Życie Buddy/Część pierwsza/VI

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor André-Ferdinand Hérold
Tytuł Życie Buddy
Podtytuł według starych źródeł hinduskich
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia Concordia Sp. akc.
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



*   VI.   *

Książę podrósł tymczasem i nastała pora pobierania nauki pisania u mistrza Visvamitry, który był nauczycielem Sakjów.
Oddano mu Sidhartę, który dostał tabliczkę do pisania ze złoconego drzewa santałowego, ujętą w ramę z klejnotów. Wziął ją w rękę i spytał zaraz:
— Jakiegoż to pisma chcesz mnie uczyć, mistrzu?
Potem wymienił sześćdziesiąt cztery języki rozmaite i spytał powtórnie:
— Któregoż z tych pism chcesz mnie uczyć, mistrzu?
Visvamitra oniemiał z podziwu i po chwili dopiero mógł rzec słów parę.
— Widzę, o panie, że nie zdolny jestem nauczyć cię niczego. Wymieniłeś mi języki, które znam z nazwy jeno, a inne z nich nawet z nazwy są mi całkiem obce. Od ciebie to, zaiste, mógłbym się uczyć. Nie, panie, nie jestem godnym ciebie nauczycielein!
Uśmiechnął się, a książę spojrzał nań życzliwie, Sidharta opuścił Visvamitrę i poszedł na wieś, gdzie żyli rolnicy. Przypatrzył się ich pracy, potem zaś zawrócił na łąkę, gdzie rosło kilka drzew. Spodobało mu się jedno, że zaś południowe słońce dogrzewało, usiadł w cieniu i jął dumać, tak że całkiem zatonął w myślach.
W tej chwili weszło na tę łąkę pięciu wędrownych ascetów. Widząc księcia, jęli pytać:
— Cóż to za bóg siedzi pod tem drzewem, bóg bogactwa, czy miłości? Indra z piorunem, czy Kryszna, strzegący owiec?
Nagle usłyszeli głos, mówiący im:
— Blask każdego z bogów blednie przy światłości Sakji, który, siedząc pod drzewem, rozważa prawdy wiekuiste.
— Tak, to on! — zawołali. — Siedzi pod drzewem ten, który posiada znak wszechmocy i który niewątpliwie zostanie Buddą.
Jęli go wysławiać, a pierwszy rzekł:
— Pośród świata, palonego ogniem zepsucia, jest jako jezioro. Wiara jego orzeźwi wszystko, co żyje.
Drugi rzekł:
— W świecie, zaćmionym niewiedzą, będzie pochodnią jasności. Prawo jego roznieci światłość.
Trzeci rzekł:
— Na wzburzonem morzu cierpienia będzie okrętem. Wiara jego przeniesie świat przez fale.
Czwarty rzeki:
— Dla opętanych złem będzie wybawcą. Prawo jego ocali świat.
Wreszcie rzekł piąty:
— Trapionym starością i chorobą będzie lekarzem. Prawo jego wyzwoli świat z narodzin i śmierci.
Pokłonili mu się i poszli dalej.
Tymczasem zaniepokojony król Sudhadana rozesłał służbę na poszukiwanie syna. Jeden ze służebników spostrzegł zatopionego w medytacji księcia, zbliżył się, ale nagle stanął przejęty podziwem. Przesunęły się z biegiem godzin cienie wszystkich drzew z wyjątkiem tego, które słoniło Sidhartę. Cień trwał w bezruchu nad głową medytującego.
Służebnik pobiegł do króla i zawołał:
— O panie! Znalazłem syna twego! Siedzi pod drzewem i rozmyśla, a cień tego drzewa nie rusza się z miejsca, mimo że wszystkie inne idą razem ze słońcem.
Sudhadana kazał się zaprowadzić na miejsce i zapłakał.
— Jest piękny, jak płomień na szczycie góry. Olśniewa mnie. Będzie światłością świata. Drżę całem ciałem, widząc go na medytacji.
Król nie śmiał, podobnie jak służebnik, poruszyć się, ni przemówić. Ale nadeszły dzieci, ciągnąc wózek i hałasując potrosze. Służący rzekł im półgłosem:
— Cicho bądźcie!
— Dlaczego? — spytały dzieci.
— Spójrzcie na tego, który duma pod drzewem. To książę Sidharta. Cień drzewa nie rusza się, by mu nie przeszkadzać, przeto i wy mu nie przeszkadzajcie. Wszakże widzicie, że promienieje, jak słońce.
W tej chwili zbudził się książę z zadumy, wstał, podszedł do ojca i rzekł:
— Trzeba zaprzestać pracy, ojcze, a szukać natomiast wielkich prawd.
Powiedziawszy to, wrócił do Kapilavastu.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: André-Ferdinand Hérold i tłumacza: Franciszek Mirandola.