Przejdź do zawartości

Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 193.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Rzuconą widzi... Ten szum słyszy gruszy
Na własnej miedzy. Inszemu po wodę
Żóraw u studni skrzypi... Ów pastuszy
Flecik załawia uchem... Jakieś młode
Wonie i rosy powiały skroś spieki,
Jakiś pociągnął wiatr świeży... daleki...

Więc nas obeszła cichość wielką falą...
Westchnie Kos, Bugaj wąsa wdół zatarga.
A choć nie mówi nikt, same się żalą
Serca... Z serc samych leci niema skarga.
Tak krzyknę: — «Dawaj drew! Niechaj się palą!
Bo nam się dusza w tych smutkach obszarga,
Jak wrona w słotę!» — buchnęło ze stosu,
I wnet nam ducha przybyło i głosu.

Lecz choć powrócił śmiech, wrzawa, ochota,
Jedno poczuli wszyscy: — «Jak raz dola
Zatrzaśnie za kim czarne one wrota,
Co od swojego odgrodzą go pola,
Nie ufunduje dawnego żywota
Nigdy i nigdzie!» Aż krzyknie Roch: — «Hola!
Dosyć tej rady, gromado życzliwa!
Trza z brzaskiem walić w bór, pod siew, pod żniwa!»
...................

Lecz i do żniwa świat[1] był i do siewu...
Rąbie chłop z ranka do nocy dni cztery,
A ledwo radę da srogiemu drzewu.
Porozpalały się w garściach siekiery,
Jak to żelazo w cęgach; bez odziewu
O głodzie tnie chłop, a ledwo zadziery
Uczyni w korach za dziesiątym razem,
Bo drzewo takoż zdało się żelazem.


  1. Świat (gw.) — daleko.