i zyskując «sławę najlepszego w Litwie ekonoma.»
W 1832 roku widzimy go, internowanego przez rząd pruski w Gerdauen, obok Królewca, potem zaś w Pilawie i Rastenburgu; a w kilka miesięcy potem Zegota znalazł się w Dreźnie obok Mickiewicza i innych wiernych swoich przyjaciół. Odtąd pomiędzy poetą i geologiem zawiązała się szczera i serdeczna przyjaźń, której ani odległość tysiąca mil, ani dzielący ich ocean rozerwać nie zdołał, aż katastrofa 1855 roku stargała nić długoletniej, ciepłej korespondencyi.
Z Mickiewiczem udał się Domejko do Paryża. Tam on należał do tego szczupłego grona przyjaciół, z którymi zasiadał poeta przy kominie, «drzwi od Europy zamykał hałasów» i «dumał, marzył o swojej krainie; on był jednym z owych bajecznych żórawi, co «słysząc zaklętego chłopca skargę głośną,» rzuciły mu po piórze, «on zrobił skrzydła do swoich wrócił; on wreszcie prowadził poetę do ślubnego ołtarza.
W Paryżu Domejko oddał się tym samym studyom, do których jeszcze w Wilnie zapalał się jego młodociany umysł; zapisał się do słynnej École des mines i w kilka lat później ukończył ją z odznaczeniem, zyskując uznanie wśród profesorów pracowitością, inteligencyą i zdolnościami.
To wyróżnienie, jakiego się doczekał, zadecydowało o całej jego przyszłości. Niedługo pozwolono mu oddawać się żmudnej pracy zarobkowej w jednym z większych zakładów fabrycznych w Alzacyi. Sami profesorowie École des mines wystarali się dla niego o miejsce profesora chemii w nowozałożonym instytucie w Coquimbo, czyli Serena, w Chili. Radosną tę wieść zakomunikował mu Mickiewicz, pisząc: «był u mnie właśnie dzisiaj Polak, Jastrzębski, który widział Francuza Dufresnoy. Kto jest ten Dufresnoy — nie wiem. Owóż on powiada, że jest dla ciebie miejsce w Chili. Masz być profesorem chemii i metalurgii. Dadzą ci pieniądze na drogę i trzy tysiące dolarów.»
Po krótkiem wahaniu przyjął Domejko ponetną propozycye. Dnia 2 lutego 1837 roku rozwinął żagle okręt, unoszący byłego Filomatę na drugą półkulę, skąd nieprędko miał powrócić.
Odtąd odległe od Wilna i Nowogródka Chili stało się dla niego drugą ojczyzną. Całem sercem pokochał on ten młody kraj i naród i cały oddał się na jego usługi. Można powiedzieć, że były uczeń Jędrzeja Śniadeckiego nie stracił ani chwili na lądzie amerykańskim. Zorganizował kursy fizyki i chemii w Coquimbo, założył laboratoryum chemiczne i górnicze, muzeum mineralogiczne, petrograficzne i paleontologiczne, bibliotekę, zbiory meteorologiczne i t. d., on wreszcie wprowadził do szkolnictwa chilijskiego organizacyę uniwersytetu wileńskiego z doby jego rozkwitu.
I nie było gałęzi nauk przyrodzonych, na którejby nasz Żegota nie zapisał chlubnie swego nazwiska tak w teoretycznych dociekaniach, jak i w praktycznem zastosowaniu. Sześć razy przebiegał Andy i Kordyliery, szukając nowych zdobyczy naukowych, odkrył mnóstwo minerałów, skamielin, roślin, odnajdywał bogactwa naturalne kraju bez żadnego dla siebie zysku, badał źródła i wody mineralne, stwierdził linię wiecznego śniegu w Andach Zachodnich, odkrył pokłady formacyi jurasowej w Chili, dowiódł, że ląd chilijski podnosił się w epoce trzeciorzędowej, przez 46 lat prowadził badania meteorologiczne i t. d. By wydrzeć naturze jej tajniki, nie wahał się podjąć największych trudów: wdzierał się na najniedostępniejsze szczyty, badał wulkany, przebywał całe miesiące wśród dzikich szczepów tubylczych Araukanów, których życie, zwyczaje i obyczaje, nędzę i ucisk ze strony conquistadorów spisał w oddzielnem dziele, które zrobiło w Chili wielkie wrażenie i dobroczynnie wpłynęło na stosunek europejczyków-kolonistów do tubylców; dzieło to wyszło w polskim przekładzie p. t. «Araukania i jej mieszkańcy,» przełożył je Jan Zamostowski (Leonard Rettel) w Wilnie, 1860 roku.
Nic więc dziwnego, iż Chilijczycy pokochali Domejkę, który tyle im dobrego wyświadczył, i żywili względem niego jaknajgłębszy szacunek. Co tylko Don Ignacio doradził, wszystko przyjmowano w lot i wykonywano natychmiast z jak największą dla kraju korzyścią: czy to w sprawie szkolnictwa, czy reformy mennicy, czy wyboru miejsca na kopalnie, zawsze radę jego uważano za jedynie zbawienną. To też na niewdzięczność Chilijczyków nie mógł narzekać nasz Żegota; obdarzono go zaszczytnem stanowiskiem rozjemcy sporów górniczych, a w 10 lat po przybyciu na ląd amerykański, otrzymuje on katedrę chemii i metalurgii w Instytucie narodowym w Santjago.
Ani uznanie jednak, ani zaszczyty nie mogły zadowolić naszego uczonego. Wśród przepysznej przyrody zwrotnikowej, na szczytach niebotycznych Kordylierów tęsknił on, jak i wielki jego przyjaciel, «do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błęekitnym Niemnem rozciągnionych, do tych pól, malowanych zbożem rozmaitem.» Nie pomogło i to, że nasz profesor zadzierzgnął jeszcze silniejsze węzły z krajem przybranym, zawarłszy związek małżeński z 15-letnią Enriquettą Sotomayo (1850 r.), która dla miłości męża nauczyła się po polsku i w rodzinnej jego mowie przemawiała do dziecka; nie pomogło i to, iż w roku 1867 profesor Domejko został mianowany rektorem i na tem stanowisku pozostawał przez lat kilkanaście — serce jego rwało się do stron rodzinnych...
Wreszcie nie mógł już oprzeć się temu popędowi, pomimo nalegań Chilijczyków zrzekł się wszystkich godności i powrócił do kraju po półwiekowym pobycie na drugiej półkuli. Mieszkańcy Chili, pełni uznania dla jego zasług, wyznaczyli mu 6,000 piastrów rocznej renty, a dziennik oficyalny «Ferrocaril» wystawił mu takie chlubne świadectwo: «Niewiele przykładów możnaby przytoczyć życia tak pracowitego, pełnego zaparcia się, tak całkiem poświęconego wykształceniu młodzieży i postępowi nauki. Chociaż p. Domejko nie był jedyną osobą, która się poświęciła w Chili studyom i wykładom nauk przyrodniczych, to jednak nikt inny nie wpłynął tak dalece, jak on, na ich rozwój i postęp. Pan Domejko nie poprzestawał na nauczaniu młodzieży, ale był bodźcem, a zarazem towarzyszem dla tych, którzy po skończeniu nauk w uniwersytecie, poświęcali się zawodowi naukowemu. Pan Domejko był więcej, niż profesorem; on był apostołem nauki w Chili.»
W 1888 roku widzimy naszego uczonego w kraju, otoczonego należnemi mu hołdami, jako ostatniemu z Filomatów, a w rok później przychodzi z za oceanu wiadomość o zgonie męża wielkiej nauki, żelaznej wytrwałości i nieskazitelnej cnoty...
Działalność naukowa Domejki zawiera się w tych 130 dzielach i artykułach, które wyszły z pod jego pióra. Są pomiędzy niemi i artykuły naukowe, ogłaszane w «Annales des mines,» «Comptes rendues,» «Journal für praktische Chemie,» «Araucaro,» «Zeitschrift für Erdkunde,» «Anales de l’université de Chili,» «Neues Jahrbuch für Mineralogie,» są również i wyborne podręczniki w języku hiszpańskim, jak: «Zasady fizyki doświadczalnej i meteorologii,» «Traktat probierczy» i t. d.
Wreszcie, są tu artykuły, napisane w języku polskim i przeznaczone dla szerszych warstw publiczności, jak «Chili», w Wędrowcu 1871 roku (pierwszy polski utwór Domejki), «O młodości Mickiewicza,» list do Bohdana Zaleskiego w Przeglądzie Polskim (1872 r.), «Filareci i Filomaci» w Kronikach Towarzystwa historyczno-literackiego w Paryżu (1870 1872), Rzut oka na Kordyliery chilijskie» w Rozpravach Akademii Umiejetności (1874), wreszcie luźne notatki podróżnicze w Kronice Rodzinnej: Odpust w Andacollo w Kordylierach» (1876), «Chili» (1882), «Z życia wiejskiego w Ameryce,» «Urywki z podróży do kraju Araukanów» (1884) i «O początku świata» (1885).
Nazwisko Domejki upamiętnione zostało w systematyce nauk przyrodniczych. Imieniem jego Alcides d’Orbryny nazwał jedną ze skamielin małżów Nailus Domeykus, Dufresnoy — jeden z ammonitów jurasowej epoki chilijskiej Ammonites Domeykanus, Claudio Gay — odmianę fiołka Viola Domeykana, wreszcie Haidinger odkrytemu przez naszego uczonego arsenianowi miedzi dał miano Domeykit.
Takie to orlęta wychodziły z wielkiego filareckiego gniazda...

Henryk Galle.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Henryk Galle.