Przejdź do zawartości

Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No269 part8.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

margrabiemu, zarumieniony był jak panna.
Gaston oddając ukłon, pomyślał sobie, że choć nazwisko nieznane, ale znana mu zkądś fizyononmia.
— Z pewnością nieraz spotykaliśmy się ze sobą w salonach, pomyślał.
I głośno odezwał się zaraz:
— Więc z panem Emannelem Engjalbert mam przyjemność mówić?
— Tak jest panie margrabio, — odpowiedział przybyły, — dziękuję uprzejmie, że pan raczył przyjąć człowieka nieznajomego sobie zupełnie.
— Bardzo proszę. — odpowiedział Gaston, — a czem mogę panu służyć:
— Czy tylko nie nadużyję pańskiej cierpliwości?... — szepnął młody człowiek.
— O! wcale nie... zapewniam pana.
— Bo zanim panu oznajmię cel moich odwiedzin, pragnąłbym zapoznać pana za sobą szczegółowo.
Oryginalny ten wstęp bardzo zaciekawił Gastona.
— A więc mów pan najprzód o sobie, — odparł z uśmiechem, — będę słuchać pana z cierpliwością i zajęciem.
— Może opowiadanie potrwa trochę długo.