Przejdź do zawartości

Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No272 part7.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mówiła coraz gwałtowniej młoda kobieta, — on należy do innej!
— Żonaty? — wykrzyknął margrabia oburzony.
— Żonaty! — powtórzyła Joasia. — Widzisz sam że nie mogę pozostawać tutaj dłużej!... widzisz sam że muszę ztąd uciekać!... widzisz że sama wymierzam sobie sprawiedliwość, gdy chcę zamknąć po za kratą to biedne serce co strawione ogniem miłości niedozwolonej, tę duszę złamaną, to stracone całe życie! Nie zatrzymuj mnie Gastonie! na Bogu! na Blankę, na ciebie samego zaklinam, pozwól mi odjechać!...
Margrabia osłupiały, nieruchomy, milczący jak posąg, nie mógł uwierzyć jeszcze w rzeczywistość tego co słyszał i starał się nie rozumieć namiętnych słów młodej dziewczyny.
Joanna ukryła twarz obiema rękami, a grube łzy spadały z jej oczu.
Postąpiła kilka kroków i chciała się oddalić.
Mąż Blanki nie myślał jej zatrzymywać.
Naraz zachwiała się, wyciągnęła w górę ręce i krzyknęła:
— Umieram... żegnam cię Gastonie...
I byłaby padła, gdyby margrabia przyszedłszy trochę do siebie, nie po-