Strona:Margrabina Castella from Dziennik dla Wszystkich i Anonsowy Y1887 No263 part6.png

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziwnym zbiegiem okoliczności twarz Blanki zarumieniła się także.
Po raz ostatni ucałowała panią Castella i udali się we troje w drogę małą ścieżynką, ciągnącą się około wybrzeża.
Niebo było jasne, lazurowe morze spokojne, wypoczywało jakby w głębokim śnie, po gwałtownem burzeniu się wczorajszem.
Powierzchnia gładka, jakby szklana, błyszczała na słońcu, drobne ziareczka miki, świeciły jakby brylanty na piasku.
Gaston szedł z panem de Jessains, Blanka o parę kroków za nimi.
Zatrzymywała się co chwila, aby podnieść to jaki błyszczący kamyk, to jaką muszelkę przyniesioną przez wczorajszą burzę.
Panowie bardzo mało rozmawiali i zaledwie od czasu do czasu, zamieniali po parę słów nic nie znaczących ze sobą.
— Gaston zapadł znowu w ten dziwny stan roztargnienia, w jakim widzieliśmy go przy stole.
— Dla czegóż tak się domagał, ażeby nam towarzyszyć?... — myślał sobie pan de Jessains... — jeżeli wcale się nie odzywa.