Święci harfiarze

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
<<< Dane tekstu >>>
Autor Kajetan Sawczuk
Tytuł Święci harfiarze
Pochodzenie Pieśni Kajetana Sawczuka
Wydawca Ludowa Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1924
Miejsce wyd. Warszawa, Wilno
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały zbiór
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


ŚWIĘCI HARFIARZE.

Nową świątynię, słoneczne ołtarze,
Z grobów poległych nowe duchy stworzą —
Z omszałych mogił powstaną harfiarze,
Zagrają piosnkę czarowną i Bożą.
Harfiarze wstaną z omszałych skał złomów,
Z porannych mgławic, z piorunowych gromów,
Co łamią, kruszą skał omszałych szczyty,
I ducha budzą z pod przemocy ciała.
Wstanie harfiarzy tłum chwałą okryty,
A pieśń czarowna będzie wieki brzmiała.
We wszystkie świata, nieba, słońca strony
Czarownej pieśni rozbiegną się tony,
A żadne drgnięcie tej pieśni nie zginie,
W największej dali odezwie się echem,
Przeleci skały i dzikie pustynie,
Choć czart zapragnie zagłuszyć ją śmiechem,
Lecz nic nie zdoła zagłuszyć harfiarzy,
Obalić świątyń, pokruszyć ołtarzy.
Popłyną pleśni, jak po falach łodzie,
Ustaną fale, kiedy harfa jęknie,

Uleci naprzód i utonie w wodzie,
Jak pierś zbolała, jak serce gdy pęknie.
Zda się, że z jękiem już zamarło życie,
Jak pomnik z lodu rozprysło, upadło,
Lecz znów jak piorun w niebieskim błękicie
Błysło i niebo zadrżało, pobladło —
I znów łódź płynie po burzliwej fali —
I pieśń czarowna brzmi odgłosem w dali.
Pieśń — tysiąc pieśni mieści w jednem słowie,
I każda gwiazda echem jej odpowie.
Nietylko gwiazdy, ale jasne słońce
Pieśni odgłosy daje, ciche, drżące.
Każdy z osobna złoty promień słońca
Czarowną pieśnią struny harfy trąca,
I puklerz nieba, i szczyt skały głuchy —
W omszałych grobach budzi śpiące duchy.
W tej harfie wielka ukrywa się siła.
Za każdem drgnięciem nieba w zachwyt wpada,
Za każdem drgnięciem dźwiga się mogiła,
A z niej wychodzi mara krwawa, blada,
Za każdem drgnięciem wstaje trup skostniały.
Harfa swym dźwiękiem zachwyca świat cały —
I mnie te dźwięki tkwią w duszy głęboko,
I dziś, gdy wspomnę, płonie żarem oko.
Harfa natchnienia!.. Nie wiem, czy złowieszcza?
Czy ta co zbawia, albo ta co łudzi...
Niebo swe oczy gwiaździste wytrzeszcza,
Jej dźwięk w niebiosach też ciekawość budzi.
Pieśń płynie cicho, niby morska fala
Strzelając w niebo złocistemi skiby,
Kiedy ją wiatru lekki pług przewala,

A słońce patrzy w złote morza szyby,
I nic nie może dojrzeć na dnie łoża,
Ni fal pędzonych w dalekie przestworza
Doścignąć okiem i zatrzymać w locie.
I znów powraca, i znów patrzy na dno.
Z harf płynie pieśni pełnych czaru krocie,
Ziemia goreje, a niebiosa bladną.
Tylu Chrystusów świat pożarł i dźwiga —
Tyle przykazań już kamiennych prysło —
Tyle serc płonie, a tyle ostyga —
Tyle piorunów zgasło, a nie błysło.
A gdzie te pieśni, co się z dusz wylały,
Leciały w światy jak skrzydlate duchy?
Ty je pożarłeś szczycie nieba głuchy,
Tyś je ułowił w locie w swoje sidła,
Pozawieszałeś na sidlanych hakach
W błękitnych chmurkach, po niebieskich szlakach.
Obciętem skrzydłem zasłaniasz oblicze,
By nikt nie dojrzał zlanej wstydem twarzy,
Boś z krwi wylanej — piorunowe bicze
I z serc otchłanie stworzył dla nędzarzy,
A z piersi tarczę, z poza której błyskasz
Gniewliwem okiem i pioruny ciskasz.
Z wydartych źrenic zrobiłeś zwierciadło
I wystawiłeś światu na pogardę.
Dziś, gdyś w nie wejrzał — oblicze twe zbladło
I serce zmiękło, co jak kamień twarde.
I dziś, gdyś siedział wśród martwych ołtarzy —
Martwych, bo życia już nie dają znaku —
Pełna sił wielkich, cudna pieśń harfiarzy
Po chłodnym nieba przeleciała szlaku,

Jak piorun złoty, złocistemi smugi
Ciskając wkoło, jak złocistym deszczem.
Ty wnet pobladłeś, upadłeś jak długi,
Ty, co przez wieki byłeś światów wieszczem.
Narody, czarty, trzymałeś w swem ręku,
Krocie szaleńców miałeś pod rozkazy.
Dziś mglanej harfy strwożyłeś się dźwięku.
Któż dziś przy tobie? Tylko zimne głazy...
Odbiegli ciebie twoi błędni słudzy,
Co dla twej chwały lali krwi potoki,
Rzucili ciebie, ty im jesteś cudzy,
Tylko cię puste słaniają obłoki.
Hen, pod obłoki płynie zgraja duchów,
Gdzie stoją bóstwa wyziębłe ołtarze.
Do pól gwiaździstych, słonecznych wybuchów
Płyną jak fala — czarowni harfiarze.
Przyszłości naszej zwiastuny, prorocy,
Pełni sił ducha, pełni zwycięztw mocy,
Idą tą drogą, którą nie szedł człowiek.
Słoneczną drogą krok za krokiem dążą.
Źrenice boże świecą im z pod powiek,
Przyszłości naszej złote nici wiążą,
Płyną jak rzeka złocistemi smugi,
O, jaki szereg czarowny i długi!
Niemasz początku, nie widać i końca.
Jak złote smugi świetlanego słońca
Hen tam, z tej dali, z tej pustki i głuszy,
Gdzie między ziemią, niebem przepaść wieczna
Coś płynie hymnem. Wiem, to pieśń harfiarzy,
Która na niebie świeci, jak nić mleczna.
Harfiarze święci... w promienistym pyle

Popod niebiosa złotą wstęgą płyną.
Gdy piorun rozdarł pustkę nieba siną,
Ja ich ujrzałem, lecz tylko na chwilę.
Już odtąd ujrzeć więcej ich nie mogę,
Choć wzrok ku niebu wznoszę lata mnogie.
Tęsknota, smutek pełni serce moje,
Po same brzegi nalane goryczą.
Jak posąg stałem — i dzisiaj tak stoję.
Gdybym harfiarza ujrzał twarz dziewiczą,
Wnet jako Łazarz z grobu bym się dźwignął,
Ale niestety, jam jak głaz ostygnął.
Gdy chwilę stałem jak piorunem tknięty,
Nie wiem: szczęśliwy byłem, albo święty...
Lecz jacy byli ci święci harfiarze —
Postacie mieli wspaniałe, jak wieszcze,
Ja wam inaczej ich nie wyobrażę.
O, ja tę chwilę czuję w duszy jeszcze.
Spokoju odtąd niemam ani chwilki,
W mem sercu pełno bólu, łez, goryczy,
Drgnięcia strun harfy tkwią w duszy, jak szpilki,
Tyle ich, ludzka liczba nie policzy —
A każda w piersi niby węgiel płonie.
O gdybym serce mógł ująć w swe dłonie
I wyrwać z piersi, jak z żelaznej kraty,
Ciskałbym szpilki, jak pioruny w światy,
W nalane jadem trucizny kielichy,
Jabym je pogryzł zębem jaguara,
Ległbym w mogile spokojny i cichy
Jak rozdeptana stonoga, poczwara.
Niestety, każda szpilka strasznie piecze,
Wężowem żądłem pije krew gorącą.

I w bólu sidłach jak zbrodniarza wlecze
W złudzeń krainę, słońcami płonące
A ja, omdlały, oprzeć się nie zdołam,
Samotny ginę. Wśród pustyni wołam.
Ginę, mieczami przygniecion i chlebem.
Idę za pieśnią harfiarzy pod niebem.
Lecz kiedy dobiegł drugi dźwięk z harf struny,
Ja ze snu wstałem, jak z cmentarnej ciszy,
Z myśli zrzuciłem sennych widm całuny,
Czułem, jak w sieci senny owad dyszy.
Wstałem i w duszy snów malignę ważę.
I znów ujrzałem, jak płyną harfiarze.
A kiedy harfiarz tknie srebrzystej struny,
Tknie władnym palcem i członki wypręży,
Jęki w świat lecą, jak burzy pioruny,
Jak z szczytu skały lśniące kłęby węży,
Złowrogo gwiżdżąc po głazach się toczą,
I w przepaść czarną — niby gardziel smoczą
Ziejącą ogniem — upadają, ciemną.
Wiem, że w przyszłości tak będzie i ze mną.
Zginął splecionych w zwój kłąb lśniących węży —
Cisza wokoło. Tylko przepaść rzęży,
Lecz pieśń harfiarzy w przepaści nie zginie,
Po skał jaskiniach, hen, w niebiosa płynie.
Harfiarze suną — ich złote lśnią zbroje,
Rzekłbyś, przez Boga wysłani na boje.
Świat idą niszczyć złotemi harfami.
Idą z za świata duchy tajemnicze,
Idą słoneczne pokruszyć oblicze.
Stary świat złamią i nowy świat stworzą —
Idą pieśń zagrać czarowną i Bożą.

Idą harfami zawalić świat cały,
Gdzie zło i zbrodnie swój początek brały.
Patrzcie, już dłonią zasłonił twarz słońca
Jeden z harfiarzy. Wnet już ją rozłamie,
Lewą wyciągnął i sięga miesiąca —
I stał jak olbrzym w złotej nieba bramie,
Gdy gwiazd i słońca zasłonił oblicze —
Harfa, jak tarcza wisząca u boku
Błysła, jak nowe słońce tajemnicze.
Gwiazd złotych roje zalśniły w obłoku.
O wy, harfiarze, co zwalczyli niebo,
Słońcu i gwiazdom nowe dali kształty —
Chodźcie nad moją grać ojcowską glebą!
Gdy pieśń zagracie, opuszczą świat gwałty.
Chodźcie! pójdziemy razem przez te pola,
Gdzie tak straszliwie rządzi Boża wola.
Tym, co czekają, chodźcie dać rozkazy,
Chodźcie, nie stójcie tak, jak zimne głazy.
Pójdziem przez pola czarne, jak cmentarze,
Chodźcie czarowną pieśń wygrać, harfiarze.
Chodźcie. Idziecie. Ja wiem, gdy zagracie
To jestem pewny zwycięstwa. Ja wierzę...
Wstają harfiarze w swej słonecznej szacie
Idą harfiarze i święci rycerze.
Pieśń ich już idzie po przez moje pola,
Pola i lasy będą nią owiane.
Teraz niech ciało me pokryje rola,
Ja już szczęśliwy na wieki zostanę,
Bo gdy harfiarze nad moją mogiłą
Wolności ludów zagrają pieśń miłą,
Ja dźwięki pieśni będę w duszę chwytał,

Będę przekładał wolnej myśli wstęgą
I będę duchów tajne księgi czytał —
Mnie harfy pieśni będą duchów księgą.

Sokołówek 19 lutego 1911 r.




Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kajetan Sawczuk.