Żywot Jezusa/Rozdział X

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Renan
Tytuł Żywot Jezusa
Wydawca Andrzej Niemojewski
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Niemojewski
Tytuł orygin. Vie de Jésus
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ X.
Kazania na jeziorze.

Taka gromadka ludzi otaczała Jezusa na brzegach jeziora Genezaret. Arystokracyę reprezentował celnik i żona zarządcy. Reszta składała się z rybaków i ludzi prostych. Ciemnota ich była wielka; wierzyli w duchy i upiory[1]. Nie padł pomiędzy nich ani jeden promyk cywilizacyi heleńskiej; nawet jako Żydzi posiadali małą wiedzę; ale mieli dobre serce i dobrą wolę. Dzięki pięknemu klimatowi Galilei życie upływało tym zacnym rybakom w nieustającym zachwycie. Odczuwali już królestwo boże; prości, dobrzy, byli szczęśliwi kołysząc się na falach tego niewielkiego morza lub drzemiąc wieczorem na jego brzegu. Nie ma się istotnie wyobrażenia o urokach podobnego życia pod lazurami nieba, w ustawicznem zetknięciu z naturą, o tych marzeniach nocnych pod błękitem zasłanym mieniącemi się gwiazdami. Takiej to nocy Jakób, oparłszy głowę o kamień, widział w gwiazdach zapowiedź licznych swych potomnych pokoleń, oraz tajemniczą drabinę, po której aniołowie zstępowali lub wstępowali. Za czasów Jezusa niebo stało jeszcze dla ludzi otworem a ziemia nie ostygła w marzeniach. Jeszcze rozstępowały się chmury nad głową syna człowieczego; aniołowie schodzili na ziemię lub wstępowali do nieba[2]; wszędzie królestwo boże ukazywało się jako wizya; człowiek nosił je w sercu. Dla tych czystych, prostaczych oczu świat jaśniał barwami idealnemi. Może istotnie uchyliło zasłonę owej tajemnicy boskie uczucie tych szczęśliwych dzieci, którzy dzięki czystości serca zasłużyli doprawdy, aby jakiegoś dnia zobaczyć Boga.

Jezus spędzał z uczniami dnie przeważnie na wolnem powietrzu. Niekiedy wsiadał do łodzi, z której przemawiał do słuchaczy cisnących się tłumnie na brzegu[3]. Albo wstępował na góry otaczające jezioro, gdzie powietrze tak czyste i widnokrąg tak jasny! W ten sposób na gromady te padały z duszy mistrza najświeższe kwiaty jego natchnienia. Niekiedy jednak nasuwała się słuchaczom naiwna wątpliwość, sceptyczna uwaga; Jezus uśmierzał to jednym uśmiechem, jednem spojrzeniem. Wszędzie widziano znaki zbliżającego się królestwa bożego, w przeciągających chmurach, w kiełkującem ziarenku, w dojrzewającym kłosie; każdemu się zdawało, że już nazajutrz ujrzy Boga, że jest sam panem świata; łzy zamieniały się w radosne uniesienie; był to zaranek powszechnej szczęśliwości na ziemi.

A mistrz mówił:

»Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest królestwo niebieskie!

»Błogosławieni, którzy się smęcą, albowiem będą pocieszeni!

»Błogosławieni cisi, albowiem oni odziedziczą ziemię!

»Błogosławieni, którzy łakną i pragną sprawiedliwości, albowiem oni nasyceni będą!

»Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią!

»Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają!

»Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami bożymi nazwani będą!

»Błogosławieni, którzy cierpią prześladowanie dla sprawiedliwości, albowiem ich jest królestwo niebieskie!«[4]

Kazania jego tchnęły słodyczą, naturalnością, zapachem kwiatów polnych. Kochał kwiaty i osnuwał na nich najpiękniejsze nauki. W przypowieściach jego przesuwają się ptaki, morze, góry, igraszki dzieciątek. Mówiąc, nie budował greckich peryodów, ale posługiwał się raczej hebrajskimi parabolami, wygłaszając sentencye na wzór mędrców żydowskich — swych rówieśnych — ujęte w Pirke Abot. Przemówienia jego były krótkie, zwięzłe, jak zdania Koranu, choć z nich potem wzorem Mateusza ułożono długie mowy[5]. A w tych przemówieniach nie było żadnych przejść logicznych; owiewało je tylko jedno natchnienie i ono tworzyło całość. Zwłaszcza przypowieści jego były mistrzowskie. Pod tym względem nie miał śród Żydów żadnego wzoru[6]. On jest twórcą przypowieści. Prawda, że w księgach wedyckich spotykamy przypowieści, nastrojone na ten sam ton i posiadające tę samą formę, co przypowieści ewangeliczne[7]. Ale niepodobna przypuścić, aby te ostatnie powstały pod wpływem pierwszych. Powiedzieć tylko można, że zarówno chrześciaństwo jak i buddyzm były owiane tym samym duchem, tem samem uczuciem.

Wskutek takiego nastroju nie dbano zupełnie o zewnętrzną stronę życia i za nic miano wszystkie wygody, do których w naszym smutnym klimacie tyle wagi przywiązujemy. Klimat zimny zmusza człowieka do ustawicznej walki z światem zewnętrznym, do starań o dostatek i zabezpieczenie. Natomiast kraje małych potrzeb są krajami idealizmu i poezyi. Życie jest tak piękne, że nie potrzeba go upiększać. Nie potrzeba upiększać domu, bo w nim się mało przebywa. Ciężkie strawy surowego klimatu są tu niepotrzebne. A co do pięknych szat, jakże tu rywalizować z przepychem, którym Bóg odział niebo, ziemię, przyrodę? W takim klimacie praca jest zupełnie zbyteczna, gdyż więcej wymaga trudu niż daje zysku. Zwierz polny jest piękniej odziany od człowieka a nie pracuje. Ta pogarda pracy, która, o ile nie wypływa z lenistwa, podnosi niezmiernie ducha, natchnęła Jezusa najpiękniejszemi myślami: »Nie zbierajcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza psuje i gdzie złodzieje podkopywają i kradną; ale sobie zbierajcie skarby w niebie, gdzie ani mól ani rdza nie psuje i gdzie złodzieje nie podkopywają i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb wasz, tam jest i serce wasze[8]. Nikt nie może dwiema panom służyć, gdyż albo jednego będzie miał w nienawiści a drugiego będzie miłował, albo jednego trzymać się będzie a drugim pogardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie[9]. Dlatego powiadam wam: nie troszczcie się o żywot wasz, cobyście jedli, albo cobyście pili, ani o ciało wasze, czembyście się odziewali. Azaż żywot nie jest zacniejszy, niż pokarm, a ciało niż odzienie? Pojrzyjcie na ptaki niebieskie: nie sieją, nie żną, ani zbierają do gumien a przecież żywi je ojciec niebieski. Izaliż nie jesteście daleko zacniejsi od nich? I któż z was, troskliwie myśląc, może przydać do wzrostu swego łokieć jeden? A czemuż się troskacie o odzienie? Przypatrzcie się liliom polnym, jak rosną, nie pracują, ani przędą. Powiadam wam, iż ani Salomon we wszystkiej sławie swojej nie był tak przyodziany jako jedna z nich. Jeżeli tedy trawę polną, która dziś jest a jutro bywa w piec wrzucona, Bóg tak przyodziewa, ażali nie daleko więcej was, małowierni? Nie troszczcie się tedy mówiąc: cóż będziemy jeść? albo: co będziemy pić? albo: czem się będziemy przyodziewać? Tego wszystkiego Poganie szukają. Wie ojciec wasz niebieski, czego wam potrzeba. Szukajcie przedewszystkiem królestwa bożego[10] i jego sprawiedliwości a reszta będzie wam przydana. Przeto nie troszczcie się o dzień jutrzejszy; albowiem jutrzejszy dzień troskać się będzie o swoje potrzeby. Dosyć-ci ma dzień na swojem utrapieniu.«[11]

Tego rodzaju uczucia czysto galilejskie wywarły decydujący wpływ na losy młodej sekty. Zastęp ludzi szczęśliwych, zdający się całkowicie na wolę niebieskiego ojca w sprawie swych potrzeb ziemskich, głosił jako zasadę, że troska o sprawy doczesne tłumi w człowieku najpiękniejsze porywy[12]. O chleb powszedni proszono Boga codziennie[13]. Pocóż gromadzić skarby? Królestwo boże jest przecie bliskie. »Przedawajcie majętności wasze a dawajcie jałmużnę. Gotujcie sobie mieszki, które nie wiotszeją, skarb, którego nie ubywa w niebiesiech[14]. A to, coś nagotował, coś zebrał, czyje będzie?«[15] Jako przykład nieopatrzności ludzkiej przytacza Jezus chętnie wypadek, kiedy to pewien człowiek, rozszerzywszy stodoły i poczyniwszy duże zbiory, umarł, nim się nimi nacieszył[16]. Zasada ta tem bardziej trafiała do duszy, że w Galilei kwitło rozbójnictwo[17]. Biedak, na którego się żaden rozbójnik nie nasadzał, uważał się za ulubieńca bożego, tymczasem bogacz ze swym źle zabezpieczonym majątkiem był jak wyjęty z pod praw. W naszych społecznościach, urządzonych wedle surowej zasady prawa własności, niedola biednych jest straszna; dla nich doprawdy nie świeci słońce. Tylko ten, kto posiada ziemię, ma prawo do kwiatów, do trawy, do cienia. Na Wschodzie są to dary boże, należące do wszystkich. Posiadacz ma tylko pewne drobne przywileje; przyroda jest dziedzictwem wszystkich ludzi.

Pod tym względem młode chrześciaństwo wstępowało tylko w ślady Esejczyków czyli Terapeutów, oraz sekt, żyjących w pustelnictwie. Pewien pierwiastek komunistyczny zakradł się do tych wszystkich sekt; więc krzywo na nie patrzyli zarówno Faryzeusze jak i Saduceusze. Mesyanizm, rozwijający się u Żydów prawowiernych na tle wyłącznie politycznem, tu przybierał charakter społeczny. Zdawało się, że można na ziemi stworzyć drobne kościoły królestwa bożego, oparte na bycie pełnym łagodności, wyrozumiałości i swobody, zapewnionej każdemu osobnikowi ludzkiemu. Wszędzie wyłaniały się utopijne sny o życiu szczęśliwem, o powszechnem braterstwie, wszystkie niepospolite dusze marzyły o tem — bez przyszłości.

Jezus, którego stosunek do Esejczyków bardzo trudno wyśledzić (gdyż podobieństwo nie jest dla historyka dowodem pochodzenia), był jednak pod tym względem ich bratem. Nowa ta społeczność przyjęła wspólność posiadania przez czas pewien bezwarunkowo jako zasadę[18]. Skąpstwo uchodziło za grzech główny[19]; należy jednak wiedzieć, że »skąpstwo«, tak surowo potępiane przez etykę chrześciańską, tyczyło wówczas tylko lubowania się w posiadaniu. Kto chciał zostać uczniem Jezusa, ten musiał przedewszystkiem sprzedać swoją majętność i zdobyty pieniądz rozdać ubogim. To była ostateczność a kto się przed nią cofnął, nie mógł przystąpić do tej społeczności[20]. Jezus powtarzał niejednokrotnie, że królestwo boże można tylko osiągnąć za cenę zrzeczenia się dostatków ziemskich i że ten, kto tak postępuje, odnosi wielką korzyść. »Człowiek, który odnalazł skarb na roli« — powiadał — »sprzedaje wszystko co posiadał i kupuje oną rolę. Złotnik, znalazłszy piękną perłę, gromadzi pieniądz, aby ją kupić«[21]. Niestety, niebawem pokazało się, do jakiego stopnia jest to niemożliwe! Potrzebny był człowiek z mieszkiem. Uczyniono skarbnikiem Judasza z Keriot. Słusznie, czy niesłusznie, lecz podejrzywano go, że okradał wspólną kasę[22]. Jedno jest tylko pewne: człowiek ten skończył fatalnie.

Niekiedy mistrz, który znał się lepiej na sprawach niebieskich, niż na sprawach ziemskich, wykładał jeszcze dziwniejszą ekonomię społeczną. W szczególnej przypowieści chwalił zarządcę, który kosztem swego pana zdobył sobie przyjaciół pomiędzy ubogimi, aby go wwiedli do królestwa niebieskiego. Ponieważ biedni byli rozdawcami królestwa bożego, przeto mieli prawo tylko tych przyjmować, którzy coś im dali. Skąpi Faryzeusze, jak opowiada ewangielista, naśmiewali się z tego[23]. A czy słyszeli i tę co najmniej dziwną przypowieść? »Był człowiek bogaty, który się obłóczył w szkarłat i bisior i używał na każdy dzień hojnie. Był też niektóry żebrak imieniem Łazarz, ten we wrzodach leżał pod jego drzwiami. Pragnąc być nasycony z odrobin, które padały ze stołu bogaczowego; ale i psy przychodząc lizały wrzody jego. I stało się, że umarł on żebrak i odniesiony był od aniołów na łono Abrahamowe. Umarł też i bogacz i pogrzebiony jest[24]. A będąc w piekle, podniósłszy oczu swych, gdy był w mękach, ujrzał Abrahama zdaleka i Łazarza na jego łonie. Tedy bogacz zawoławszy rzekł: Ojcze Abrahamie, zmiłuj się nademną a poślij Łazarza, aby obmoczył koniec palca swego w wodzie a ochłodził język mój; bo męki cierpię w tym płomieniu. Ale Abraham odpowiedział: Synu, wspomnij, żeś ty odebrał dobre rzeczy twoje za żywota twego a Łazarz także złe; a teraz on ma pociechę a ty męki cierpisz«[25]. Cóż nad to sprawiedliwszego? Później nazwano to przypowieścią o »złym bogaczu«; ale jest to poprostu przypowieść »o bogaczu«. Dostał się do piekła, ponieważ był bogaty, ponieważ majętności swoich nie rozdał pomiędzy ubogich, ponieważ jadał smaczno, podczas gdy inni przed drzwiami jego jadali źle. Nawet w chwili mniejszej egzaltacyi, gdy rozdanie majętności pomiędzy ubogich uważane jest tylko za zupełną doskonałość, Jezus wygłasza jeszcze to okropne zdanie: »Snadniej wiełbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wniść do królestwa bożego«[26].

Z tem wszystkiem przenika Jezusa i jego zastęp uczucie zdumiewającej głębi, że stworzył na wieki spokojność ducha i stał się pocieszycielem żywiących. Skoro zdjął z ludzi brzemię »troski o doczesność«, mógł był pójść za daleko, mógł był nie uwzględnić zasadniczych warunków bytu; ale stworzył fundamenty wysoko pojętego spirytualizmu, który przez długie wieki na tym padole łez napełniał dusze niebiańską radością. Ocenił sprawiedliwie, że od zagadnień moralnych i filozoficznych odrywa człowieka chmara trosk doczesnych, które cywilizacya jeszcze tak pomnożyła[27]. Więc ewangielia zdejmuje to jarzmo z człowieka, jest ona ciągłem »sursum corda«, jest ona niebiańskim sposobem uwolnienia duszy od tych zabójczych trosk, jest ona tem łagodnem napomnieniem Jezusa, z którem się zwrócił do Marty: »Marto, Marto, troskasz się o wiele rzeczy a tylko o jedno troskać się potrzeba«. Dzięki Jezusowi smutne, pełne poniżających obowiązków życie ludzkie spodziewa się otrzymać w niebie jakiś kątek. W naszych przemysłowych czasach wieść o tem, co się wówczas działo w Galilei, dolatuje jak wiosenny zapach piękniejszego świata, pada to na serca nasze jak »rosa Hermonu«[28], która sprawia, że rola boża wskutek suszy i powszedniości nie zamienia się w pustynię.





  1. Mat. XIV, 26: »A ujrzawszy go uczniowie kroczącego po morzu zatrwożyli się mówiąc: obłuda to jest! i od bojaźni krzyknęli«. Marek VI. 49; Łukasz XXIV, 39; Jan VI, 19.
  2. Jan I, 51: »I rzekł mu: Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam, od tego czasu ujrzycie niebo otworzone i Anioły boże wstępujące i zstępujące na Syna człowieczego«.
  3. Mat. XIII, 1—2, Marek III, 9; IV, 1; Łukasz V, 3.
  4. Mat. V, 3—10. Łukasz VI, 20—25.
  5. To, co nazywano Λόγια κυριακά. Papias, u Euzebiusza H. E. III, 39.
  6. Przypowieść, jaką spotykamy u Sędziów IX, 8 i nast., II Sam. XXII, 1 i nast., przypomina tylko pod względem formy parabolę ewangieliczną. Ale ta ostatnia wyróżnia się przez nastrój niezmiernie oryginalny.
  7. Patrz zwłaszcza Lotus dobrego prawa roz. III i IV.
  8. Porów. Talmud babiloński, Baba Batra 11 a.
  9. W fenickiej i syryjskiej mitologii bóg bogactwa i okrytych skarbów, w rodzaju Plutosa.
  10. Trzymam się tu egzegezy tekstu według Lachmana i Tischendorffa.
  11. Mat. VI, 19—21, 24, 34; Łukasz XII, 22—31, 33—34; XVI, 13. Porów. z Łukaszem X, 7 8, gdzie uderza to samo naiwne uczucie, a także z Talmudem babilońskim, Sota 48 b.
  12. Mat. XIII, 22; Marek IV, 19; Łukasz VIII, 14.
  13. Mat. VI, 11; Łukasz, XI, 3. Oto sens słowa έπιούσιος.
  14. Łukasz XII, 33—34.
  15. Łukasz XII, 20.
  16. Łukasz XII, 16 i nast.
  17. Józef Flav. Ant. XVII, X, 4 i nast.; Vita 11 etc.
  18. Dzieje Apost. IV, 32, 34—37; V, 1 i nast.
  19. Mat. XIII, 22; Łukasz XII, 15 i nast.
  20. Mat. XIX, 21: »Jeśli chcesz być doskonałym, idź przedaj majętności twoje i rozdaj ubogim a będziesz miał skarb w niebie, a przyszedłszy naśladuj mię«. Marek X, 21 i nast. 29, 30; Łukasz XVIII, 22—23, 28.
  21. Mat. XIII, 44—46.
  22. Jan XII, 6; »A to mówił, nie iżby miał pieczę o ubogich, ale iż był złodziejem i mieszek miał, a cokolwiek włożono, nosił«.
  23. Łukasz XVI, 1—14.
  24. Patrz tekst grecki.
  25. Łukasz XVI, 19—25. Wiem, że z ewangielii Łukasza bije wyraźnie tendencya komunistyczna (patrz VI, 20—21, 25—26); mógł tedy zbyt jaskrawo wyrazić pewne myśli Jezusa. Ale charakterystyczne Λόγια Mateusza dostarczają nam dostatecznych wskazówek.
  26. Mat. XIX, 24. Marek X, 25. Łukasz XVIII, 25. Ten zwrot przysłowiowy znajduje się także w Talmudzie (Bab. Berakot, 55 b, Baba Metsia, 38 b) i w Koranie, VII, 38; (»Bramy nieba zamknięte dlań będą i pierwej wielbłąd przez ucho igły przejdzie, nim oni do nieba dopuszczeni będą«). Origenes i greccy interpretatorowie, nie znając przysłów semickich, mniemali, że tu chodzi nie o wielbłąda, ale o linę (κάμιλος).
  27. Mat. XIII, 22: »Pieczołowanie świata tego i omamienie bogactw zadusza słowo«.
  28. Psalm CXXXIII, 3: »Jako rosa Hermon, która zstępuje na góry Syońskie«.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Renan i tłumacza: Andrzej Niemojewski.