Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.3 150.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ani Panu w przymierzu zachowali wiary;
Ale Pan, który niema w miłosierdziu miary,
Sam z chęci swej zatłumił i zatarł ich złości,
Ani się dał rozwodzić swej zapalczywości;
Wspomionął, że są ciało i duch niewrócony,
Kiedy raz będzie z swego mieszkania ruszony.
Jako wielekroć oni Pana obrazili
W pustyniach twardych i do gniewu przywodzili
Szemrząc przeciwko Jemu i z swej nikczemności
Miarkując Jego siłę i Jego możności?
Nie pomnieli, jako Pan dziwnie je wybawił
I, połamawszy pęta, na swobodzie stawił.
Jako cuda niezwykłe, cuda niesłychane
W Egipcie okazował: rzeki nieprzebrane
W krew obrócił, krwią wszytki strumienie płynęły,
A w nieznośnem pragnieniu ludziom usta schnęły;
To je mszyce rozliczne i muchy kąsały,
To żaby po pałacach mierzione czołgały,
To chrząszcze, to szarańcza zboża polne żarły,
Mrozem winnice więdły, mrozem sady marły;
Grad woły, grad wielbłądy na ziemię obalił,
A jeśli co grad minął, to grom srogi spalił.
Gniew Pański na nie przyszedł, przyszło udręczenie
I ciężkie niewidomych szatanów trapienie.
A śmierć nie próżnowała, jednako morzęcy[1]
Okrutna, wieki ludzkie i rodzaj bydlęcy.
Płód we wszytkim Egipcie pierworodny zbiła
I kwiat rzeźwiej młodości nagle posuszyła.
A Pan lud swój wybrany zajął jako owce
I przeprowadził w cale, a ich przeszladowce

  1. morząc.