Strona:Zegadłowicz Emil - Motory tom 1 (bez ilustracji).djvu/121

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wo — rzut wtył i wprzód — wlewo, wprawo — ręce, nogi, nogi, ręce — a posadzka jest tak śliska, że właściwie w powietrzu robi to kunsztowne pa taneczne; — taksamo girlaski — — falisty, miękki ruch i wir — robi się strasznie przyjemnie, łaskotliwie, rozkosznie niemal; — Cyprjan-tancerz unosi się w po wietrzu jak na niewidocznym spadochronie — do okoła pełno tych podfruwajek — roi się — ślicznie zbudowane, jędrne, zwinne, gibkie. — — Nagle przypadają do lśniącej posadzki i wszystkie równo cześnie wykonują szpagat sprawnie i umiejętnie — teraz przechylają się powoli wtył — układają na grzbiecie — dotykają się stopami — tworzą olbrzymi wielobok; — w pośrodku, pod trójkątem włosów łonowych każda baletnica ma okrągłe lusterko — odbija się w nich, w tych lustrach, niezliczona ilość razy jego twarz, twarz Cyprjana Fałna; — rytmicznym ruchem (to przecież należy do programu) zbliża się do każdej (taki jest finał tej tanecznej pantomimy) nachyla się, przegląda, stroi grymasy to tragiczne, to komiczne, to natchnione, to wzniosłe — maski! — Wszystkie lusterka powtarzają tę jego mimikę; — zaczyna to nużyć; w oczach się ćmi; ruchy stają się powolne i wiotkie. Teraz dopiero spostrzegł, że właściwie też jest nagi; zaraz też odbija się w lusterkach ta niedyskretna nagość; fallosy, erekcje — dokoła, wszędzie; mgłą się i płowieją lu sterka, wsiąkają w ciało; niema ich już, tylko to znamię zostaje: samo odbicie! — hermafrodyty: do pasa pokuśne kobiety, od pasa jurni młodzieńcy. — Na ten niepokojący i zdumiewający obraz zapada powoli od stropu olbrzymi, blaszany (cynowy)