— Chodźmy teraz... — odezwał się do Joanny.
— Gorąco tego pragnę... — ale którędy wyjdziemy?
— Przez okno, kochane dziecko, bo niema innego wyjścia... Wezmę cię na plecy, trzymaj się mnie tylko mocno za szyję i spuszczę się po linie...
Larifla zaprotestował.
— To na nic!... — rzekł — z ciężarem na plecach spadniesz na pewno i jeszcze się porozbijasz — wierz mi, że to niemożebne.
— No więc jakże zrobić?...
— Zejść naprzód... — Pani wygląda na kobietkę bardzo silną i potrafi na pewno spuszczać się wolno po sznurze... Ręczę, że nawet nie podrze sobie rękawiczek. — A zresztą będziesz czuwał na dole i przytrzymasz gdyby za prędko leciała...
— Ten młody człowiek ma racyę — odezwała się Joanna! — Z pewnością sznura z rąk nie wypuszczę... nie jestem wcale tak znowu delikatną i przy-