Strona:PL Wacław Nałkowski-Jednostka i ogół 509.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Podjeżdżamy pod Józefów, prawe wysokie zbocza znów przystępują ku Wiśle; na nich widnieje rudera wspaniałej pańskiej rezydencyi, sprzedanej żydom na materyał. Sic transit...
Dalej zamajaczyły przedemną na lewym brzegu jakieś zwaliska zamku — to Solec. Są to pierwsze zwaliska, jakie widziałem w latach dziecinnych, gdy rodzice moi, mieszkający w Lubelskiem, jeździli do krewnych w Radomskiem, przeprawiając się tutaj przez Wisłę. Z pobliskich Białobrzegów przyglądałem się wtedy tym białym ruinom, błyszczącym na tle fioletu wyżyn, owianym mgłą błękitnej dali. Teraz poznałem je: choć to tak dawno, niewiele się zmieniły. Tak i człowiek: raz zmieniony w ruinę przez gromy i burze życiowe, pozostaje już do końca jednakim; stawia zwycięsko czoło nowym burzom, bo wszystko, co słabe, kruche, zmienne, uległo już w nim zniszczeniu; to, co pozostało, posiada twardość głazu.
Pod samym Solcem, gdzie lewe wapienne zbocza spadają stromo, zerwał się silny wicher i lunął deszcz; ruiny znikły mi z oczu. Tutejsza stacya nie jest zbyt przyjemna dla wysiadających śród ulewnego deszczu: jest to stacya tylko de nomine, bez najmniejszego schronienia.
Za Solcem lewe wyniosłości spłaszczają się i oddalają od rzeki. Ku Kazimierzowi zaczynają się wyłaniać wysokości od strony prawej i zbliżać do rzeki; potem zbliżają się i wyniosłości lewe; tym sposobem rzeka ulega ścieśnieniu z obu stron. Strona prawa jest bardziej malownicza, lesista, pożłobiona dolinami przez erozyę potoków; w jednej z dolin rozłożył się Kazimierz; na pobliskich wzgórzach wznoszą się zwa-