stroili się tą rozmową, czy też lękali się pilnością swoją zbliżyć ową katastrofę przerwania wspólnej pracy, która nasunęła im się na myśl, dość że co chwila zapadali w zadumę, aż upłynęła godzina przeznaczona.
Dnia tego rozstali się z rumieńcem na twarzy, i dziwnym niepokojem w oku, a gdy odszedł Stanisław, Ksawera długi czas pozostała milcząca z twarzą wspartą na dłoni, ale czoło jej było poważne i zamyślone, na ustach błąkał się niewyraźny uśmiech, może nadziei? może przeczucia szczęścia?
Kazimiera spojrzała na nią łagodnie, ale o nic nie pytała, szanowała tajemnicę dziewiczego serca, nie tkniętą jeszcze słowem żadnem, nie sformułowaną wyraźnie w jej własnej piersi.
Było to rano jeszcze; Konrad którego dzień zaczynał się wcześnie bardzo, pracował już przy swoim biurku, gdy do drzwi jego zadzwoniono gwałtownie, a w progu ukazała się nieba-