Był na cytadeli sąd na matieżników,[1] Więc siedli jak czarci za stołem:
Jenerał, adjutant i czterech piszczyków[2] Ze sercem miedzianem i czołem.
I rzecze adjutant: „Bat’ku jenerale, Czart chyba się z Lachów co dowie.
Wziął pałki Levitoux[3], lecz milczy zuchwale“. — „Sto pałek! pod pałką odpowie“.
Straż stawia Levitoux, skutego w kajdany, I biorą na rozpyt go kaci.
Wnet zdjęto zeń szaty, co kryły mu rany, A sędzie wołają: „Zdradź braci!“
A był tam nad nimi w tej izbie szatańskiej Krzyż z Panem Jezusem na ścianie.
Levitoux wzrok jasny utopił w krzyż Pański I modlił: „Daj sił mi, o Panie!“
I poszedł pod pałki wpół nagi, bez lęku; Wnet krwią mu opłynął grzbiet cały.
Choć bito go w rany, nie wydał i jęku I milczał, jak zakamieniały.
A gdy go złożono na nędznej pościeli, Rozważał, czy ciało wytrzyma
Te męki, bo znowu tak chłostać go mieli Sędziowie... I poczuł: sił nie ma.
Lecz święcie dochowa tajemnice bratnie, Bo stu-by zginęło ich może.
Toż westchnął do Boga o męki ostatnie — I ognia nasypał pod łoże.
I usiadł na łożu spokojny, bez lęku, Gdy jasne płomienie wstawały.
Choć ogień gryzł kości, nie wydał i jęku I milczał, jak zakamieniały.
Przez kraty wnet bracia płomienie ujrzeli, Straż alarm[4] krzyknęła w podsieniu:
Jenerał i draby wpadają do celi: Levitoux już skonał w płomieniu.
Więc z zgrozą ten węgiel rzucili w rogoże I w ziemi kazali pochować.
Tą śmiercią w płomieniach pochwalon bądź, Boże, Bo żywym ją będziesz rachować!