Życie nad stan

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Leon Sobociński
Tytuł Życie nad stan
Pochodzenie I koń by zapłakał...
Wydawca Gazeta Grudziądzka
Data wyd. 1922
Druk Zakłady Graficzne Wiktora Kulerskiego
Miejsce wyd. Grudziądz
Źródło Skany na Commons
Inne Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Życie nad stan.

Urzędnik 19-ej rangi ujmuje nieśmiało drżącą ręką klamkę drzwi, oddzielających go od swego szefa.
Wchodzi lekko, cicho, na palcach, niby cień i w kornej postawie lękliwie:
— Pan szef mię wołał? —
— Drzwi zamknąć!
Elastyczny ruch urzędniczego cienia w tył. — Postawa pierwotna, przepisowo-obyczajowa, jaką nakazuje tradycja poszanowania wszelkiej władzy, pochodzącej przedewszystkiem od Boga, a potem od prezydenta. —
— Względy, jakie mi dyktuje moje dobre serce, rzecze pan szef suchym tonem, a na których panowie urzędnicy podwładni poznać się nie umiecie, nakazują w porę przestrzec, przeciąć raka korupcji, zgnilizny moralnej, czego baczne oko moje pominąć nie może, a na co wrodzona mi prawość charakteru każe położyć silny nacisk.
— Słucham pana szefa.
— Obowiązkiem pana jest najpierw nie przerywać, a następnie słuchać.
W trosce o dobre imię naszej instytucji, państwa, narodu wreszcie, zniewolony jestem czujnie śledzić, niejako być okiem wszystkiego i wszystkich.
Oko moje baczne przykute zostało nad wyraz tajemniczym zachowaniem się pana, rzucającym cień podejrzenia na źródło skąd czerpie pan środki na luksus, jakim się ostatnimi czasy otaczasz.
— Panie szefie...
— Urzędnik 19-ej rangi powinien wiedzieć, że się najpierw słucha, a potem prosi o pozwolenie mówienia.
Wczoraj, ciągnie szef, spóźniłeś się pan do biura o 2 minuty i 16 sekund, przedwczoraj przyszedłeś pan o 3 minuty 14 sekund przed czasem właściwym.
— Zegarek panie...
— Wiem, wiem, stara melodja.
Dzisiaj o godz. 9 m. 18 zapaliłeś pan papierosa.
— Tak, panie szefie —
— Zbyteczne potwierdzenie, pański szef wie doskonale. Nadomiar tego wyjąłeś pan z prawej kieszeni jedno pudełko od zapałek, które było, zdaje się, puste, a następnie z lewej kieszeni pudełko z zapałkami, — co niezbicie dowodzi, iż uprawiasz pan nałóg palenia w stopniu spotęgowanym.
— Panie szefie — w drugim pudełku, był cukier do herbaty.
— Proszę no... no... czy wiadomo panu, panie urzędniku 19-ej rangi, że wasz przełożony pija herbatę z cukrem tylko w święto Bożego Narodzenia, i w czasie uroczystości narodowych, a pana stać na cukier?? ale idźmy dalej. O godz. 10-ej posłałeś pan chłopca po szklankę wody sodowej i to panie łaskawy z sokiem malinowym, malinowym sokiem, słyszał tu kto, panie łaskawy?
Skąd pana stać na tyle słodyczy, kiedy...
— Panie szefie.....
— Obowiązkiem pana, panie urzędniku 19-ej rangi jest najpierw słuchać, a potem prosić o pozwolenie mówienia.
Zajmuj się pan agitacją antypaństwową, bawisz się w politykę. Bez wiedzy władzy zwierzchniczej, należysz pan do Towarzystwa Młodzieży Zaniedbanej w Sztuce Modnego Tańca.
Wczoraj przed obiadem widziano Pana, jakieś nabywał 2 gazety! Horendalne, panie łaskawy, popieracie prasę wywrotową.
— Przekonania panie...
— He, he, he, panie złoty, to wszystko wywrotowe hasła, przekonania, ideje, tolerancyjki. Pańska idea, panie urzędniku 19ej rangi, nie powinna przekraczać szufladki pańskiego biurka.
To nie wszystko, panie łaskawy; niedawno bo przed tygodniem widziano cię jakieś wstępował do składu aptecznego i wyszedłeś stamtąd z małym pakuneczkiem z miną uradowaną. — Niechybnie bawisz się pan w prezenty, niosłeś narzeczonej perfumy.
— Proszek perski...
— Okłamujesz pan, panie urzędniku 19-ej rangi władzę przełożoną. To jest arogancja, bezwstyd posunięty do bezczelności. Czy można mieć rozpromienioną minę w tym stopniu jakąś miał pan, gdy się niesie proszek perski.
— Można, panie szefie, ze względu właśnie na moją rangę urzędnika 19-ej klasy; proszek niosłem dla własnego...
Zaczyna pan być bezczelnym w kwadracie. A kto (tu pan szef otworzył notesik) w dniu 17-go lipca roku bieżącego na ulicy Dworcowej szedł pod rękę z kobietą lekkich obyczajów? Na wspomnienie tego mię rumieniec wstydu oblewa na honor, dobre imię biura, wszystkich urzędników, pana wreszcie.
Żona!
Żona??!... a... e... tego... i ten! — To pan, panie urzędniku 19-ej rangi, masz żonę? Bez zgody władzy przełożonej ożeniłeś się, masz dzieci może?!...
— Mam.
— Panie, pan masz tylko czelne, wytarte czoło, aby stać tak pewnie wobec ogromu zarzutów, jakie pana spotykają. Inny zapadłby się ze wstydu.
Skąd pan, panie urzędniku, masz na to wszystko, skąd ci starcza na dzieci??
Władza przełożona jednak ogromem oburzenia nie chce cię zupełnie przytłoczyć, przez wzgląd na dzieci, a kierując się sercem ojcowskim pyta, skąd człowieku masz na ten luksus. To jest ciemna strona pozycji, od której wyświetlenia zawisła pańska przyszłość urzędnika 19-ej rangi.
— Mówić — przełożony słucha, podaj pan okoliczność łagodzącą!
— Panie szefie, — drżąc urzędnik rzecze — a tak lękliwie i pokornie, jakby się bał muchę spłoszyć. Pensji mam za mało na życie, za dużo na śmierć zupełną.
— Ale, ale, a propos, zapomniałbym; skąd to powracał pan wczoraj wieczorem o godz. 9-ej, niosąc walizkę ze skóry krodylowej w prawym a pled w lewem ręku?
— Właśnie — panie szefie — jąkając się rzecze podsądny, stojący przed trybunałem honoru urzędniczego — wziąłem pozabiurówkę. — Wracałem z pociągu, odnosząc pasażerowi pakunki do domu.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Leon Sobociński.