Świat kobiety/V

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward John Hardy
Tytuł Świat kobiety
Rozdział Źródło porządku
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Waleria Marrené
Teresa Prażmowska
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ V.
Źródło porządku.
Niech słodycz twego usposobienia wpływa na ciało, ubiór i mieszkanie.
Jerzy Spencer.

Porządek jest hygieną umysłu, zdrowiem ciała, spokojem miasta, bezpieczeństwem kraju.

Southey.

KKobieta jest nietylko balsamem pociechy, powinna być także źródłem porządku. Nigdy zbyt przeceniać nie można ważności nawyknienia do porządku, bo nietylko jest ono ważném dla nas samych, ale i dla naszych przyjaciół. Wcześnie nabyte takie nawyknienie staje się drugą naturą, a przy niém znika niewygoda, jakby zapomocą magicznéj laski, albowiem urządzenie domu mniéj zależy od zamożności, niż od porządku jego pani. Dobra służba znaczy zapewne bardzo wiele, ale i ona demoralizuje się prędko, kiedy pani i panny domowe są nieporządne.
Kiedy kobieta pamięta o drobiazgach, stanowią one istotną wygodę domu. Uczucie harmonii i dobrobytu przejawia się w nich daleko więcéj, niż w architektonice, umeblowaniu i urządzeniu. One to świadczą wymownie o dobréj gospodyni.

Dobrze sądzić wypada,
Gdy w piwnicy miéć rada
Czyste półki i ściany bielone;
Gdy bystre oko moje,
W te „od tyłu“ pokoje
Zajrzawszy, zobaczy zamiecione.
I miło mi, gdy ładnie
O téj sąd mój wypadnie,
Co w porządku domowe ma szczotki!
I sądu miarą będzie
Czystość wzorowa wszędzie:
Myte sienie i kuchenne schodki.
Sprzęt kuchenny gdy świeci,
Nigdzie brudu, ni śmieci,
Schludnie ubrane dzieci,
Kiedy ładem dom kwitnie...

„Porządek — mówi Pope — jest pierwszem pra­wem niebios.” Choćbyśmy nawet nie uznali tego w zupełności, trudno zaprzeczyć, że jest to podwalina ziemskiego szczęścia, a pod rządem niedbałéj kobiety być go nie może. Choćby miała w ręku największe dochody, niewygoda i nieład rozgoszczą się w jej do­mu. Zresztą, jakże mało kobieta może sobie pozwalać na niedbałość. Jest to rzecz najkosztowniejsza, a ra­zem najniewygodniejsza na świecie.
Bez ustalonego systematu i dobrze obmyślanego porządku dom nie może być przyjemnym, — nie można w nim znaleźć spokoju i odpoczynku, które stanowią właśnie urok życia. Nie jest przecież rzeczą łatwą za­prowadzić stosowne zwyczaje i wiedziéć, kiedy należy od nich odstąpić — bo i to bywa czasem konieczno­ścią, — a kiedy utrzymać je w całéj rozciągłości. Co­dzienne prace powinny być wykonywane w oznaczonych godzinach, a prócz tego każdy dzień miéć powinien prace sobie właściwe, jak up. oczyszczanie przedmio­tów, które tego wymagają i t. p. Dom nie może być po­rządnym, gdy służba traci rano godzinę, a potém stara się przez ciąg dnia tę godzinę odnaléźć. A jeśli służba ma być punktualną, państwo powinni dawać jej przykład. Nieokreślenie godzin jedzenia, w których żyją niektóre rodziny, jest rzeczą nader szkodliwą; fili­żanki i talerze, rozstawione w jadalni w niewła­ściwym czasie, są zawsze dowodem źle utrzymywa­nego domu, a to znów często staje się powodem wielu przykrości.
Lekcye w szkołach rozpoczynają się o pewnych godzinach, pociągi także ich się trzymają, — jakżeż się trudno do tego przystosować w domu, gdzie niema nic stale oznaczonego, — będzie tam zawsze wiele rzeczy zmarnowanych, zawsze wiele niepotrzebnego pośpiechu i nic nigdy nie będzie zrobione na czas. Kucharz Na­poleona miał zawsze gotowe pieczone kurczę na śnia­danie dla cesarza, o któréjkolwiek godzinie go zażądał, ale też dlatego zakładał co kwadrans świeże kurczę na rożen. Kto więc nie chce tak kurcząt marnować, musi być punktualnym co do godzin posiłku. Doświadczona kobieta dowodziła raz, iż najwięcéj niecierpliwi męża, kiedy obiad nie jest na właściwą godzinę gotowy, — a mąż jéj utrzymywał, iż znów najwięcéj niecierpliwi żonę, kiedy się zagląda do kuchni, pytając, jak rychło go podadzą. Znałem kogoś, co mówił o swoim zegarze: „Jest to prawdziwa osobliwość, gdyż wska­zuje dwunastą, bije drugą, a ja wiem, że jest wpół do siódméj.” Miałem sposobność spędzić pół dnia w domu, którego gospodyni przypominała mi ten zegar, i nie pragnę być w nim po raz drugi. Obiad i śniadanie spóźniały się najmniéj o pół godziny, pani domu ciągle szukała kluczy i otwierała usta jedynie po to, ażeby przepraszać za rzeczy, ktoreby się nigdy nie zdarzyły, gdyby sama nie była powodem ciągłego chaosu, zamiast być źródłem porządku.
Mówi się nieraz o ludziach, że są jakby stworzeni do prowadzenia ważnych interesów, — można téż powie­dzieć, że są odpowiednie im kobiety, bo rzeczywiście prowadzenie domu jest równie trudne, jak prowadze­nie sklepu albo domu handlowego. Wymaga ono również metody, akuratności, zapobiegliwości, przysto­sowania. Czyż dziewczyna, tak samo jak chłopiec, nie potrzebuje uczyć się arytmetyki? Czyż, kiedy będzie żoną i matką, nie będzie musiała stosować w urządze­niu i utrzymaniu domu prawideł arytmetyki? A w ra­zie nieznajomości jéj zasad czyż nie popełni ciężkich grzechów przeciw spokojowi swéj rodziny? Metodyczność jest równie potrzebną w zajęciu handlowém, jak w domu. Nieakuratna kobieta, jak i nieakuratny mężczyzna, są powodem strat. Dla przemysłowca czas to pieniądze, ale dla kobiety akuratność znaczy wię­céj jeszcze, bo od niéj zależy wygoda i pomyślność rodziny.
Znaną jest opowieść o zakrystyanie, który rzekł do umierającego biedaka, iż niebo nie jest stworzone dla takich jak on i że powinien być bardzo szczęśliwym, jeśli znajdzie pomieszczenie w jakiém inném miejscu. Jeśli dom jest tém, czém go uczyni kobieta, wielu bie­dnych mężów rozmyśla smutnie, iż nie dla nich jest domowe szczęście. Przyczyną upadku wielu ludzi był nieład i brak wygody przy własném ognisku, które zmuszało ich szukać schronienia w winiarniach.
Kiedy mąż tym sposobem tracił zdrowie, pienią­dze i szacunek ludzki, żona, siedząc w domu rozżalona, kwasiła się i stawała kłótnicą. Cudem zaiste cierpli­wości byłby mąż, który, zastając w domu, po cało­dziennéj pracy, wygasłe ognisko, pokój w nieporząd­ku, dzieci piszczące, a żonę krzywą i znudzoną nieła­dem, jakiemu zapobiedz nie umie, nie stałby się także niecierpliwym i przykrym.
Czysty, wyświeżony i dobrze urządzony dom wywiera wpływ na ustrój rodziny, czyni ją także spo­kojną, porządną i uważną na uczucia i przyjemność innych.
Na cmentarzu spotkałem raz napis na kamieniu grobowym ukochanéj dziewczynki: „Mówiły o niéj towarzyszki, iż były lepszemi w jéj obecności.” Po­dobny napis możnamy położyć na grobie każdéj kobiety, która za życia była źródłem porządku.
Gdyby nawet dziewczę nigdy nie poszło za mąż i nie miało własnego domu, przywyknienia do porząd­ku będą jéj również potrzebne. Jeśli ma małe do­chody, trudno jéj sprawiać nowe szaty, — wiadomo zaś, że przy uwadze i staraniu stare suknie wyglądają nieraz lepiéj, niż nowe u dziewcząt, które nie dbają o nie. Suknia wytrzepana z kurzu i złożona porzą­dnie, kapelusz schowany zaraz po zdjęciu — będą do­brze wyglądać trzy lub cztery razy tak długo, jak rzeczy zrzucane niedbale. Nawet ze względu na własny pożytek nie trzeba lekceważyć starej zasady: „Niech każda rzecz ma swoje miejsce i zawsze na swojém miejscu położona będzie.”
Wybierając żonę, trzeba zawsze wypróbować jéj porządek, kiedy się tego nie spodziewa, — prosić np., by znalazła pociemku jaki przedmiot, do niéj należący. Jeśli jest porządną, jak być powinna, nie będzie miała w tém trudności.
Jeden z patryarchów powiedział do syna: „Weź żonę, któraby nie zdeptała kija od szczotki.” Syn po­szedł za tą radą. „Kij od szczotki wybierze mi żonę” — mówił do swego przyjaciela i uważał, jak się wzglę­dem niego zachowywały młode dziewczęta. Niektóre się o niego potknęły, inne go przeskoczyły, — jedna się tylko znalazła, co go z drogi sprzątnęła. Téj ofiaro­wał swą rękę. Ta została żoną rozumnego i bogatego młodzieńca, a on znów pozyskał mądrą i pracowitą żonę.
Nawyknienia do porządku muszą być nabyte od dzieciństwa. Jeśli kto nie jest porządnym mając lat osiemnaście, zapewne nigdy już nim nie będzie. Nie­dbała dziewczyna będzie marnotrawną żoną. Jedna z pań mówiła kiedyś: „Czy jest co szkaradniejszego od zszywanych rękawiczek?” — „Rękawiczki, które po­trzebują zeszycia” — odparłem. Są to z pozoru drobne rzeczy, ale one właśnie pokazują, jak wiele jest pa­nien próżniaczek, marnotrawnic, podobnych do jednéj mojéj znajoméj, która poważyła się wypowiedzieć na­stępujący aksyomat: „Nigdy nie odkładaj do jutra tego, co twoja matka może dziś dla ciebie uczynić.”
Kobiety skarżą się, iż trudniéj im niż mężczy­znom znaléźć pracę. Ale czyż można się zawsze na nie spuścić? Wydawca prowincjonalnego dziennika skarżył się przede mną, iż z powodu ogłoszonego przez siebie konkursu musi odczytywać niezmierną liczbę powieści nań nadesłanych. Ponieważ wiedziałem, że ma dwie wysoko wykształcone córki, nadmieniłem, że one mogłyby mu być w tém pomocą. „Tak jest — odparł, — mogłyby i nieraz próbowały; cóż ztąd, kiedy nigdy nie robią tego, co ja chcę, w sposób, jaki im wskazuję, ani wówczas, gdy mi tego potrzeba. Nie­cierpliwią mię tak swoją nieporządną, niemetodyczną robotą, iż wolę sam ją odrobić.” Dopóki kobiety nie nabędą i nie wprowadzą w praktykę nawyknień do porządku, praca ich nie będzie ani poszukiwaną, ani dobrze płatną.
Raz na statku parowym, pomiędzy Portsea i Gos­port, spotkałem kilka ubogich kobiet; dwie z nich były w łachmanach i wyglądały na żebraczki z powo­łania. Przy nich odznaczała się powierzchownością przyzwoitą równie uboga, może nawet uboższa pasażerka. Twarz jéj była wychudła z choroby lub bra­ku pożywienia, ale chłopczyk, ktorego trzyała za rękę, był dobrze odżywiany i miał do zabawy konika bez głowy. Biedna kobieta nie prosiła o wsparcie, słyszałem tylko, jak mówiła, iż nie mogąc znaléźć ro­boty w Portsmouth, zamierza udać się za nią do Chi­chester. „Jesteś — pomyślałem sobie — źródłem porząd­ku, jakkolwiek widać ciężko idzie ci życie.” Miałem prawo tak sądzić, bo ona i dziecię mieli twarz i ręce czysto wymyte, ubranie ich, choć łatane w wielu miej­scach, nie miało żadnéj plamy, a fartuch z grubego materyału był czyściutki. Miałem przy sobie tylko szylinga, ale nie mogłem się powstrzymać od ofiarowania go kobiecie, mówiąc: „To za czysty fartuch. Pozwól mi pani pochwalić cię za te usiłowania po­rządku.”
Tym sposobem zarobiła szylinga czystym fartu­chem, gdy tymczasem druga straciła sowerena z po­wodu brudnego kołnierzyka. Kiedy mąż téj drugiéj, człowiek powszechnie szanowany, umarł, nic nie zo­stawiając, zrobiono składkę na rodzinę. Jeden z moich przyjaciół zgłosił się do wdowy z dwoma sowerenami, które miał zamiar jéj ofiarować, ale zastał dom i dzieci w stanie tak strasznego zaniedbania, a wdowę w tak brudnym kołnierzyku, iż pomyślał sobie, że tak nieporządna kobieta nigdy nie potrafi utrzymać pienię­dzy — i dał jednego sowerena, zamiast dwóch.
Znam dom, którego pani wiecznie się uskarża na zepsucie i zaniedbywanie się służby, a to ażeby się usprawiedliwić przed gośćmi z nieporządku, jaki zau­ważyć u niéj muszą; ma ona trzy dorosłe córki, ale, jak mówi, tak delikatne, że nigdy niczém zająć się nie mogą. Ponieważ ta delikatność odnosi się także do ner­wów, poszłoby im niezawodnie na zdrowie, gdyby one same wzięły na siebie pracę domową, a odprawiły nieużyteczne służące. Kiedy jedna z matek radziła się sławnego londyńskiego lekarza o córkę, otrzymała następującą odpowiedź: „Dawny zwyczaj pracy fizycznéj jest najlepszym sposobem utrzymania zdrowia; niech córka pani włoży płócienny fartuch i dopomaga do sprzątania przez dwie lub trzy godziny dziennie. „Ależ to nie jest w zwyczaju” — odparła matka. „To już nie moja wina — rzekł lekarz, — natura oszukać się nie da. Człowiek stworzony jest do ruchu, nie do próżnowania, a za bezczynność pokutują nerwy. Jeśli kto odrzuca naturalne leki, musi używać aptecznych, które im nigdy nie wyrównają, zaręczam.“
Panna, która ciągle odwiedza salony swych przyjaciółek, mało niezawodnie zajmuje się porząd­kiem własnego. Tę pracę zostawia ona matce. Znam kilka nieszczęśliwych matek, utrapionych podobnemi córkami, które tracą czas na próżne wizyty i plotki, a nie pomyślą nigdy, iż obowiązkiem ich jest być źró­dłem porządku.
Co prawda, przyznać także trzeba, iż są osoby, które znów posuwają porządek do przesady, do pe­dantyzmu. Piozzi pytał raz Johnsona, czy kiedy kłó­cił się z żoną. „Ciągle — odparł zagadniony; — moja żona ma namiętność do porządkowania, i, jak wiele kobiet, tak ją daleko posuwa, że jest nieznośną dla naj­lepszych przyjaciół, jest niewolnicą swoich własnych rzeczy, wzdycha tylko do chwili, w której może sprzą­tać, okurzać, i męża, jako brudny i nieużyteczny śmieć, z domu wyrzucić.“ Sądzę, że daleko więcej mężów ucieka z domu z powodu braku porządku i czystości, niż z przesady w tym względzie, ale nie chciałbym nigdy, ażeby moje słowa dały kiedykolwiek powód żonom do wyrzucania z domu swego ślubnego śmiecia.







Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edward John Hardy i tłumaczy: Teresa Prażmowska, Waleria Marrené.