Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 300.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Iż brzeg był górny a krągły z natury,
Właśnie jakoby wykuty w podkowę.
Bokami brodził gród, jak czynią nury,
Zaś czubem wiercił tę Bożą posowę;
A dym z kominów wprost w niebo tak pędził,
Że miałbyś szperkę w nim, tobyś uwędził.

Pogoda była cicha, rześki ranek,
Jak u nas bywa ku świętemu Janu;
Ostatnie gwiazdy zgasiły kaganek,
Którym w noc świecą Chrystusowi Panu.
Dalekich statków kołysał się wianek
Na nieobjętych falach oceanu,
A te, jak owce w runie, szły do brzega
Z przepaścistego swojego noclega.
...............

W mieście był jarmark. Kipiel[1] sroga. Mrowia
Ludzkiego wrzątek niestrzymany zgoła.
Ledwoś wpadł, jużci od zadu strzeż zdrowia,
Jużci od żeber znów, jużci od czoła...
Strój różny. Tutaj sajeta[2], tu krowia
Skóra z sierzchułą[3], a szastnie gdzie poła,
To nagość łyska pisana w kolory[4],
Jak jajo, onej wielkanocnej pory.

Dopirz[5] wrzask! Każdy cię do swojej kupi
Ciągnie, szamoce, przygwałca i trzyma,
Że człowiek tylko te oczy wyłupi,
A ów mu gębą, jak wiatrem w miech, dyma.
A niech zmiarkuje twój rozum, że głupi,
To cię, jak hubę namiękłą, wyżyma,

  1. Kipiel — woda kipiąca; przen. ruch nadzwyczajny.
  2. Sajeta — sukno cienkie, kosztowne.
  3. Sierzchuła (gw.) — sierśc.
  4. T. j. nagie, tatuowane ciało.
  5. Dopirz (gw.) — dopiero.