Przejdź do zawartości

Strona:PL Waleria Marrené-Błękitna książeczka 080.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cuzki powiedział, iż rozum kobiety zasadza się właśnie na tem, aby go nie mieć wcale.
Trzeba przyznać, iż ta wyrafinowana pochwała Leopolda sformułowana była w szczególny sposób i mogła nawet uchodzić za ostrą przymówkę. Cytata wybrana nie była szczęśliwa. Emilian jednak nie podniósł tej kwestyi. Unikał on wszelkich osobistych aluzyi, i teraz przestając na admiracyi Leopolda dla jego żony, nie myślał wcale protestować przeciw sposobowi, w jaki się ta admiracya wyrażała.
W czasie, gdy Leopold czynił te pełne trafności uwagi o swojej przyszłej, Natalia siedziała w swoim pokoju, zatopiona nad błękitną książeczką, odczytując po raz setny jej karty, jakby w nich szukała rozwiązania trudnego problematu swego losu. Od czasu, gdy skarb ten znajdował się w jej ręku, nie widziała się z Romualdem, a raczej widziała go tylko z daleka, idącego z Henrysiem. Wiedziała, że ze swoim uczniem codzień o pewnych godzinach przychodził do apartamentów Aurelii lub do salonu, że go tam spotkać może, ale w godzinach tych naumyślnie zamykała się u siebie, czuła, iż cierpiałaby na jego podrzędnem stanowisku, iż człowiek, którego ona znała i kochała, różnym był od biednego nauczyciela. Ten był przykuty pracą dla chleba do mozolnych zatrudnień, tamten wolny, swobodny, bujał w przestrzeniach fantazyi.
Po tem wszystkiem, co zaszło pomiędzy nimi, etykietalne spotkanie pod okiem świadków byłoby męką, a na tę mękę nie chciała ani jego ani siebie narażać. Przecież sto razy odczytawszy poezye, myśli i notaty Romualda Kaliny, zrozumiała, że jej to wystarczyć nie zdoła. Była pewną, iż spotkanie nad strumieniem wywołało jakąś nową nótę, sobie należną, i tę pragnęła usłyszeć.
Nazajutrz rano wraz ze wschodzącem słońcem ukazała się w parku. Wiedziała, iż go zastać może, czuła,