Życie Buddy/Część druga/IV

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor André-Ferdinand Hérold
Tytuł Życie Buddy
Podtytuł według starych źródeł hinduskich
Wydawca Wydawnictwo Polskie
Data wyd. 1927
Druk Drukarnia Concordia Sp. akc.
Miejsce wyd. Poznań
Tłumacz Franciszek Mirandola
Źródło Skany na commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron



*   IV.   *

Błogosławiony wkroczył do wielkiego miasta, Benaresu, chodził, żebrząc i jedząc, co mu dano, potem zaś ruszył do parku gazel, gdzie mieszkało, jak wiedział, pięciu uczniów Rudraki.
Spostrzegli go zdala, poznali i jęli mówić pomiędzy sobą:
— Znamy oddawna mnicha, który właśnie nadchodzi. Zadziwił nas przez czas długi pobożną surowością swoją, ale pewnego dnia pofolgował sobie, tak żeśmy go opuścili. Jeśli nie osiągnął mądrości najwyższej czasu wielkiej ascezy, to cóż wart jest dziś, gdy wiedzie żywot łakomca i nikczemnika? Psie wyjdziemy go witać, nie wstaniemy przed nim, nie zdejmiemy zeń płaszcza, ani nie odbierzemy z rąk jego misy żebraczej, a także nie ustąpimy mu siedzenia, mówiąc, że tyle jeno mamy krzeseł, ile nam samym potrzeba. Nie damy mu też jeść, ni pić.
Tak postanowili. Ale im bardziej zbliżał się Błogosławiony, tem większy ich ogarniał niepokój. Byli, jako ptacy w płonącej klatce, żądni wylecieć co prędzej. Wili się, jak chorzy, i wkońcu, zapominając uchwały, pobiegli witać Błogosławionego i kłaniać mu się. Jeden wziął z rąk jego misę, drugi zdjął zeń płaszcz, trzeci podsunął krzesło, dwaj inni przynieśli wody dla umycia nóg, a wszyscy razem wołali:
— Witajże nam, witaj, bracie, i usiądź pośród nas.
Błogosławiony siadł, a umywszy nogi, rzekł onym pięciu uczniom:
— Nie nazywajcie mnie bratem, o mnisi. Jestem Święty, jestem Mąż Doskonały, jestem najwyższy Budda. Otwórzcie uszy wasze, o mnisi. Znaleziona jest droga, wiodąca do wyzwolenia. Ukażę wam ją i nauczę prawa, tak że, słuchając mnie, poznacie prawdy święte.
Ale ci pięciu odparli:
— Oddając się ongiś surowym ćwiczeniom pobożności, nie osiągnąłeś wiedzy doskonałej, jakże ją znać teraz możesz, żyjąc w dostatkach?
— Mnisi! — rzekł Błogosławiony. — Nie żyję zgoła w dostatkach i nie wyrzekłem się żadnego z dawnych celów moich. Jestem Święty, jestem Mąż Doskonały, najwyższy Buddha. Otwórzcie uszy wasze, o mnisi. Znaleziona jest droga, wiodąca do wyzwolenia. Ukażę wam ją i nauczę prawa, tak że słuchając mnie, poznacie prawdy święte!
Potem dodał:
— Zaliż pamiętacie, że nigdy do was nie przemawiałem temi słowy?
— Pamiętamy, mistrzu! — przyznali..
— Powtarzam raz jeszcze: jestem Święty, jestem Mąż Doskonały, najwyższy Budda. Otwórzcie uszy, o mnisi. Znaleziona jest droga, wiodąca do wyzwolenia. Słuchajcież tedy.
Jęli słuchać, a Błogosławiony przemówił w te słowa:
— Dwie istnieją ostateczności, od których zdala winien się trzymać człowiek rozsądny. Jedni żyją wśród uciech, uczt i rozkoszy wszelakich. Są to ludzie nikczemni, zachowanie ich jest niegodne i próżnoby chcieli uzyskać, żyjąc w ten sposób, wiedzę wyższą. Inni umartwiają się, odmawiając sobie wszystkiego, a życie ich jest równie puste i daremne, niegodne tego, kto pożąda wiedzy doskonałej. Od tych dwu ostateczności dalekim jest, o mnisi, Mąż Doskonały, bowiem odnalazł on drogę pośrednią, którą idąc, dotrzeć można do światłości ducha, pokoju, wiedzy i nirwany. Ta droga święta, o mnisi, ma ośm odnóg, a są to: czysta wiara, czysta wola, czyste słowo, czysty czyn, czyste życie, czyste pragnienie, czysta pamięć i czysta medytacja. Taką jest, o mnisi, święta droga pośrednia, którą odkryłem ja, Mąż Doskonały, droga wiodąca do pokoju, wiedzy i nirwany.
Wszyscy pięciu słuchali, powstrzymując oddech, a Błogosławiony jął mówić dalej, po chwili:
— Powiem wam, o mnisi, prawdę cierpienia. Cierpieniem jest urodzenie, cierpieniem starość, choroba i śmierć. Cierpieniem jest żyć z tymi, których nie kochacie, cierpieniem jest rozłąka z kochanymi, cierpieniem jest, kiedy się nie osiąga pożądań, cierpieniem przywiązanie do ciała i wyobrażeń, wszystko jest jeno cierpieniem. Wiedzcież, o mnisi, jaka jest przyczyna cierpienia. Żądza bytu pędzi z wcielenia we wcielenie, a towarzyszą im pokusy i rozkosze. Pokusę zaspakaja jeno potęga. Żądza potęgi, rozkoszy i bytu, oto przyczyny cierpienia. Powiem wam, o mnisi, prawdę usunięcia cierpień. Zagaście pragnienie wasze, usuwając pożądanie, wygnajcie je precz i wyrzeczcie się go. Zapomnijcie, co znaczy. Teraz powiem wam, o mnisi, prawdę o drodze, wiodącej do usunięcia cierpienia. Jest to droga święta, o ośmiu odnogach, a są to: czysta wiara, czysta wola, czyste słowo, czysty czyn, czyste życie, czyste pragnienie, czysta pamięć i czysta medytacja. Znacie teraz, o mnisi, prawdę świętą o cierpieniu, której nikt przede mną nie odkrył. Oczy moje otwarły się i poznałem przyczynę cierpienia. Trzeba, byście ją poznali, o mnisi, tak jak ja ją znam. Znacie też prawdę o usunięciu cierpienia i prawdę o drodze, wiodącej do tego, a i te obie prawdy odkryłem ja sam i nikt przede mną. Oczy moje otwarły się, a teraz trzeba, byście te prawdy poznali, jako ja je znam.
Uczniowie słuchali z zachwytem słów Błogosławionego, a on rzekł jeszcze:
— Wiedziałem, o mnisi, że jak długo nie poznam tych czterech prawd, nic zostanę Mężem Doskonałym, prawdziwym Buddą, ani w świecie Brahmy, ani bogów, ani w świecie Mary, ani pośród ludzi, ascetów, czy braminów. Od kiedy je znam jednak dokładnie, wiem, iż jestem w tych wszystkich światach Buddą najwyższym. Zostałem wyzwolony na zawsze i nie odrodzę się już nigdy.
Tak rzekł Błogosławiony, a uradowani mnisi klaskali w dłonie i sławili go.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: André-Ferdinand Hérold i tłumacza: Franciszek Mirandola.