Strona:Stanisław Żółkiewski-Początek i progres wojny moskiewskiej.djvu/007

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niku wojny, — wojny, w czasie której zazwyczaj tępieją ludzkie uczucia.
Tak już podczas pochodu wojsk polskich ku granicom moskiewskim pisał hetman w liście do Lwa Sapiehy, idącego przodem:
»Życzyłbych i tego jako z największą pilnością przestrzegać, żebyśmy się ludziom moskiewskim jako najludszej (najbardziej ludzko) stawili. Siłaby to mogło i przedsięwziętemu staraniu i naszym pracom w służbie króla być pożyteczno. Pretekstem dostarczania żywności siła, nie wątpię w tem, committuntur flagitia[1]. Ile jednak możności, mamy temu zabiegać. By wiedzieć, że kto nad zabór co uczynił, męczył, zabił, spalił cerkiew, zgwałcił, by mi był rodzony brat, nie przepuściłbym mu... Iż WMć na przedzie raczysz być, możesz li WMć mieć wiadomość, że kto co wykroczył przeciwko edyktowi wydanemu, będę bardzo za to WMci powinien«[2].

Jeśli tak surowo przestrzegał ludzkiego postępowania u swego wojska, to tem bardziej pewnie nie folgował i sobie i postępował »jako najludszej«. I w tem tkwi cały sekret, dlaczego umiał tak pozyskać serca bojarów i stał się następnie tak popularny w samej Moskwie. Sława o tej »ludzkości« hetmana tak się rozszerzyła, że nawet nieprzyjaciele przypisywali mu tak już daleko idące humanitarne pobudki, że sam prawdomówny hetman w niniejszym pamiętniku musiał je prostować (np. że pod Kłuszynem tylko z litości nie chciał napaść na śpiących).

  1. Popełnia się haniebnych czynów.
  2. Rękopis Bibl. Jagielloń. 3596 V nr. 17.