Będąc osławiony przez ludzkie języki, A nie mając znikąd pomocy,
Gdy mnie z każdej strony zawziętych krytyki, Dokuczają we dnie i w nocy, Serce się lęka, dusza stroskana, Chyba poręka świętego Jana, Z zastawionych sideł wybawi.
Już nie miłe życie w takowych obrotach Inszej folgi nie masz na serce;
Tylko płakać skrycie w codziennych kłopotach, I modlić się za swe oszczerce: Gdy łez nie stanie a serce mdleje, W cudownym Janie składam nadzieję, Że podarty honor naprawi.
Wiem źe łzy wylane przy czystem sumieniu, Pociechą się z nieba nadgrodzą:
Potwarze rzucane ku bliźnich czernieniu, Samemu potwarcy zaszkodzą; Bo Chrystus mówi, każdy to wierzy, Że jaką miarą kto komu mierzy, Taka się też jemu dostanie.
Niech tedy pamięta, kto cudzym honoecm Trząsa bez żadnego respektu,
Że gęba zawzięta i z swoim aktorem, Doczekać się może despektu: Gdyż plama sławie ludzkiej zadana, W samym oszczercy bywa karana; Bo Bóg karze chociaż nierychło.
Przecież ja o Panie błagam twej dobroci, Za przyczyną mego Patrona;
Daj upamiętanie, nicch się zły nawróci Co cnotliwych szarpał imiona: I niech się jemu nigdy nie zjści, Co on bliźniemu dla nienawiści, Rozpożyczył na złe oddanie.
Śmiało stanę teraz przy mym Protektorze, Z łez otarłszy gorzkich powieki;
Bo gdym płakał nieraz skrzywdzony w honorze, Zawszem doznał jego opieki: I znów po chmurach ujrzę pogodę, Po imposturach sławy nadgrodę, A złe wszystko pójdzie na stronę.
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).