Sąd grzesznika sam nad sobą

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki


Sąd grzesznika sam nad sobą • Piotr Borowy
Sąd grzesznika sam nad sobą
Piotr Borowy


Takie rzeczy widział ja...

Kto z tym światem związany: ten nie wie, co ma robić, ani jakim człowiekiem ma być —

Takie rzeczy widział ja!...

Kto zaślepiony tym światem: ten nie zna ducha swojego —

Takie rzeczy widział ja!...

Kto nie zna ducha swojego: tego napadają takie żądze, żeby rzucił na bok wstyd i bojaźń —

Takie rzeczy widział ja!...

Kto rzuca od siebie wstyd i bojaźń: tego miłość boska nie pędzi, lecz taki duch, co robi z ludzi potwory —

Takie rzeczy widział ja!...

Komu się poczucie do Boga nie rwie: ten jest wiedziony złym duchem na powrozie marnych rzeczy —

Takie rzeczy widział ja!...

Kto jest związany marnemi rzeczami: ten jest prowadzony na placówkę śmierci, która jest bez nadzieji —

Takie rzeczy widział ja!..

Umierać bez nadzieji: to jest rzecz straszna i okropna —

Takie rzeczy widział ja!...


Co będzie ze mną?

Mam wielki pociąg do tych rzeczy, które lubię. Choćby były dla mnie złe, to mnie nic nie obchodzi — i dlatego

co będzie ze mną?...

Nie mam siły... dziwniem słaby, aby zdziałać coś cnotliwego, A ponieważ człowiek bez cnoty jest nieczłowiekiem — to

co będzie ze mną?...

Raduję się, gdy swoją wolę wykonam... i w końcu ta moja wola mnie dręczy i trapi — tedy

co będzie ze mną?...

Mam wielką i ciężką pracę... bom się nauczył czegoś, czego się muszę oduczyć. Chcę być szczęśliwy, ale jestem przytem dziwnie leniwy —

co będzie ze mną!...

Boleść wielką mam w nieszczęściu, ale tego co mnie do nieszczęścia wiedzie, to się nie waruję — to jest ta

bieda ze mną!

Nie cieszy mnie żywot moralny, a bezbożność i grzech mnie trapi — to jest ta

bieda ze mną!


Czy to ja nie jestem ten?!

Nie zważać na swoją złość i wykonywać ją z całej siły — taki człowiek nie jest człowiekiem, lecz potworem.

Czy to ja nie jestem ten?!

Wierzyć w Boga, a nie wierzyć Bogu i urągać Jemu, to jedno.

Czy to ja nie jestem ten?!

Grzeszyć a nie żałować tego, to ile drogi do śmierci, tyle i do piekła.

Czy to ja nie jestem ten?!

Między grzeszącymi być i uciechę z tego mieć, że oni grzeszą, albo serce zatwardziałe, to jedno.

Czy to ja nie jestem ten?!

Z krzywdy bliźniego się radować, z biedy i utrapienia jego, a katem być, to jedno.

Czy to ja nie jestem ten?!

Z grzechu i z tych,co grzeszą, się radować, i diabelskie serce mieć, to jedno.

Czy to ja nie jestem ten?!

Nie żałować Boga, że Go ludzie grzechami obrażają, to potrafi Belzebub.

Czy to ja nie jestem ten?!


Boże, bądź miłościwy!

Nic nie zważam na to, by do grzechu nie upaść, a gdy upadnę, to grzech jest dla mnie utrapieniem. Utrapienie to przypisuję Panu Bogu, i odzywam się nawet w ten sposób: nie wiem, za co mnie Bóg karze. Taka jest moja złość.

Co będzie ze mną w ten czas?!

Grzesznikiem to bym nie chciał być, ale walczyć z pokusami, by do grzechu nie upaść, to w tej sprawie jestem wielce leniwy. Zatem

co będzie ze mną?!

Chciałbym, żeby za moje grzechy kary nie było, ale że moje grzechy Pana Boga męczą, tego się nie lękam.

To jest rzecz przeraźliwa!

O to się mało troszczę, żebym w czem Pana Boga nie obraził, ale gdy mi Pan Bóg jaki krzyżyk da, to wtenczas bardzo narzekam. I to jest ta

moja podłość!

Tak mało zważam na to, żebym nie zgrzeszył, i z tego powodu nie widzę, nie wiem; kiedy, gdzie, w czem i ile razy grzeszę. To jest ta

moja podłość!

Jestem głupi na to, by szukać nauki, jeżeli kiedy, gdzie, w czem, jakoś i tyle razy Boga obrażę. I to jest ta

moja podłość!

Nie mogę się wstrzymać, żebym Boga nie obraził, ale za tę obrazę Jemu nie mam co dać, tylko

Boże, Boże, bądź miłościwy!


Moje głupstwa.

Świat jest pełen bied niezliczonych, ale największą jest ta, że kto się w nim zagrzebie, prędko Boga obrazi. Ja zaś mam rozkosz w świecie, jak wieprze w bagnie.

To jest pierwsze moje głupstwo!

Wiem o tem, że wola ludzka jest zepsuta jeszcze z grzechu pierworodnego, i że ją hamować potrzeba. A ja jestem wolnomyśliciel, swojej woli nie hamuję tak, jak konia hardego, i to mnie wkońcu zabije.

To jest drugie moje głupstwo!

Lękam się wszystkiego złego, ale siebie, choć dużo złego w sobie mam, to się nie lękam.

To jest trzecie moje głupstwo!

Raduję się często, a wkońcu widzę, żem się radował z mojego nieszczęścia.

To jest czwarte moje głupstwo!

Śmieję się często, a wkońcu widzę, żem się śmiał z mojej biedy.

To jest piąte moje głupstwo!

Wszystkie moje prace śmiało wykonuję, a czy one będą dobre, na to nie zważam.

To jest szóste moje głupstwo!

Jestem głupi, ale uczyć się nie chcę niczego.

To jest otchłań mojego głupstwa!


Jak poznać siebie?

Jak poznać siebie i swoje zło, kiedy pychę mam?

Jak Boga miłować, kiedy mi się zawsze o świecie myśli?

Jak się grzechu uwarować, kiedy tych, com nagrzeszył, nie mogę żałować?!

Jak siebie miłować, kiedy dużo złego w sobie mam?!

Co pomoże kłam, kiedy wyjawiony być musi?!

Co pomoże gniew, kiedy prawda w oczy kole?!

Co pomoże łagodny żywot, kiedym ciężko zgrzeszył?!


Jestem ubogi...

Jestem ubogi we wszystkiem, ale żądze moje i myśli są jak pysznego bogacza.

Jestem cichy, ale wtedy, gdy mnie ktoś chwali, a zaś, gdy mi ktoś te rzeczy bierze, co ja za swoje uważam, to wtenczas ja się kłócę, choć nic swojego nie mam.

Żalę się i łzy wylewam, ale bardzo głupio, bo wtedy, gdy mi ktoś poniża mojego nieprzyjaciela: moją złą wolę.

Miłosierdzie gdy mi kto czyni, to bardzo lubię, ale odwdzięczyć się się za to, to ja się o tem jeszcze nigdy nie uczył.

Słyszę, że błogosławionym jest ten, kto krzywdy, krzyże cierpliwie znosi, ale ja, to nietylko ludzi, lecz i samego Boga grzechami trapię.

Życzę sobie tego, żebym był Bogu i ludziom dobry, ale gdy mi to Bóg udzieli, to zaraz z tego pychę mam, a za to mnie to Bóg odbiera, i dlatego jestem nigdy nie dobry.

Życzę sobie, żeby być błogosławionym, lecz gdy błogosławieni pracują, to ja im się przypatruję spokojnie, ręce moje na dół spuszczone, siedzę albo wyleguję się wtenczas.


Sprzeczności.

Prosić Boga o coś, a nie chcieć tego przyrzec Bogu — taka mowa jest pośmiechem.

Grzech znieważa Boga... i dlatego: z radości grzeszyć i wesołem sercem grzechom się przypatrywać, a przytem mówić Bogu: święte Imię Twoje niech będzie pochwalone, — i znów tak działać, taka mowa jest albo pośmiechem i złością, albo głupstwem.

Oddać zmysły swoje i wolę swoją pod władzę złej pożądliwości, a nie chcieć z tego siebie wyzwolić, i mówić Bogu: przyjdź Królestwo Twoje — taka mowa jest pośmiechem albo głupstwem.

Silnie swoje złe żądze wykonywać; jeżeli ich nie można wykonać, to się o to gniewać, a mówić Bogu: bądź wola Twoja — i w uporze chcieć do śmierci tak działać — wtedy te słowa: bądź wola Twoja — są pośmiechem albo głupstwem.

U nieprzyjaciela boskiego służyć i pracować, a u Pana Boga śniadanie, obiad i wieczerzę darmo zjadać — to rzecz zdumiewająca!

Źle ludziom i krzywdę działać, a mówić Bogu; tak i ty mnie czyń — taka mowa jest złością!

Mówić Bogu: nie uwódź mię w pokuszenie, a sam za pokuszeniem gonić, pokuszenia szukać, za pokuszeniem płakać i gniewać się oń, to jest taka mowa; ja chcę, ale Ty, Panie Boże, mnie od tego wstrzymaj. Jest to rzecz zdumiewająca!

Taka sama sprawa, mówić: zbaw mnie od złego, a za złem gwałt robić.


Trojaka djabelska wola...

Trojaka djabelska wola: zazdrość, gniew, pycha — trojaka zwierzęca wola: lenistwo, nieczystość, obżarstwo — i światowe łakomstwo — dokąd jedno z tych siedmiu będzie panować nademną, dotąd nie będę szczęśliwy.

Pięć zaprzęgów wołowych, po parze sprzęgnionych: świecka chwała z pychą, zazdrość z pogorszeniem, gniew ze zemstą, obżarstwo z pijaństwem, lenistwo z umysłową słabością — i jedną wieś z łakomstwem kupiłem. Do tego żonę z mojem ciałem pojąłem, i dlatego nie mam pójść na słodką i wieczną wieczerzę boską.

∗             ∗

Płakali święci pokutnicy, gdy w słabości do grzechu upadli. Dlaczego ja łez nie wylewam, grzech — że chce nademną panować?!

Trzy kąty stoją nademną: djabeł, świat, ciało — co mnie zabić chcą. Dokąd że wam służyć będę i jeszcze miłować?!

Dlaczego serce moje szukasz różnych rzeczy, gdy ci tylko jednego potrzeba: pokuty i BOGA?!

Woły, com kupił, w bagno wieczne rzucę, a wieś oddam biednym ludziom; na żonę zaś z mojem ciałem, to od Boga wędzidło proszę.

∗             ∗

Jakie pokuszenie chce mnie tłuc, w takiej walce BOŻE pomóc!


Zakończenie sądu.

Na kary przed Bogiem zasługuję, ale cierpieć to się nie gotuję.

Życzę sobie, żeby mi dobrze na świecie było, a że mnie i ta dobroć do rozpusty wiedzie, tego się nie lękam.

Na tem polega moje głupstwo.

Teraz sobie życzę, żeby być pobożnym człowiekiem, a jeszcze nie wiem, jaka to ma być ta pobożność.

Na tem polega moje głupstwo.

Moje dni mijają bez cnoty. To dla mnie szkoda, która się nie wróci.

Na tem polega moja chudoba!

Apetyt do jadła to dobry mam, nawet się i zbytek przyda. Ale postu, to się tak lękam, że przy zdobywaniu chleba jak się nie da po prawdzie, to się i kłamstwo przyda.

Co będzie ze mną?

Święci gorąco pragnęli doskonałości - jaka ona ma być, to ja o tem mało wiem.

To jest ta bieda ze mną!
∗             ∗
Sądem skończył nad sobą,
Ja chcę BOŻE być z Tobą!
Do Ciebie wołam, kołacę,
Daj pomocy do prace!



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Piotr Borowy.