Strona:Uniłowski - Dzień rekruta S1 Ł4 C1.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dów końskich. Poruszające się ogony wydawały cichy, monotonny szum. Czyszczone konie żuły obrok, słychać było nawoływania:
— Stój, pokrako!
— Kiedy, panie kapralu, brzucha nie daje czyścić!
W tej chwili ujrzał mnie pucułowaty brunet, kapral Sączek. Podbiegł do mnie jakgdybym był spóźnioną dziewczyną, z którą sobie tutaj wyznaczył randkę.
— Gdzieżeście się podziewali, u kurwy mamy?
— Zaspałem. Już miałem nawet z tego powodu nieprzyjemność ze strony kaprala Schramki. Przepraszam bardzo, którego czyścić?
— Rany Jezusa! Czy wy tego nie rozumiecie? Przecież jesteście w wojsku. Pierwszy z brzega czubaryk jest od was obrotniejszy. Jej, jej! Weźcie miotłę i zamiatajcie. Skoczcie do stajni obok i pożyczcie kubła na łajno. Biegiem!
— Kiedy, panie kapralu, pan kapitan Hulka kazał mi za karę zamieść stajnię szczoteczką od zębów. Mam przy sobie tę szczoteczkę.
— Za jaką karę? Biegnijcie po kubeł, mówię wam do jasnej cholery! Wy nie wszystkie klepki macie w porządku, trzeba was posłać do doktora. Biegiem!
— Właśnie chciałem prosić o dok...
— Gonicie po kubeł, bo was tu uka-