Strona:PL Jana Kochanowskiego dzieła polskie (wyd.Lorentowicz) t.2 118.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Bo nakoniec i Państwa szerokie ustają,
A znamienite miasta z gruntu upadają.

Gdzie dziś bogata Troja? gdzie mocne Myceny?
Gdzie Kartago, i Korynt? gdzie sławne Ateny,
Gdzie się ona gwałtowna rzymska moc podziała?
Wszytko śmierć niecierpliwa z ziemią porównała.

A jeśli i ta światłość tak pięknego słońca,
I ten okrąg niebieski czeka swego końca:
Żaby[1] się człowiek mniemał godniejszym żywota,
Którego ulepiono, nie wiem jako, z błota?

Co niesie przyrodzenie, zbraniać się nie godzi:
Człowiek, aby raz umarł, z tem się na świat rodzi;
A jeśli jeszcze ktemu śmierć na czas trafiła,
Rychlej dobre, niźli złe słowo zasłużyła.

Czego nie dostawało, Hrabia, ojcu twemu
Ku szczęściu (jeśli tu jest które) nawyzszemu?
Urodził się w Tarnowskim zasłużonym domu;
W zachowaniu[2] nie dał się uprzedzić nikomu.

Znaczne posługi czynił Rzeczypospolitej,
Z cnotliwych spraw swych dostał sławy znamienitej;
Był wziętym u wszech ludzi, niósł pierwsze urzędy,
A według przystojeństwa zachował się wszędy.

W tej sławie i mniemaniu, przyszedł ku starości,
Którą on snadnie nosił, krom żadnej przykrości;
Nakoniec, pełen wieku, i przystojnej chwały,
Sam się prawie położył, jako kłos dostały.

  1. czyżby.
  2. w postępkach.