Żywot Jezusa/Rozdział V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Ernest Renan
Tytuł Żywot Jezusa
Wydawca Andrzej Niemojewski
Data wyd. 1904
Druk Drukarnia Narodowa w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Andrzej Niemojewski
Tytuł orygin. Vie de Jésus
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ V.
Pierwsze aforyzmy Jezusa. — Jego idee o Bogu-Ojcu i o czystej religii. — Pierwsi uczniowie.

Gdy Jezus wystąpił na widownię publiczną, Józef już nie żył. Marya stanęła więc niejako na czele rodziny; z tego też powodu zwano Jezusa »synem Maryi«[1], którem to określeniem odróżniano go od wielu jego imienników. Zdaje się, że Marya, czując się po śmierci męża w Nazarecie osamotnioną, przeniosła się do Kany[2], skąd może pochodziła. Było to miasteczko nieduże, oddalone od Nazaretu o dwie lub dwie i pół mili a położone u spadu gór, które się wznoszą na północnym krańcu równiny Azoszysz (dziś El-Buttot). Okolica jest tam może mniej piękna, ale zato horyzont się otwiera i oko sięgnąć może od gór Nazaretu aż do malowniczych wzgórzy Seforis. Jezus mieszkał prawdopodobnie w Kanie przez jakiś czas. Może tu spędził część lat młodzieńczych, może tu patrzano ze zdumieniem na pierwsze jego czyny[3].

Uprawiał rzemiosło swego ojca, który był cieślą[4]. Nie było to bynajmniej zajęcie poniżające. Według zwyczajów żydowskich człowiek poświęcony pracy umysłowej musiał prócz tego wyuczyć się jakiegoś rzemiosła. Najznakomitsi uczeni byli rzemieślnikami[5]; inteligentny Paweł wyrabiał namioty[6]. Jezus pozostał w stanie bezżennym. Całą potęgę swej miłości tchnął w to, co uważał za wyłączne swoje powołanie. Mimo wyjątkowej troskliwości, jaką otaczał kobiety[7], żył tylko dla swojej idei. Jak Franciszek z Assyżu lub Franciszek Salezy, zwał siostrami te kobiety, które poświęciły się jego sprawie; miał także swoją świętą Klarę jak Franciszek z Chantal. Może była do niego bardziej przywiązana, niż do sprawy? Prawdopodobnie bardziej był kochany, niż sam kochał. Ale jak się to często zdarza u ludzi o duszy podniosłej, wszystkie popędy serca zamieniły się u niego na nieskończoną łagodność, nieokreśloną poezyę i niezwykły urok. Swobodne i zażyłe obcowanie z kobietami wątpliwej moralności da się wytłómaczyć tem, iż pragnął wszystkie bardziej rwące się natury zdobyć dla sprawy Boga-Ojca[8].

Jakie myśli ożywiały Jezusa w tym ciemnym dla nas okresie jego życia? Od czego rozpoczął swoją misyę? Nie wiemy. Życiorys jego doszedł nas w stanie chaotycznym a fakty nie zostały chronologicznie ugrupowane. Ale wielkie idee rozwijają się wszędzie jednakowo; potężna indywidualność Jezusa podlegała tedy prawdopodobnie tym prawom ogólnym. Szczytne myśli o Bogu, których nie zaczerpnął z judaizmu a które aż do najdrobniejszego szczegółu były oryginalnym wytworem jego wielkiej duszy, stanowiły główną jego siłę. Ale tu winniśmy zapomnieć o naszych wyobrażeniach, z któremi zżyliśmy się od dziecka, winniśmy się pozbyć całego naszego sposobu pojmowania i tłómaczenia podobnych faktów. Aby zrozumieć pobożność Jezusa, należy usunąć to wszystko, co się wdarło pomiędzy nas a ewangielie. Deizm i panteizm to dwa przeciwne bieguny teologii. Śród płytkiej sofistyki scholastyków, oschłości duszy takiego Kartezyusza, ateizmu XVIII wieku, zmalał w naszej wyobraźni Bóg a współczesny racyonalizm zabił w nas wszelkie uczucie dla niego. Jeżeli Bóg jest rzeczywiście jakąś istotą samoistną, to człowiek, który mniema, iż staje do niego w jakimś bliższym stosunku, jest »jasnowidzącym«; a skoro według fizyki i fizyologii wszelkie wizye są złudzeniami, przeto konsekwentny deista nie może w żaden sposób zrozumieć dawnych wielkich artykułów wiary. Panteizm, nie uznający Boga osobowego, jest również bardzo oddalony od wiary w Boga »żywego« starożytnych religij. Czy ludzie tacy, jak Sakya-Muni, Platon, Paweł, Franciszek z Assyżu lub św. Augustyn, którzy głęboko wniknęli w istotę Boga, byli deistami, czy panteistami? Takie pytanie nie miałoby sensu. Im nie potrzeba było na podstawie fizyki lub metafizyki dowodzić istności Boga. Oni go poprostu czuli w sobie. — W owej wielkiej rodzinie prawdziwych »synów bożych« pierwsze miejsce zajmuje Jezus. On nie miewał wizyi; Bóg nie przemawiał do niego z zewnątrz; Bóg był w nim; Bóg i on, to było jedno; co głosił o Ojcu, płynęło z głębi jego serca. Istniał tedy niejako w łonie Boga; nie widzi go, lecz słyszy, i nie potrzeba mu do tego ani gromu, ani gorejącego krzaka Mojżeszowego, nie potrzeba mu burzy objawienia, przeciągającej nad głową Hioba, nie potrzeba mu wyroczni, do której udawali się mędrcy starożytnej Hellady, ani Demona Sokratesowego, ani anioła Gabriela, nawiedzającego Mahometa. I również były mu niepotrzebne fantastyczne wizye jakiejś św. Teresy. Wyobrażenia te są czemś całkiem innem od szału religijnego takiego sufi, który się uważał za równego Bogu. Jezus nigdy siebie za Boga nie podawał. Twierdził tylko, że jest Bożym synem, że jest istotą mu bliską. Było to najszczytniejsze uczucie, na jakie się kiedykolwiek zdobyła pierś ludzka.

Łatwo tedy zrozumieć, że Jezus, którego fundamentalną cechą było uczucie, nie pogrąży się w spekulacyi filozoficznej jak Sakya-Muni. Teologię scholastyczną od ewangielii oddziela przepaść[9]. Spekulacya greckich ojców kościoła nad istotą bożą wypłynęła z całkiem innego źródła. Teologia Jezusa zasadzała się tylko na tem, iż pojmował Boga jako Ojca. Nie uważał tego za jakąś teoryę, za mniej lub więcej uzasadnioną naukę, którą krzewiłby śród ludzi. Nie występował nigdy wobec uczniów z rozumowanymi wywodami[10]; nie żądał od nich filozoficznego skupienia. Ani też nie wpajał im żadnych tez — wpajał im tylko — siebie samego. Najszczytniejsze charaktery, ludzie najbardziej bezinteresownego poświęcenia, są nieraz ambitni, drażliwi, myślą o sobie, co się w szczególności stosuje do kobiet[11]. Przeświadczenie, że pełni są Boga, doprowadza ich do tego, że się ustawicznie innym narzucają; obce jest takim ludziom nasze tolerancyjne poszanowanie cudzego zdania, która to tolerancyjność świadczy poniekąd o naszej bezsile. Ale owej wygórowanej indywidualności nie można nazwać egoizmem; ludzie ci, przejęci wielkością swej idei, poświęcili życie dla sprawy; oni i sprawa to jedno. Kto w czynach ich widzi tylko chęć dogodzenia swej fantazyi, nazwie to dumą; ale kto zważy rezultaty, nazwie to palcem bożym. Szaleniec i prorok schodzą się na jednym gruncie; lecz pierwszy z nich ustępuje z widowni bez echa. Jak dotąd przynajmniej szaleństwo nie wywarło nigdy wpływu decydującego na dzieje ludzkie.

Do tego szczytnego uświadomienia Jezus, jak się zdaje, nie doszedł odrazu. Natomiast jest wysoce prawdopodobne, że od samego początku stosunek swój do Boga przedstawiał sobie jako stosunek syna do ojca. Pod tym względem zajmuje on w dziejach stanowisko wyjątkowe; tego rasie[12] swojej nie zawdzięcza. Teologia, budująca religię na miłości, była niedostępna zarówno dla Żyda jak i Muzułmanina. Bóg Jezusa nie jest owym groźnym Panem, który zabija, gdy mu się tak podoba, albo zbawia, gdy tego chce. Bóg Jezusa jest dla nas Ojcem. Pojmiemy go, gdy będziemy powolni temu wewnętrznemu szeptowi, który w nas mówi: »ojcze!«[13] I nie jest to despota, ani Bóg narodowy, który, zaopiekowawszy się Izraelem, będzie go popierał na niekorzyść innych ludów. To jest Bóg całej Ludzkości. Jezus nie był patryotą w rodzaju Machabeuszów, ani teokratą jak Judasz Gaulonita. Wzbił się wysoko nad przesądy swego ludu i dał nam pojęcie Wszechojca. Gaulonita głosił, iż lepiej jest umrzeć, niż nazwać »Panem« kogoś jeszcze prócz Boga; Jezus nazwę tę pozostawia temu, kto się na nią połakomi — dla Boga ma nazwę inną, bardziej wzniosłą. Złożywszy pełen ironii hołd możnym tego świata, których uważał za przedstawicieli gwałtu i przemocy, dał sercom jedyną prawdziwą pociechę, ucieczkę do ojca, który w niebiesiech jest dla każdego, dał królestwo boże, które każdy może mieć w sercu swojem.

To określenie »królestwo boże« albo »niebo«[14] było ulubionem wyrażeniem Jezusa; tłómaczyło cały przewrót, jakiego chciał w świecie dokonać[15]. Określenie to, jak i wogóle cały język mesyanistyczny, pochodzi z księgi Daniela. Według mniemania twórcy tej nadzwyczajnej księgi miało nastąpić po czterech ziemskich królestwach, skazanych na zagładę, królestwo piąte, królestwo świętych, królestwo wieczyste[16]. Rozumie się, że to »królestwo boże« na ziemi tłómaczono sobie w sposób bardzo rozmaity. Teologowie żydowscy widzieli w niem poprostu panowanie judaizmu, kult »Jedynego«, żarliwą wiarę, pobożność[17]. Jezus w ostatnim okresie swego życia mniemał, że to królestwo boże wskutek nagłego odrodzenia świata ziści się rzeczywiście na ziemi. Ale nie było to bezwarunkowo jego ideą pierwotną[18]. Przedziwna zasada moralna, którą wysnuł z pojęcia o Bogu Ojcu, nie polegała na entuzyastycznem wierzeniu w bliski koniec świata i w konieczność przygotowania się przez ascezę do tak chimerycznej katastrofy; nie, ona była raczej zasadą świata, który żył i żyć chciał. »Królestwo boże jest z wami«, odpowiadał tym, którzy się koniecznie domagali jakiegoś »znaku«[19]. Wiara w realizacyę tego królestwa była przemijającym błędem, na który śmierć jego niechaj rzuci zasłonę! Jezus jako twórca prawdziwego królestwa bożego, królestwa cichych i maluczkich, to Jezus owych pierwszych, niczem nie zamąconych dni[20], kiedy głos »ojca« rozbrzmiewał w jego duszy. Wtedy rzeczywiście przez kilka miesięcy a może przez rok Bóg zamieszkał na ziemi. Głos młodego cieśli odezwał się nagle z niesłychaną słodyczą. Nieopisany urok bił z całej jego postaci, a najbliżsi poznać go nie mogli[21]. Nie miał jeszcze wtedy uczniów, ci zaś, co go otaczali, nie stanowili ani sekty, ani szkoły. Ale już ożywiał ich jeden duch, który przenikał do głębi i wywoływał dziwnie szlachetny nastrój. Jego ujmujący charakter i niewątpliwie pociągająca postać[22], na co niekiedy zdobywa się rasa żydowska, owiały go czarem, któremu poprostu nikt z pomiędzy tej ludności dobrodusznej i dziecięcej oprzeć się nie mógł.

I zaiste nastałby raj na ziemi, gdyby idee młodego mistrza nie były znacznie przerosły średniej miary człowieczej dobroci; do tych wyżyn ludzkość, jak dotąd przynajmniej, nigdy wznieść się nie mogła. W przedziwny sposób nastąpiło rozwinięcie zasady zbratania się ludzi, synowstwa bożego i wynikających z tego konsekwencyi. Rabini owych czasów nie ujmowali swych zasad w długie traktaty; tak samo Jezus zamknął całą swoją naukę w aforyzmach krótkich, dosadnych, niekiedy zagadkowych a co do formy dziwacznych[23]. Niektóre z nich pochodzą z ksiąg Starego Zakonu. Inne natomiast zawierają myśli nowszych mędrców, zwłaszcza Antygonesa z Soko, Jezusa syna Syrachowego, Hillela, któreto aforyzmy Jezus znał nie wskutek mozolnych studyów, ale dlatego, że żyły one jako przysłowia na ustach ludu. Synagoga posiadała bogaty zbiór znakomitych maksym, stanowiących odrębną literaturę przysłów[24]. Jezus przyswoił sobie prawie wszystkie, ale ożywił je wyższym duchem[25]. Odrzucając wiele z tego, co nakazywał Zakon i tradycya, żądał doskonałości. Wszystkie cnoty jako to: pokora, przebaczanie win, miłosierność, poświęcenie i surowość względem siebie samego — cnoty słusznie zwane chrześciańskiemi, jeżeli przez to określenie chciano wyrazić, że ich rzeczywiście Chrystus uczył — kiełkowały już w jego pierwszych przemówieniach. Co do sprawiedliwości, to zadowolnił się starą zasadą, która brzmiała: czego nie chcesz, aby tobie czyniono, nie czyń innym[26]. Ale i tę dawną, bądź co bądź egoistyczną mądrość, posunął dalej. Doprowadził ją aż do przesady:

»Ktoby cię uderzył w prawy policzek twój, nadstaw mu i drugiego. I temu, który się z tobą chce prawować a suknię twoją wziąć, puść mu i płaszcz[27].

»Jeśli cię oko twoje prawe gorszy, wyłup je a zarzuć od siebie«[28].

»Miłujcie nieprzyjacioły wasze; czyńcie dobrze tym, którzy was mają w nienawiści i módlcie się za tych, którzy was prześladują«[29].

»Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni[30]. Odpuszczajcie a będzie wam odpuszczone«[31]. Bądźcie miłosierni jako i ojciec wasz miłosierny jest[32]. Szczęśliwsza rzecz jest dawać aniżeli brać«[33].

»A ktoby się wywyższał, będzie poniżony«[34].

Do nauki szerzonej przez synagogę o jałmużnie, dobroczynności, zgodności, zupełnej bezinteresowności uczuć, nie dodał wiele[35]. Tylko wprowadził do tych nakazów moralnych ton pełen namaszczenia, skutkiem czego brzmiały istotnie jak coś nowego. Etyka nie polega na zdaniach więcej lub mniej pięknie ułożonych. Nakaz miłości, owiany poezyą, a więc drogi duszy, działa inaczej, niż jakiś suchy, rozumowy przepis. Przeto zdania, które Jezus wyjął z pism starego Zakonu, z Pirke Aboth lub Talmudu, nabierają w ewangieliach całkiem innego znaczenia. Świata nie podbił ani Stary Zakon, ani Talmud. Aczkolwiek ewangielie nie zawierają myśli całkiem oryginalnych, jeżeli się pod tem rozumie, że można owe myśli przeważnie zawsze odnaleść u starszych pisarzy, to zawarta w nich etyka jest mimo to najszczytniejszem dziełem ludzkiego uświadomienia i najpiękniejszym kodeksem doskonałego życia, na jaki moraliści kiedykolwiek się zdobyli.

Nie występował przeciw Zakonowi Mojżeszowemu; ale widział wszystkie jego braki i dawał to innym do zrozumienia. Powtarzał często, że trzeba iść dalej, niż starzy mędrcy[36]. Potępił każde ostrzejsze słowo[37], występował przeciw rozwodowi[38], przeciw przysiędze[39], ganił mściwość[40], lichwę[41], samo pożądanie uważał już za cudzołóstwo[42]. Żądał, aby ludzie odpuszczali sobie wszelkie urazy[43]. Przy uzasadnianiu wszystkich nakazów moralnych występuje u niego zawsze jeden i ten sam motyw: »Abyście byli synami ojca waszego, który jest w niebiesiech; bo on to czyni, że słońce jego wschodzi na złe i na dobre. Jeśli miłujecie te, którzy was miłują, jakąż zapłatę macie? azaż i celnicy tego nie czynią? A jeślibyście tylko bracię waszę pozdrawiali, cóż osobliwego czynicie? azaż i poganie tego nie czynią? Bądźcie wy tedy doskonałymi, jako i ojciec wasz, który jest w niebiesiech, doskonały jest«[44].

W dalszej konsekwencyi wypłynął z tych zasad czysty kult, religia bez kapłanów, oparta tylko na serdecznem uczuciu, na naśladowaniu Boga[45], na sumieniu, w które wgląda ojciec niebieski. I tu nie cofnął się Jezus przed myślą, że postępując tak, burzy jak rewolucyonista podstawy urządzeń żydowskich. Zali potrzeba pośredników pomiędzy człowiekiem a jego niebieskim ojcem? Bóg patrzy tylko w serce ludzkie — naco tedy owe ceremonie oczyszczania, które dotyczą tylko ciała?[46] Nawet święta tradycya żydowska nie miała dla niego żadnego znaczenia w porównaniu z czystem uczuciem[47]. Oburzały go w najwyższym stopniu akty fałszywej dewocyi: hypokryzya Faryzeuszów, którzy w czasie modlitwy odwracali głowy, aby się przekonać, czy lud ich widzi i podziwia; rozgłośne dawanie jałmużny, aby zwrócić uwagę na swą hojność; noszenie specyalnych szat, po których możnaby rozeznać nabożnisia itd. itd. »Zaprawdę powiadam wam« mawiał, »otrzymali zapłatę swoję; ale ty, gdy czynisz jałmużnę, niechaj nie wie lewica twoja, co czyni prawica, aby jałmużna twoja była w skrytości, a ojciec twój, który widzi w skrytości, ten ci jawnie odda[48]. A gdy się modlisz, nie bądź jako obłudnicy; albowiem się oni radzi w bóżnicach i na rogach ulic stojąc modlą, aby byli widziani od ludzi; zaprawdę powiadam wam, iż odbierają zapłatę swoję. Ale ty, gdy się modlisz, wnijdź do komory twojej, a zawarłszy drzwi módl się ojcu swemu, który jest w skrytości; a ojciec twój, który widzi w skrytości, oddać jawnie. A modląc się, nie bądźcie wielomówni jako Poganie; albowiem oni mniemają, że dla swojej wielomówności wysłuchani będą. Wie ojciec wasz, czego potrzebujecie, pierwej niżbyście wy go prosili[49]

Z zewnętrznych oznak ascezy nie wziął nic, wystarczyło mu modlić się a raczej rozmyślać na górach, lub miejscach samotnych, kędy zawsze człowiek szukał Boga[50]. To szczytne pojęcie stosunku człowieka do Boga, na które tak mało wogóle umysłów zdobyć się mogło, ujął w krótką modlitwę, którą odtąd wpajał swoim uczniom[51]:

»Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech, święć się imię twoje; przyjdź królestwo twoje; bądź wola twoja jako i w niebie tak i na ziemi; chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj. I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom; i nie wwódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego[52]«. Główny nacisk kładł na to, że ojciec niebieski wie lepiej, niż my, czego nam potrzeba, i że ludzie właściwie obrażają Boga, prosząc go o coś ściśle określonego[53].

Te zasady wysnuł Jezus tylko konsekwentnie ze starej nauki judaizmu, którą jednak przodujące klasy żydowskie świadomie spaczyły. Modlitwa Greka i Rzymianina była zawsze tyradą egoistyczną. Kapłan pogański nie rzekł nigdy człowiekowi wierzącemu: »A tak jeślibyś ofiarował dar twój na ołtarzu, a tambyś wspomniał, iż brat twój ma co przeciw tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a odejdź, pierwej się pojednaj z bratem twoim, a potem przyszedłszy, ofiaruj dar twój«[54]. Prorocy Starego Zakonu, zwłaszcza zaś Izajasz, byli jedynymi ludźmi, którzy, nie znając kapłanów, orzekli, jak powinien kult wyrazić stosunek człowieka do Boga. »Cóż mi po mnóstwie ofiar waszych? Jużem syty całopalenia baranów i łoju tłustego bydła; kadzenie jest mi obrzydłością; uroczystych świąt waszych nienawidzi dusza moja; bo ręce wasze krwi są pełne. Omyjcie się, przestańcie źle czynić, uczcie się czynić dobrze, szukajcie sprawiedliwości, a potem przyjdźcie«[55]. W czasach ostatnich kilku doktorów żydowskich jak Szymon Sprawiedliwy[56], Jezus syn Syracha[57], Hillel[58], byli bliscy prawdy, że podstawą Zakonu może być tylko sprawiedliwość. W świecie żydowsko-egipskim Filon doszedł prawie równocześnie z Jezusem do niezmiernie szczytnego pojęcia świętości etycznej, co wiodło w prostej linii do odrzucenia uznanego ceremoniału[59]. Szemaja i Abtalion występują również jako bardzo wolnomyślni kazuiści[60].

Wkrótce potem rabin Johanan stawił wyżej dobroczynność nad znajomość Zakonu[61]. Ale dopiero Jezus pojął rzecz właściwie. Nie miał w sobie nic z kapłana, nienawidził form, które gubią wszelką religijność, dając jej pozornie materyalną podstawę. I to jedyny powód, że poszliśmy za nim, że staliśmy się jego naśladowcami. Dzięki temu na wieki całe założył on kamień węgielny pod prawdziwą religię. Teraz dopiero owa religia, najistotniejsza cząstka ludzkości, zasługuje na miano religii boskiej. Idea bezwzględnie nowa, idea kultu opartego na czystości serca i na wszechbraterstwie, zrodziła się dzięki niemu dla świata, idea tak podniosła, że kościół chrześciański, odstępując od tych tendencyj, popełnił formalną zdradę, w naszych zaś czasach mało jest ludzi, zdolnych przejąć się podobną nauką.

Ogromne poczucie przyrody dostarczyło mu w każdym wypadku szeregu wyrazistych obrazów. Z aforyzmów jego bije dusza. Innym razem mowy jego posiadają żywość gwary gminnej. »Jakoż rzeczesz bratu twemu: dopuść, iż wyjmę źdźbło z oka twego, a oto belka jest w oku twojem. Obłudniku! wyjmij pierwej belkę z oka twego, tedy przejrzysz, abyś wyjął źdźbło z oka brata twego.«[62]

Te nauki, które zdawna już przepełniały serce młodego mistrza, zgromadziły dokoła niego kilku zwolenników. Sekty były w duchu czasu; była to epoka Essejczyków i Terapeutów. Liczni rabini mieli swoje szkoły, jak Szemaja, Abtalion, Hillel, Szamaj, Judasz Gaulonita etc., z których to nauk powstał Talmud[63]. Pisano mało; ówcześni uczeni żydowscy nie układali książek; wszystko polegało na ustnym wykładzie i na rozmowie; nadawano temu formę jak najprostszą[64]. A więc nie był to żaden moment znamienny, gdy młody cieśla z Nazaretu wystąpił na widownię publiczną głosząc maksymy, które przeważnie były już rozpowszechnione a jednak dzięki jego interpretacyi miały przekształcić świat. Był to zatem tylko jeszcze jeden rabbi (wprawdzie ze wszystkich najsympatyczniejszy), dokoła którego skupiało się kilku młodzieńców, pragnących go słyszeć i razem z nim rozmyślać. Uwagi ludzkiej niepodobna za jednym zamachem zwrócić na siebie. Nie było jeszcze wtedy chrześcian; ale prawdziwe chrześciaństwo zostało już założone a nigdy zaiste nie było piękniejsze, jak właśnie wtedy. Do tej pierwotnej budowy Jezus nie dodał już nic trwałego. Co mówię! Do pewnego stopnia on sam potem skazi nieco tę budowę; bez ofiar nikt nie przeprowadzi żadnej idei a z walki o nią nikt bez ran nie wychodzi.

Nie wystarcza pojmować dobro, trzeba to pojęcie zaszczepić ludziom. A do tego mniej się nadają środki godziwe. Nie ulega kwestyi, że gdyby cała ewangielia składała się tylko z kilku rozdziałów Mateusza i Łukasza, byłaby doskonalsza i nie dawałaby teraz powodu do tylu zarzutów; ale czyżby Jezus zdołał nawrócić świat bez cudów? Gdyby był umarł w tej chwili życia swego, nad którą się obecnie zastanawiamy, nie byłoby w jego działalności wszystkiego tego, co nas razi; urósłby wprawdzie w oczach Boga, ale zmalał w oczach ludzi; zginąłby śród tłumu pierwszorzędnych umysłów, o których przecie żadna wieść nas nie doszła; ludzkość nie poznałaby prawdy i nie odniosłaby korzyści z tej jego wyższości moralnej, która zawdzięczał Ojcu. Aforyzmy Jezusa syna Syrachowego i Hillela są prawie niemal tak szczytne, jak aforyzmy Jezusa. Tymczasem nikt nie będzie uważał Hillela za założyciela chrześciaństwa. W moralności, jak w sztuce, wszystko polega nie na słowie, ale na czynie. O wielkości Rafaela nie stanowi myśl, zawarta w jego obrazie, ale sam obraz. Nieinaczej rzecz się ma w dziedzinie moralności; prawda zyskuje wagę dopiero wtedy, gdy znajdzie wyraz w uczuciu, gdy objawi się w czynie. Ludzie bardzo przeciętnej wartości moralnej wygłosili nader szczytne zdania. Tymczasem ludzie bardzo cnotliwi wielokrotnie nie uczynili nic dla tradycyi cnoty śród ludzkości. A więc palma pierwszeństwa należy się temu, który był silny słowem i czynem, który dobro odczuwał i zapewnił mu tryumf za cenę swojej krwi. Z tych dwóch względów Jezus w historyi świata nie może być z nikim porównany; sława jego nie zblaknie nigdy, przeciwnie, będzie zdobywała wciąż nowe promienie.





  1. Wyrażenie to znajdujemy u Marka VI, 3. Porów. Mat. XIII, 55. Marek Józefa nie wspomina; natomiast Łukasz i Jan używają wyrażenia »syn Józefa«. Łukasz III, 23; IV, 22; Jan I, 45; IV, 42.
  2. Jan II, 1: »A dnia trzeciego było wesele w Kanie Galilejskiej«, IV, 46: »Przyszedł Jezus do Kany Galilejskiej«. Inni ewangieliści nie wspominają tej miejscowości. Niektórzy uważają Kanę Galilejską za jedno z miejscowością Kana el-Dżelil, inni znowu z Kefr-Kenna, położoną o dwie do dwóch i pół godzin na północ od Nazaretu.
  3. Jan II, 11: »Tenci początek cudów uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej«. IV, 46: »Tedy zasię przyszedł Jezus do Kany Galilejskiej, gdzie był uczynił z wody wino«. Miał z Kany jednego albo dwóch uczniów. Jan XXI, 2: »I Natanel, który był z Kany Galilejskiej«. Mat. X, 4: »Szymon Kananejczyk«. Marek III, 18: »Szymon Chananejczyk«.
  4. Marek IV, 3; »Izaż ten nie jest cieśla«. Justyn, Dial. cum Tryph., 88.
  5. Np. Rabbi Johanan, szewc; Rabbi Izaak, kowal.
  6. Dzieje apost. XVIII. 3: »A iż był tego rzemiesła, mieszkał u nich i robił; albowiem rzemiesło ich było robić namioty«.
  7. Patrz roz. IX, początek.
  8. Łukasz VII, 37 i nast.: »A oto niewiasta, która była w mieście grzeszna, dowiedziawszy się, iż siedzi w domu Faryzeuszowym, przyniosła alabastrowy słoik maści... Płacząc poczęła łzami polewać nogi jego a włosami głowy swojej ocierała, i całowała nogi jego, i maścią mazała«. Gdy Faryzeusz ostrzega Jezusa przed nią »bo jest grzesznica«, Jezus odpowiada mu przypowieścią: »Miał niektóry lichwiarz dwóch dłużników; jeden dłużen był pięć groszy, a drugi piędziesiąt. A gdy nie mieli czem zapłacić, odpuścił obiema. Powiedz tedy, któryż z nich bardziej go miłować będzie?... Widzisz tę niewiastę? Wszedłem do domu twego, nie dałeś wody na nogi moje: ale ta łzami polała nogi moje, i włosami głowy swojej otarła... Nie pomazałeś oliwą głowy mojej; ale ta maścią pomazała nogi moje.« Jan IV, 7 i nast.: »Jakoż ty (Jezusie) będąc Żydem, żądasz odemnie napoju, od niewiasty Samarytanki? (gdyż Żydowie nie obcują z Samarytany). VIII. 3 i nast.: »I przywiedli do niego... niewiastę na cudzołóstwie zastaną... Rzekli mu... w Zakonie nam Mojżesz przykazał takie kamionować. A ty co mówisz?... Rzekł do nich: Kto z was jest bez grzechu, niech na nią pierwszy kamieniem rzuci.«
  9. Mowy, które czwarta ewangielia wkłada w usta Jezusa, zatrącają już teologią; stanowi to zasadniczą sprzeczność z ewangieliami synoptycznemi, zawierającemi najniezawodniej »logie« w brzmieniu pierwotnem; dlatego mowy te uważać raczej należy za dokumenty do historyi apostołów, niż do historyi Jezusa.
  10. Porów. Mat. IX, 9 (»A odchodząc stamtąd Jezus ujrzał człowieka siedzącego na cle, którego zwano Mateusz, i rzekł mu: Pójdź za mną; tedy wstawszy szedł za nim«) i inne analogiczne ustępy.
  11. Patrz np. Jan XXI, 15 i nast. »A gdy obiad odprawili, rzekł Jezus Szymonowi Piotrowi: Szymonie Jonaszów, miłujesz mię więcej niźli ci? I odpowiedział mu: Panie, ty wszystko wiesz, ty znasz, że cię miłuję. Rzekł mu Jezus: Paś że baranki moje. Rzekł mu zasię powtóre: Szymonie Jonaszów! Miłujesz mię? Rzekł mu: Tak jest, Panie! Ty wiesz, że cię miłuję. Rzekł mu: Paś że owce moje.«
  12. Piękna dusza Filona zeszła się tu pod niejednym względem z myślami Jezusa. Porów. De confus. ling. § 14; De migr. Abr. § 1; De somniis, II, § 41; De agric. Noe § 12; De mutatione nominum § 4. Ale też Filon prawie nie jest Żydem.
  13. Paweł, Do Galatów IV, 6: »A iżeście synowie, przeto posiał Bóg ducha syna swego w serca wasze, wołającego Abba, to jest, ojcze«.
  14. W języku rabinistycznym owego czasu słowo »niebo« jest równoznaczne ze słowem »Bóg«, a tego ostatniego wyrazu nie wolno było wymawiać. Porów. Mat. XXI, 25: »Chrzest Janów skąd był? z nieba czy z ludzi?« Łuk. XV, 18: »Wstawszy tedy pójdę do ojca mego i rzeknę mu: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu i przed tobą«. XX, 4: »Chrzest Janów byłże z nieba, czyli z ludzi?«
  15. Znajdujemy to określenie prawie na każdej stronnicy ewangielij synoptycznych, Dziejów Apostolskich i listów św. Pawła. U Jana spotykamy się z niem tylko raz jeden (III, 3 i 5), gdyż wogóle zawarte w tej ewangielii słowa Jezusa bardzo się różnią od jego słów pierwotnych.
  16. Daniel II, 44: »Ale za dni tych Królów wzbudzi Bóg niebieski królestwo, które na wieki zepsowane nie będzie, królestwo to na inszy naród nie spadnie, ale ono połamie i koniec uczyni tym wszystkim królestwom, a samo stać będzie na wieki«. VII, 13, 14: »Widziałem też w widzeniu nocnem, a oto przychodził w obłokach niebieskich podobny synowi człowieczemu, a przyszedł aż do Starodawnego, i przywiedziono go przed obliczność jego. I dał mu władzę i cześć i królestwo, aby mu wszyscy ludzie i narody i języki służyli; władza jego władza wieczna, która nie będzie odjęta, a królestwo jego, które nie będzie skażone«. 22: »A iż złamany jest a powstały cztery miasto niego, czworo królestw z jego narodu powstaną, ale nie z taką mocą«. 27: »Tedym ja Daniel zemdlał i chorowałem przez dni kilka; potem wstawszy odprawowałem sprawy królewskie, a zdumiewałem się nad onem widzeniem, czego jednak nikt nie baczył«.
  17. Miszna, Berakot II, I, 3; Talmud Jerozolimski, Berakot II, 2; Kiduszyn, I, 2; Talmud Babiloński, Berakot, 15 a; Mekilla, 42 b; Siphra, 170 b; Wyrażenie to spotykamy często w Midraszim.
  18. Mat. VI, 33: »Ale szukajcie najprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a to wszystko będzie wam przydano«. XII, 28: »A jeżeli ja duchem bożym wyganiam djabły, tedyć do was przyszło królestwo boże«. XIX, 12: »Są też rzezańcy, którzy się sami urzezali dla królestwa niebieskiego«. Marek XII, 34; Łukasz XII, 31.
  19. Łukasz XVII, 20—21: »A będąc pytany od Faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo boże, odpowiedział im i rzekł: nie przyjdzie królestwo boże z postrzeżeniem. Ani rzeką: oto tu, albo oto tam jest; albowiem oto królestwo boże wewnątrz was jest«.
  20. Wspaniała teorya apokaliptyczna o Synu Człowieczym zachowała się rzeczywiście u synoptyków w rozdziałach, poprzedzających historyę umęczenia. Pierwsze kazania, zwłaszcza u Mateusza, dotyczą wyłącznie moralności.
  21. Mat. XIII, 54 i nast. Marek VI, 2 i nast. Jan VI, 42 (cyt. wyż.).
  22. Podanie o brzydocie Jezusa (Justyn, Dial. cum Tryph. 85, 88, 100) miała na celu wykazanie zgodności z proroctwem (Izajasz LIII, 2): »Bo wyrósł jako latorosłka przed nim, a jako korzeń z ziemi suchej nie mając kształtu ani piękności«.
  23. W »logjach« u Mateusza wiele z nich połączono w długie mowy. Ale przez szwy widać ich formę ucinkową.
  24. Sentencye ówczesnych doktorów żydowskich są zebrane w książeczce p. t. Pirke Aboth.
  25. Wykażemy te podobieństwa poniżej na właściwem miejscu. Ponieważ Talmud powstał później, niż ewangielie, przeto istniało nawet mniemanie, że kompilatorowie żydowscy czerpali z etyki chrześciańskiej. Przypuszczenie takie jest wprost niemożliwe; kościół i synagogę dzielił mur nieprzebyty. Aż do XIII w. obie literatury, chrześciańska i żydowska, nie wywierały na siebie prawie żadnego wpływu.
  26. Mat. VII, 12: »Wszystko tedy, cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, tak i wy czyńcie im«. Łukasz VI, 31: »I cobyście chcieli, aby wam ludzie czynili, tak i wy im czyńcie«. Zdanie to znajduje się już w księdze Tobiasza, IV. 16. Jest to zwrot zwykły u Hillela (Talmud babiloński, Szabbath, 31 a), który w takich razach powiada, podobnie jak Jezus, że cytuje Zakon.
  27. Mateusz V, 39 i nast.; Łukasz VI, 29. Por. Jeremiasz, Treny III, 30: »Nadstawia bijącemu policzka a nasycony bywa obelżeniem«.
  28. Mat. V, 29—30; XVIII, 9; Marek IX, 46.
  29. Mat. V, 44; Łukasz VI, 27; Porów. Talmud babiloński, Szabat 88 b; Joma 23 a.
  30. Mat. VII, 1; Łuk. VI, 37. Por. Talmud Babil., Ketubot 105 b.
  31. Łuk. VI, 37. Porów. Leviticus XIX, 18: »Nie mścij się i nie chowaj gniewu przeciw synom ludu twego; ale miłuj bliźniego twego jako siebie samego«. Przypow. Salom. XX, 22: »Nie mów: oddam złym. Oczekiwaj na Pana a wybawi cię«. Kaznodzieja XXVIII, 1 i nast.
  32. Łukasz VI, 36. Siphre 51 b (Sultzbach, 1802).
  33. Znajdujemy to zdanie w Dziejach Apost. XX, 35.
  34. Mat. XXIII, 12; Łuk. XIV, 11; XVIII, 14. Tym samym duchem owiane są sentencye, cytowane przez św. Hieronima z »Ewangielii według Hebrejczyków« (Comment. in Epist. ad Ephes. V, 4; in Ezech. XVIII; Dial. Adv. Pelag. III, 2).
  35. Deuter. XXIV, XXV, XXVI etc. Izajasz LVIII, 7: »Ułamuj łaknącemu chleba twego, a ubogie wygnańce wprowadź do domu twego; ujrzysz li nagiego, przyodziej go«. Przypow. Salom. XIX, 17: »Panu pożycza, kto ma litość nad ubogim, a on mu za dobrodziejstwa jego odda«. Pirke Aboth, I; Talmud Jerozolimski, Peah I, 1: Talmud Babiloński, Szabbath, 63 a.
  36. Mat. V, 20 i nast.: »Albowiem powiadam wam: jeżeli nie będzie obfitsza sprawiedliwość wasza, niż uczonych w piśmie i Faryzeuszów, żadnym sposobem nie wnidziecie do królestwa niebieskiego. Słyszeliście, iż rzeczono Starym: Nie zabijaj; a ktobykolwiek zabił, będzie winien sądu; ale ja wam powiadam: iż każdy, kto się gniewa na brata swego bez przyczyny, będzie winien sądu etc.«
  37. Mat. V, 22: »A ktokolwiek rzecze bratu swemu Racha, będzie winien rady, a ktokolwiek rzecz: błaźnie! będzie winien ognia piekielnego«.
  38. Mat. V, 31 i nast.: »Zasię rzeczono, ktobykolwiek opuścił żonę swoją, niech jej da list rozwodny; ale ja wam powiadam: ktobykolwiek opuścił żonę swoją oprócz przyczyny cudzołóstwa, przywodzi ją w cudzołóstwo, a ktoby opuszczoną pojął, cudzołoży«. Porów. Talmud Babiloński, Sanhedryn 22 a. (Tołstoj w pracy »Moja wiara« roz. VI twierdzi, że słowa »oprócz przyczyny cudzołóstwa« fałszywie przetłómaczono i wykładano. Żydzi rozwodzili się albo dla cudzołóstwa, co uchodziło za grzech, albo celem pojęcia innej żony, co było dozwolone. Jezus natomiast poucza, że rozwód nawet »oprócz przyczyny (celu, chęci) cudzołóstwa« a więc dla pojęcia innej żony jest grzeszny, bo opuszczoną prowadzi do cudzołóstwa. — Przyp. tłóm.).
  39. Mat. V, 33 i nast. (»Ale ja wam powiadam, abyście zgoła nie przysięgali«).
  40. Mat. V, 33 i nast. (»Słyszeliście, iż rzeczono: oko za oko... ale ja wam powiadam, żebyście się nie przeciwiali złemu«).
  41. Mat. V, 42: »Temu, co się prosi, daj, a od tego, co chce u ciebie pożyczyć nie odwracaj się«. Zakon także zabraniał lichwy (Deuter. XV, 7—8, ale nie tak kategorycznie, zwyczaj natomiast uświęcał ją (Łukasz VII, 41 i nast.).
  42. Mat. V, 28 (»Każdy, który patrzy na niewiastę, aby jej pożądał, już z nią cudzołóstwo popełnił w sercu swojem«). Porów. Talmud, Masseket Kalla (wyd. Fürth, 1793) fol. 34 b.
  43. Mat. V, 28 i nast: »A tak jeślibyś ofiarował dar twój na ołtarzu, a tambyś wspomniał, iż brat twój ma coś przeciwko tobie, zostaw tam dar twój przed ołtarzem, a odejdź, pierwej się pojednaj z bratem twoim, a potem przyszedłszy ofiaruj dar twój«.
  44. Mat. V. 45 i nast. Porów. Lewit. XI, 44 (»Albowiem jam jest Pan Bóg wasz; przetoż poświęcajcie się a bądźcie świętymi, bom ja święty jest«).
  45. Porów. Filon, De migr. Abr. § 23 i 24; De vita contemplativa (w całości).
  46. Mat. XV. 11 i nast. (»Nie to, co wchodzi w usta, pokala człowieka«). Marek VII, 6 i nast. (»Lud ten czci mnie wargami, ale serce jego daleko jest odemnie... Albowiem opuściwszy przykazania Boże, trzymacie ustawy ludzkie, umywanie konewek i kubków« etc.).
  47. Marek VII, 6 i nast.
  48. Mat. VI, 1 i nast. P. Kaznodzieja, XVII, 18; XXIX, 15. Talmud Babil., Chagiga, 5 a; Baba Bathra, 9 b.
  49. Mat. VI, 5—8.
  50. Mat. XIV, 23: »A rozpuściwszy lud wstąpił na górę z osobna, aby się modlił«. Łukasz IV, 42: »A gdy był dzień wyszedłszy szedł na miejsce puste.« V, 16: »Ale on odchadzał na pustynię i modlił się«. VI, 12: »Odszedł na górę, aby się modlił«.
  51. Mat. VI, 9 i nast. »Wy tedy tak się módlcie: Ojcze, etc.« Łuk. XI, 2 i nast.
  52. To znaczy: od dyabła.
  53. Łukasz XI, 5 i nast.
  54. Mat. V, 23—24.
  55. Izajasz I, 11 i nast.; czytaj także w całości rozdz. LVIII; Ozeasz VI, 6: »Bo miłosierdzia chcę a nie ofiary, a znajomości bożej więcej, niż całopalenia«. Malachyasz I, 10 i nast. (»Nie mam chęci do was i ofiary nie przyjmę z ręki waszej«).
  56. Pirke Aboth, I, 2.
  57. Kaznodzieja Salom. XXXV, 1 i nast.
  58. Talmud Jer., Pesachim, VI, 1; Talm. Babil., Pesachim, 66 a; Szabbat, 31 a.
  59. Quod Deus immut., § 1 i 2; De Abrahamo, § 22; Quis rerum divin. haeres, § 13 i nast., 55, 58 i nast.; De profugis, § 7 i 8; Quod omnis probus liber (w całości); De vita contemplativa (w całości).
  60. Talmud Babiloński, Pesachim, 67 b.
  61. Talmud Jerozolimski, Peah, I, 1.
  62. Mat. VII, 4—5. Porów. Talmud Babiloński, Baba Bathra, 15 b; Erachin, 16 b.
  63. Patrz zwłaszcza Pirke Aboth, roz. 1.
  64. Talmud, który powstał z tych rozlicznych szkół, zaczęto spisywać dopiero w drugim wieku naszej ery.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Ernest Renan i tłumacza: Andrzej Niemojewski.